"Ktoś, gdzieś" wraca z 3. sezonem i wciąż idzie pod prąd. Gwiazdy zdradzają nam swój przepis na sukces
Marta Wawrzyn
28 października 2024, 19:01
"Ktoś, gdzieś" (Fot. HBO)
Na HBO powraca dziś z 3. sezonem "Ktoś, gdzieś", jeden z najbardziej docenianych seriali ostatnich lat. Serialowa zapytała odtwórczynie głównych ról o ich przepis na sukces i jak to jest iść pod prąd hollywoodzkich trendów.
Na HBO powraca dziś z 3. sezonem "Ktoś, gdzieś", jeden z najbardziej docenianych seriali ostatnich lat. Serialowa zapytała odtwórczynie głównych ról o ich przepis na sukces i jak to jest iść pod prąd hollywoodzkich trendów.
Na HBO i platformie Max startuje 3. sezon "Ktoś, gdzieś", cenionego przez krytyków komediodramatu o zwykłym życiu w małym miasteczku w Kansas. Tuż przed premierą finałowej już serii Serialowa miała okazję zapytać gwiazdy produkcji, jak one to robią.
Ktoś, gdzieś sezon 3 – gwiazdy zdradzają przepis na sukces
Serialowa spotkała się na Zoomie z Bridget Everett, współtwórczynią "Ktoś, gdzieś" i odtwórczynią roli Sam, a także Mary Catherine Garrison, czyli serialową Tricią, siostrą głównej bohaterki. W 3. sezonie oglądamy, jak siostry rozpoczynają kolejne etapy życia – podczas gdy Tricia rozwija firmę i rozkwita pod każdym względem po rozwodzie, Sam czuje, że zatrzymała się w miejscu i chciałaby to zmienić. W tym czasie Joel (Jeff Hiller) i Brad (Tim Bagley) zaczynają oswajać się z wielką decyzją wspólnego mieszkania.
Innymi słowy, finałowy sezon, podobnie jak poprzednie, traktuje o zwykłych ludzkich sprawach – bez sejsmicznych przetasowań i wielkich wydarzeń w życiu bohaterów. Nie mogło więc zabraknąć pytania o to, co jest takiego niezwykłego w tych zwykłych sprawach, że widzowie nie mogą odkleić się od serialu.
— Myślę, że na ekranie widzimy w pewnym sensie różnych ludzi. Jesteśmy jak zwykli ludzie, prawda? Nie mówię tego o Mary Catherine, ale być może niektórzy z nich to nie są typowe topmodelki i modele. Myślę, że ludzie widzą, jak wyglądają ich przyjaciele i ludzie, którzy ich otaczają. I właśnie to próbowaliśmy zrobić. Dla mnie ludzie, którzy zamieszkują świat "Ktoś, gdzieś", to ludzie, którzy zasiedlają moje prawdziwe życie. I myślę, że jest tu wiele kolorów tęczy, a postacie mają swoje wady, próbują rozpracować różne rzeczy i nie jest to tak naprawdę oparte na fabule. Chodzi raczej o to, co się dzieje wewnątrz ludzi. Myślę też, że to miłe, że to nie jest serial utrzymany w podłym tonie. Uważam, że to czasem ulga dla ludzi – powiedziała Bridget Everett.
Mary Catherine Garrison zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt, a mianowicie na to, że serial w pewnym sensie idzie pod prąd hollywoodzkich trendów, sprawiając wrażenie czegoś bardzo autentycznego i nie "bardzo wyprodukowanego". Brak "ogromnych białych zębów" też zdaniem aktorki stanowi w tym przypadku atut.
— Tak, myślę, że ten serial przynosi ulgę. Nie wiem, ile osób powiedziało, że to serial, który jest jak ciepły uścisk. Myślę, że jest w nim coś pozytywnego i ciepłego, a jednocześnie szalenie autentycznego. I nie sądzę, żeby sprawiał wrażenie bardzo wyprodukowanego. Nie jesteśmy oświetleni na dziwne sposoby. Nie mamy na sobie ton makijażu. Nie mamy wybielonych zębów, wielkich, ogromnych białych zębów. Wiesz, wyglądamy jak prawdziwi ludzie. I myślę, że to ulga. Ta część tego też przynosi ulgę. Myślę, że udowodniono, że ludzie chcą to oglądać – coś prawdziwego – stwierdziła ekranowa Tricia.
Jak w takim razie powstaje "Ktoś, gdzieś" i czy aktorzy mają pole do popisu, jeśli chodzi o improwizację, skoro na ekranie muszą być przede wszystkim autentyczni? No cóż, to nie do końca tak. Serial HBO opiera się na scenariuszu, w którym znajdują się wszystkie kwestie, jakie padają pomiędzy postaciami. Ale oczywiście aktorzy mogą je wypowiadać na wiele różnych sposobów, więc trochę spontanu tu i tam jednak się znajdzie. Jak wyjaśniła Everett, będąca współscenarzystką trzech odcinków z siedmiu w tym sezonie (w tym premiery i finału całego serialu):
— Myślę, że właśnie o to chodzi, żeby zrobić serial, który nie sprawia wrażenia serialu telewizyjnego, bo lubimy, jak jest w nim dużo konwersacji, lubimy słyszeć siebie nawzajem, jak się śmiejemy, lubimy mieć ciche chwile. Powiedziałabym, że jest to bardzo mocno oparte na scenariuszu, on tam jest, ale możemy się wygłupiać, i zostaje to, co się najbardziej sprawdza w montażowni. Na szczęście wszyscy w serialu są po prostu świetni, jeśli chodzi o chwytanie tego i przekształcanie na swoją modłę. Ale też znam Mary Catherine tak długo, że mam pojęcie, co może brzmieć dobrze w jej ustach jako Tricii, a potem ona to bierze i podnosi poziom. Tak więc to taki miks. Co sądzisz, Mary Catherine?
Mary Catherine Garrison potwierdziła słowa koleżanki z ekipy i dodała, że jej zdaniem serial odróżnia to, iż widzimy w nich, jak ludzie się śmieją do siebie nawzajem. To właśnie ma wzmacniać poczucie autentyczności – zwłaszcza że w sitcomach praktycznie się nie zdarza. Aktorzy wypowiadają zabawne kwestie i rzadko się śmieją.
— Tak, to znaczy, mam wrażenie, że trzymamy się scenariusza bardziej, niż mogłoby się wydawać, ze względu na to, jak to brzmi. Ale myślę, że częścią umiejętności tej małej grupki jest sprawianie, że to wszystko wydaje się nieszablonowe i autentyczne. Po prostu mi się wydaje, że wszyscy jesteśmy przywiązani do autentyczności tego wszystkiego.
Poza tym myślę, że bardzo zabawnie jest zwrócić na to uwagę na to, że – nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale kiedy oglądasz ludzi, naprawdę dobrych przyjaciół w serialach, jak gadają, oni zwykle nie śmieją się do siebie nawzajem. A w tym serialu śmiejemy się do siebie, bo on jest zabawny. I nie zdajesz sobie sprawy, co to za ulga i jak miło jest widzieć ludzi, którzy rozśmieszają się nawzajem. I myślę, że to tylko dodaje czegoś więcej do całości, że często zdarza się, że improwizujemy i naprawdę nie wytrzymujemy ze śmiechu. I to jest prawdziwe, więc wiesz, to jedno i drugie po trochu. Ale zawsze bardzo mi się to podobało w serialu. Oczywiście, ja ciągle chichoczę. Jestem chichotką.
Jak dodała na koniec Bridget Everett: "Poza tym my się lubimy. Więc to jest fajne". "Tak, to też" – zakończyła Mary Catherine Garrison, oczywiście ze śmiechem.
Przed nami jeszcze sześć odcinków finałowego sezonu hitu HBO. Serialowa widziała już całość, a naszą opinię możecie znaleźć tutaj: Ktoś, gdzieś sezon 3 – recenzja.