Czy "Franczyza" wkurzy Hollywood? Twórca serialu zdradza nam, czy faktycznie nienawidzi Marvela i DC
Nikodem Pankowiak
8 października 2024, 16:04
"Franczyza" (Fot. HBO)
Choć filmy superbohaterskie od lat władają kinem, do tej pory śmiano się z nich oszczędnie. Tymczasem "Franczyza", nowy serial HBO, pokazuje, że jest z czego się śmiać. Czy jej twórca, Jon Brown, nadepnął Hollywood na odcisk?
Choć filmy superbohaterskie od lat władają kinem, do tej pory śmiano się z nich oszczędnie. Tymczasem "Franczyza", nowy serial HBO, pokazuje, że jest z czego się śmiać. Czy jej twórca, Jon Brown, nadepnął Hollywood na odcisk?
"Franczyza" to serial komediowy HBO (zobaczycie go również w serwisie Max) o pracy nad filmem będącym częścią większego superbohaterskiego uniwersum, gdzie w pewnym momencie wszystko zaczyna iść niezgodnie z planem. W członków ekipy, która kręci fałszywy film, wcielają się w serialu m.in. Himesh Patel ("Stacja Jedenasta"), Aya Cash ("The Boys"), Billy Magnussen ("Stworzona do miłości"), Richard E. Grant ("Saltburn") i Daniel Brühl ("Alienista"). Pilotowy odcinek wyreżyserował Sam Mendes ("Skyfall") we własnej osobie, a twórcą serialu jest Jon Brown ("Sukcesja"), z którym mieliśmy okazję porozmawiać przy okazji wizyty na planie serialu w Wielkiej Brytanii.
Franczyza – Jon Brown o kulisach powstawania serialu
"Franczyza" (widzieliśmy przedpremierowo cały sezon) często w ostry sposób naśmiewa się z kina superbohaterskiego, zabierając widzów za kulisy prac nad nimi. A te są niesamowicie chaotyczne, pełne absurdalnych problemów, które bohaterowie serialu sami tworzą i którym zwykle sami muszą stawić czoła. Zapytaliśmy więc Jona Browna, na ile przedstawiony w jego serialu obraz współczesnego kina jest prawdziwy.
— Myślę, że pracując na wielu planach zdjęciowych, widziałem całkiem sporo, ale chcieliśmy, żeby to było specyficzne dla filmów franczyzowych. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy tam pracują. [Są] rzeczy, które słyszeliśmy, historie o tym, jak oni to robią, których jeszcze nie odzwierciedliliśmy w serialu, ponieważ po prostu to jest coś, co słyszałem dopiero niedawno. (…) Zrobiliśmy tonę [researchu]. Myślę, że pracując tak długo nad "Sukcesją", zaczęliśmy robić research na temat wszystkiego.
Zapytany o szczegóły, Jon Brown podał przykład filmów Marvela, najpopularniejszej filmowej franczyzy, która – zupełnie jak fikcyjne uniwersum Maximum w serialu – przeżywa obecnie swoje problemy.
— Dopiero niedawno słyszałem o tym, jak robią rzeczy Marvela, gdzie kręci się scenę z aktorami, a potem kręcą to ujęcie bez aktorów w niej, na wypadek gdyby chcieli ich wymienić. (…) To, co oni zasadniczo chcą robić, to po prostu dać sobie każdą okazję, żeby nigdy nie musieli się do niczego zobowiązywać. Próbują uniknąć podejmowania decyzji, ponieważ wtedy to jest jak chodzenie po cienkiej linie przez cały czas.
Franczyza – czy serial HBO wkurzy Hollywood?
Czy biorąc na cel najpopularniejsze produkcje filmowe, tworzone również przez Warner Bros., właściciela HBO, i ujawniając historie, które faktycznie mają miejsce na planach blockbusterów, Jon Brown nie boi się, że zdenerwuje zbyt wielu ważnych ludzi w Hollywood, co w przyszłości mogłoby niekorzystnie odbić się na jego karierze?
— Myślę, że prawdopodobnie nie można się tym za bardzo martwić, i powiedziałbym, że to satyra, prawda? Więc musi mieć w sobie trochę ostrości, musi mieć cel i są tu pewne rzeczy, które wziąłem na cel i które chciałem skomentować. Ale to także komedia o miejscu pracy i serial, który myślę, że ma w sobie sporo serca, więc nie jest aż tak ostry. Może trochę. Są rzeczy, które na pewno chcieliśmy powiedzieć o tych filmach i myślę, że nie można powstrzymywać się od wyprowadzania ciosów, jeśli są rzeczy, o których chcesz porozmawiać i po prostu musisz być w stanie [to zrobić].
Dlaczego w takim razie do tej pory nikt nie poruszał tego tematu, a "Franczyza" jest pierwszym serialem tak mocno wyśmiewającym świat filmów superbohaterskich?
— Chyba nikt tak naprawdę nie chce wiedzieć, jak robi się kiełbasę, to trochę psuje zabawę. Czuliśmy, że naszym celem jest obszar, o którym niewiele pisano. To też jest trochę z natury komiczne – dorośli bawiący się w udawanie cały dzień i to, jak poważnie ludzie to traktują.
Jon Brown nie chce jednak uchodzić za kogoś, kto z definicji nie lubi filmów superbohaterskich i podkreśla, że wciąż potrafi znaleźć w nich rzeczy wartościowe.
— Kocham kino i kulturę, i kulturę popularną – i nie piszę tego z pozycji człowieka chcącego coś zniszczyć. Lubię te filmy, kiedy są naprawdę dobre. Myślę, że są niesamowite, prawda? Uważam, że gdy [ich twórcy] są cyniczni i wtórni, to jest to problem. Jeśli przyjmą zły ton, to mogą mieć kłopoty, ale gdy są naprawdę dobrzy, potrafią być niesamowici. Nie ma nic lepszego niż pójście do kina pełnego ludzi i to naprawdę smutne, że teraz zdarza się to tak rzadko, a te filmy są ostatnimi [które przyciągają tylu widzów]. Chyba nie ma już zbyt wielu filmów czy wydarzeń, które w ten sposób jednoczą ludzi, poza wydarzeniami sportowymi.
Aby dowiedzieć się więcej o tym, jak bliski rzeczywistości jest serial HBO, sprawdźcie, jak wyglądała nasza rozmowa z obsadą "Franczyzy", podczas której grający jedną z głównych ról Billy Magnussen podzielił się absurdalną anegdotą ze swojej kariery. A jeśli jesteście ciekawi, czy warto zaczynać swoją przygodę z "Franczyzą", koniecznie zerknijcie tutaj: Franczyza – recenzja serialu HBO.