"Luther. Odcinek zero": Książka to nie serial
Andrzej Mandel
17 maja 2013, 19:01
Serialowa objęła patronat medialny nad polskim wydaniem powieści "Luther. Odcinek zero". Możemy w niej poznać wcześniejsze losy komisarza Luthera. Jak wypada książka na tle serialu?
Serialowa objęła patronat medialny nad polskim wydaniem powieści "Luther. Odcinek zero". Możemy w niej poznać wcześniejsze losy komisarza Luthera. Jak wypada książka na tle serialu?
Niecierpliwie czekałem na to, aż w moje ręce wpadnie książka "Luther. Odcinek zero". Liczyłem na to, że wejdę głębiej w świat budzącego we mnie sprzeczne emocje komisarza Luthera. Serial oglądałem z wielką pasją i miałem nadzieję, że z książką będzie tak samo.
"Luther. Odcinek zero" z pewnością spełnia jeden z podstawowych warunków, jakich wymaga się od powieści sensacyjnej czy kryminalnej – nie brak w nim akcji. To właśnie splatanie i tworzenie wątków jest najmocniejszą stroną Neila Crossa, twórcy książki i serialu. Niestety, w książce wychodzą również jego słabe strony, których w serialu nie było widać albo nie zwracały aż tak uwagi.
Podstawową wadą książki Neila Crossa jest dla mnie jej ewidentne przerobienie ze scenariusza. Nadmierne dokładne opisy zachowań bohaterów przeszkadzają bardziej niż pomagają i zamiast budować, raczej psują klimat. Na szczęście sam klimat "Luthera" dał się oddać w książce – otwierając ją, wchodzimy w mroczny świat, w którym nie mamy szans pozostać czyści. To z kolei jest dużym plusem.
Po lekturze "Luther. Odcinek zero" mam mieszane uczucia. Z jednej strony pochłonąłem ją na jednym oddechu i z przyjemnością stwierdzam, że jako książka popularna spełnia swoje podstawowe zadanie, czyli wciąga, ale z drugiej strony… No właśnie, druga strona to porównanie do serialu. I ono nie wypada na korzyść książki.
Jako serial "Luther" wyskakuje ponad poziom. Jest małą perełką, którą ogląda się z przyjemnością, do której się wraca i po wielokroć szuka niuansów. Jako książka "Luther" jest zaledwie na poziomie poprawnym. Owszem, wciąga, ale denerwuje szczegółowymi opisami i fiksacją autora na punkcie skurczonych penisów i nietypowych zachowań seksualnych. W serialu nadmiar seksu nie był problemem, ale w książce nadmierna koncentracja na seksualności zdecydowanie przeszkadza.
Ocena książki nie może być więc jednoznacznie dobra, ale… No właśnie, nie mogę też jej ocenić źle. Przede wszystkim dlatego, że naprawdę widać, ba, czuć wręcz, serialowego Luthera i całym sercem angażujemy się po stronie bohatera. Jeżeli rozpatrzymy książkę w oderwaniu od serialu, to jej ocena wyraźnie wzrośnie, ale tak się po prostu nie da.
Fanom "Luthera" i pokręconych książek pełnych przemocy i seksu można jednak "Luther. Odcinek zero" polecić z czystym sumieniem. Tak jak ja będą trochę narzekać, ale książkę pochłoną w jeden wieczór.