Finał "Nikt tego nie chce" miał być inny – ale Netflix zaprotestował. Twórczyni zdradza pierwotny plan
Karolina Noga
19 października 2024, 10:46
"Nikt tego nie chce" (Fot. Netflix)
"Nikt tego nie chce" to wrześniowy hit Netfliksa, który niedługo po premierze dostał zamówienie na 2. sezon. Finał pierwszej serii był słodko-gorzki – ale mogło być inaczej. Twórczyni podzieliła się pierwotnym planem. Spoilery.
"Nikt tego nie chce" to wrześniowy hit Netfliksa, który niedługo po premierze dostał zamówienie na 2. sezon. Finał pierwszej serii był słodko-gorzki – ale mogło być inaczej. Twórczyni podzieliła się pierwotnym planem. Spoilery.
Serial "Nikt tego nie chce" to 10-odcinkowa historia romansu pomiędzy wygadaną agnostyczką i podcasterką Joanne (Kristen Bell) i niekonwencjonalnym rabinem Noahem (Adam Brody). W finale Noah podjął ważną decyzję i postanowił związać się z kobietą – tym samym praktycznie rezygnując z marzeń o posadzie wielkiego rabina. A jak miało to wyglądać pierwotnie?
Nikt tego nie chce – finał miał wyglądać inaczej
Twórczyni serialu, Erin Foster, zdradziła, że początkowo serial miał skończyć się inaczej – filmowczyni chciała, by finałowy odcinek zakończył się zaręczynami bądź ślubem nietypowej pary. W tym momencie interweniował Netflix, który uważał, że sprawy pomiędzy zakochanymi powinny toczyć się wolniejszym tempem:
— Coś, co ostatecznie okazało się wyjątkowe w tym serialu, za co naprawdę muszę podziękować Netfliksowi, to fakt, że naciskano na nas, by historia rozwijała się naprawdę powoli w 1. sezonie. Początkowo, kiedy opracowałam ten pomysł, widziałam [Noah i Joanne] zaręczonych lub pobierających się w finale 1. sezonu, a kiedy weszliśmy w proces pisania, Netflix powtarzał: "zwolnij, zwolnij. Nie chcemy dojść do tego zbyt szybko".
Ostatecznie okazało się, że to naprawdę świetny sposób na opowiedzenie tej historii, ponieważ sprawiło to, że czujemy się, jakbyśmy doświadczali [ich] relacji w czasie rzeczywistym. Oglądając serial, można mieć te wytworzone przeskoki czasowe, w których tak naprawdę nie doświadczamy najdrobniejszych szczegółów tego, jak rozwija się związek, a [dzięki zwolnieniu] naprawdę byliśmy w stanie to zrobić — powiedziała w rozmowie z The Hollywood Reporter.
W zeszłym tygodniu Foster wyznała, że istniały trzy różne zakończenia "Nikt tego nie chce", a następnie zostało wybrane to, które według niej i aktorów było najodpowiedniejsze i najlepsze pod kontynuację:
— W jednym ona wysiada z autobusu, a on po prostu tam stoi. W innym on mówi: "tylko ty i ja", a w kolejnym pyta: "no to jak to będzie działać?". Po prostu bawiliśmy się różnymi poziomami i wszyscy w pewnym sensie zagłosowaliśmy i skończyliśmy tam, gdzie jesteśmy. (…) Chcę po prostu kontynuować tam, gdzie skończyliśmy. W 1. sezonie podeszliśmy do ich związku w dość powolny sposób. Nie poruszaliśmy się za szybko i myślę, że wyszło naprawdę dobrze, więc chcę móc to kontynuować w potencjalnym 2. sezonie i [dalej] nie poruszać się zbyt szybko.
Wiemy już, że powstanie 2. sezon "Nikt tego nie chce". Tymczasem za kulisami doszło do znaczącej zmiany – od 2. sezonu obowiązki showrunnerskie przejmą Jenni Konner i Bruce Eric Kaplan, którzy wcześniej pracowali nad hitowymi "Dziewczynami" od HBO. Wcześniej stanowisko to zajmowali Craig DiGregorio i twórczyni serialu, Erin Foster. A co my sądzimy o serialu? Zajrzycie tutaj: Nikt tego nie chce – recenzja serialu Netfliksa.