"HIMYM" (8×24): Matka wszystkich matek
Nikodem Pankowiak
14 maja 2013, 22:07
Za nami fatalny sezon "How I Met Your Mother", ale na zakończenie twórcy udowodnili, że wciąż potrafią. W finale drogi wszystkich bohaterów prowadzą do jednego miejsca. Jednak wygląda na to, że nie wszyscy przeżyją tam same szczęśliwe chwile. UWAGA, TEKST ZAWIERA WSZYSTKIE MOŻLIWE SPOILERY!
Za nami fatalny sezon "How I Met Your Mother", ale na zakończenie twórcy udowodnili, że wciąż potrafią. W finale drogi wszystkich bohaterów prowadzą do jednego miejsca. Jednak wygląda na to, że nie wszyscy przeżyją tam same szczęśliwe chwile. UWAGA, TEKST ZAWIERA WSZYSTKIE MOŻLIWE SPOILERY!
Mam dylemat. Finał 8. serii "How I Met Your Mother" był naprawdę przyjemny. Co prawda okazji do śmiechu było niewiele (jak przez całą serię), ale pierwszy raz od dawna oglądanie nie sprawiało mi bólu, wręcz przeciwnie, bardzo miło spędziłem te 20 minut z haczykiem. Twórcy serialu udowodnili, że nadal potrafią nie obrzydzać życia widzom, jeśli tylko się postarają. Skąd zatem ten dylemat? Zastanawia mnie czy dobra ocena finałowego odcinka może przysłonić mi obraz fatalnego całego sezonu. Nie, raczej nie. Na pewno nie. Twórcom należy się chłosta za to, co zrobili z serialem. Dziś odpuszczę sobie jednak znęcanie się nad nimi, wrócę do tego być może w innym tekście.
Wszystko powoli zbliża do szczęśliwego końca. Wiemy, że spędzająca sen z powiek widzom Matka jest już tuż tuż, niemal na wyciągnięcie ręki. Ręki Teda, bo widzowie zdążyli poznać jej twarz. Całkiem miłą twarz, muszę dodać. Musimy jednak poczekać do września, aby zobaczyć, jak rozwiązane zostaną wszystkie wątki. Czy Ted wyjedzie do Chicago i jak zareaguje na widok swojej przyszłej ukochanej? Czy faktycznie dojdzie do ślubu Barneya i Robin? Co zrobi Marshall? Pytań jest naprawdę sporo, to tylko kilka tych przychodzących na myśl jako pierwsze, odpowiedzi póki co zostały zawieszone w próżni.
Ted. Facet naprawdę przechodzi przez trudny okres. Wyremontował dom, tylko po to, by go sprzedać i przenieść się do Chicago. Motywy jego decyzji są jasne: kobieta jego życia wychodzi za mąż za jego przyjaciela, przebywanie w ich pobliżu nie byłoby dobre dla nikogo. Muszę przyznać, że trochę mi go żal. Facet musiał sporo wycierpieć, bo twórcy zwlekali z pokazaniem jego przyszłej wybranki niemal w nieskończoność. Szczęście jest coraz bliżej, jednak przez te kilkadziesiąt godzin, które dzielą jego i Matką od spotkania, jeszcze wiele może się zdarzyć. I raczej nie będzie to nic dobrego. Po tygodniu oczekiwania dowiedzieliśmy się także, co wydarzyło się w parku. Otóż nic. Ted wybrał optymalne rozwiązanie – ucieczkę. Na dodatek nasz bohater stąpa po bardzo kruchym lodzie w kwestii prezentu ślubnego.
Lily i Marshall. Od przeprowadzki do Rzymu dzieli ich już tylko kilka dni. Problem pojawia się wtedy, gdy ukochana teściowa Lily dowiaduje się o planach swojego syna i jego żony. Marshall wyjeżdża na tydzień do Minnesoty, aby udobruchać mamusię, ta jednak wydaje się zupełnie nieugięta. Z uśmiechem na ustach daje do zrozumienia, że zrobi wszystko, aby zatrzymać ich jednak najbliżej siebie. Wydaje się, że rozwiązanie jej problemu spada prosto z nieba. Marshall ma szansę zostać sędzią, choć nie wydaje się szczególnie szczęśliwy z tego powodu. Wszystko dlatego, że będzie musiał powiedzieć o tym żonie, a ta zapewne nie zareaguje entuzjastycznie na perspektywę pozostania w Nowym Jorku. Dobrze, że wreszcie obdarowano tę dwójkę jakimś sensownym wątkiem. Jako wiecznie zmęczeni rodzice stawali się już nieznośnie irytujący.
Robin i Barney. Do ślubu coraz bliżej, wydaje się, że nic nie może go zepsuć. A jednak cały czas mamy wrażenie, że coś jest nie tak, zwłaszcza gdy widzimy twarz Robin pod koniec odcinka. Czyżby wciąż nie była pewna tego, co robi? Na dodatek twórcy kolejny już raz nieco zagmatwali sytuację poprzez pokazanie nam retrospekcji, których akcja ma miejsce tuż przed ślubem Teda ze Stellą. Barney wątpliwości swojej ukochanej albo nie widzi, albo nie chce ich zobaczyć. Z pewnością na ślubie coś się wydarzy, chyba wszyscy jesteśmy tego pewni. Co to będzie, dowiemy się jednak dopiero jesienią.
Matka. Jest. Wreszcie. Czekaliśmy długo, chłonęliśmy każdą, nawet najmniejszą informację na jej temat. Dziś wiemy już, jak wygląda. Jej rolę otrzymała nominowana niedawno do nagrody Tony Cristin Miloti (znana także z występu w "30 Rock", tutaj można zobaczyć popis jej możliwości i dowiedzieć się o niej trochę więcej). Niestety, póki co to tylko tyle albo aż tyle, co możemy o niej powiedzieć.
Spotkanie, które odmieni cały serial, zbliża się nieubłaganie. Choć dla wiernych fanów (są jeszcze tacy?) kilka miesięcy oczekiwania na nie będzie zapewne prawdziwą męką. Oby nie był nią także 9. sezon.