"Diabelska godzina" to łamigłówka, która w 2. sezonie wciąż trzyma w napięciu – recenzja serialu
Mateusz Piesowicz
18 października 2024, 13:36
"Diabelska godzina" (Fot. Prime Video)
Jeśli polubiliście miks paranormalnego thrillera z logiczną łamigłówką, jaką była "Diabelska godzina" w 1. serii, to mamy dobrą wiadomość – sezon 2 oferuje to samo, ale trochę inaczej.
Jeśli polubiliście miks paranormalnego thrillera z logiczną łamigłówką, jaką była "Diabelska godzina" w 1. serii, to mamy dobrą wiadomość – sezon 2 oferuje to samo, ale trochę inaczej.
Umieram, wracam, naprawiam błąd. Gdy pod koniec poprzedniego sezonu poznaliśmy sposób działania Gideona Shepherda (Peter Capaldi), zmieniły się reguły gry. "Diabelska godzina", wcześniej będąca tyleż klimatyczną, co często niezrozumiałą zagadką, dostarczyła nam klucz, za pomocą którego możliwe stało się rozszyfrowanie fabularnej układanki – przynajmniej do pewnego stopnia. Debiutujący dwa lata później 2. sezon serialu ujawnia bowiem, że to, co dotąd widzieliśmy, było tylko wstępem do właściwej historii.
Diabelska godzina – o co chodzi w 2. sezonie serialu?
Wracająca na Prime Video z pięcioma nowymi odcinkami (widziałem całość przedpremierowo) "Diabelska godzina" to jeden z tych seriali, przy recenzowaniu których trzeba się dwa razy zastanowić przed napisaniem każdego zdania. Chociaż wspomniane rewelacje z końcówki 1. sezonu sporo wyjaśniły, nie zmieniły bynajmniej koncepcji serialu, która zakłada operowanie możliwie największą liczbą tajemnic, przez możliwie najdłuższy czas. Tak było poprzednio i tak jest teraz, więc wybaczcie, że będę równie mało konkretny, co zwiastun drugiej odsłony serialu – w końcu nie chcę psuć wam zabawy.
Choć więc w teorii po finale poprzedniej serii wiemy już wszystko, co powinniśmy wiedzieć, praktyka wygląda nieco inaczej. Opowieść jest co prawda kontynuowana od miejsca, w którym przerwaliśmy, ale w rzeczywistości sprawa jest bardziej skomplikowana. Najogólniej rzecz ujmując, można powiedzieć, że "Diabelska godzina" funkcjonuje w 2. sezonie jako standardowy sequel, ale równocześnie ma też sporo elementów prequela dotychczasowych wydarzeń. Jak to dokładnie działa?
Diabelska godzina sezon 2 – dwa życia zamiast jednego
W chronologicznym biegu zdarzeń mamy ciąg dalszy historii Lucy Chambers (Jessica Raine) i jej syna Isaaca (Benjamin Chivers), których poznaliśmy poprzednio. Tu fabuła jest dość standardowa, koncentrując się, jak przystało na porządny thriller, na poszukiwaniu mordercy. Nie chodzi jednak o Gideona, który jak pamiętacie, uciekł z policyjnego aresztu, lecz o tajemniczą zakapturzoną postać, która pozostaje dla niego nieuchwytna mimo przeżycia niezliczonych wersji własnego życia. Tym razem Shepherd ma jednak asa w rękawie, czyli właśnie Lucy. Sojusz tych dwojga ma sprawić, że tragiczny bieg zdarzeń zostanie odwrócony, a przeznaczenie oszukane.
To jednak tylko część tego, co was czeka. Obok tej historii jest bowiem w "Diabelskiej godzinie" również inna, już mniej standardowa. Jej bohaterką jest druga Lucy (a właściwie pierwsza) – detektywka, której przebłyski życia niepokoiły i zbijały nas z tropu przez cały poprzedni sezon. W tym nie dość, że nabiorą one sensu, to jeszcze zyskają znacznie szerszy kontekst. Bo rzeczywistości obydwu wersji tej samej bohaterki będą się krzyżować na więcej niż jeden sposób, choćby za sprawą powracających w różnych odsłonach postaci – zarówno tych znanych, w rodzaju Mike'a (Phil Dunster), jak też całkiem nowych, jak detektyw Sam Boyd (Saffron Hocking, "Top Boy").
Diabelska godzina w 2. sezonie dalej trzyma w napięciu
Brzmi to wszystko dość skomplikowanie, ale wbrew pozorom, gdybym miał wskazać jeden element, który w największym stopniu odróżnia od siebie dwa dotychczasowe sezony "Diabelskiej godziny", to byłaby nim kwestia dostarczanych przez twórcę wyjaśnień. Tych w nowej odsłonie serialu jest naprawdę dużo i są one konkretne, co paradoksalnie… może utrudnić odbiór. Obydwie serie są bowiem tak mocno powiązane, że jeśli nie macie wyjątkowo dobrej pamięci, to zalecam ją sobie przed seansem nowych odcinków odświeżyć.
Warto to zrobić, bo Tom Moran poukładał poszczególne elementy swojej serialowej układanki na tyle starannie, że samo obserwowanie, jak idealnie wpasowują się one we wcześniej puste miejsca, jest bardzo satysfakcjonujące. Na tym jednak nie koniec, wszak clou sezonu stanowi polowanie na mordercę i pod tym względem "Diabelska godzina" również trzyma poziom.
Owszem, serial się zmienił, choćby w ten sposób, że zamiast na niewyjaśnionym opiera się teraz w znacznie większym stopniu na zasadach rządzącej serialowym światem fantastycznej logiki. Wciąż jednak zachował swoją najważniejszą cechę, potrafiąc utrzymać zainteresowanie oglądającego na wysokim poziomie, a momentami mocno podnieść mu ciśnienie. Różnica tylko w tym, że rzadziej stosowane są w tym celu sztuczki rodem z horroru, na którego miejsce wskoczył bardziej standardowy thriller. O ile w przypadku tego rodzaju fabuły można w ogóle mówić o standardzie.
Na pewno nie ma takiego w warstwie obyczajowej serialu. O ile poprzednio skupiała się ona niemal w całości na relacji matki z synem, która jest rzecz jasna dalej rozwijana (a Isaac czyni postępy w okazywaniu emocji), o tyle teraz ciężar przechyla się jednak mocniej w kierunku samej Lucy i jej związku z Ravim (Nikesh Patel). Związku, dodajmy, przekraczającego granice rzeczywistości, co tutaj jest wykorzystywane do pogłębienia łączących tę parę uczuć, choć i bez tego są one trudne. Bo jak tu wytłumaczyć partnerowi, że prowadzi się podwójne życie, pomagając ściganemu mordercy w powstrzymaniu kogoś znacznie gorszego?
Diabelska godzina sezon 2 – mniej zagadek, więcej emocji
Pośród tak zaplątanych fabularnych ścieżek łatwo się pogubić, a jeszcze trudniej sprawić, że podążające nimi postaci i ich relacje będą wyglądały autentycznie. Mogę jednak szczerze powiedzieć, że "Diabelska godzina" zrobiła w tym zakresie wyraźny postęp w stosunku do 1. sezonu. Może to efekt naszej większej wiedzy, może rozwoju poszczególnych bohaterów, a może po prostu lepszego scenariusza. Cokolwiek się stało, działa.
Dzięki temu można natomiast całą historię śledzić z zaciekawieniem już nie tylko przez pryzmat nienaturalnych zagadek, ale też prawdziwych ludzi, na których niezwykłe zdarzenia mają faktyczny, osobisty i często dramatyczny wpływ. Od złożonej relacji Lucy i Raviego począwszy, przez mozolnie odnajdującego się w tym niestworzonym bałaganie Isaaca, a skończywszy na Gideonie, który nie miał jeszcze większej okazji, żeby zaprezentować się inaczej, niż jako tajemnicza postać rodem nie z tego świata.
Po spędzeniu sezonu w sali przesłuchań, tym razem tę szansę dostaje, co pozwoli nam lepiej zrozumieć jego intencje, jemu z kolei pokazać nieco inną, zdecydowanie mniej opanowaną twarz. O ile bowiem dotąd bohater, którego Peter Capaldi obdarza swego rodzaju szatańską aurą, miał nad wszystkimi przewagę wynikającą z przeżycia setek żyć, w tym sezonie ta przewaga znika, a w jej miejsce pojawia się chaos.
Praktyczny aspekt tegoż chaosu jest z kolei taki, że w tym momencie żaden z bohaterów nie jest już w stanie przewidzieć, co dokładnie się zdarzy. Na ile po raz kolejny zmieni to reguły gry, będziecie mogli przekonać się po części już teraz, ale żadnym spoilerem nie będzie, jeśli zdradzę, że na ostateczne odpowiedzi trzeba będzie jeszcze nieco poczekać.
Bo choć fabularnie serial wszedł w erę chaosu, ten absolutnie nie dotyczy twórcy i jego planów, które były już od dawna znane i ustalone. "Diabelska godzina" była rozpisana na trzy sezony i takie też zamówienie otrzymała już po poprzedniej serii. Dlatego teraz pozostaje tylko czekać (raczej niedługo – 3. sezon jest już nakręcony i znajduje się na etapie postprodukcji) na zamknięcie całej historii. Jak dotąd nic nie wskazuje na to, by mogło być ono niesatysfakcjonujące.