"Douglas Is Cancelled" trolluje widzów kpiną z cancel culture – recenzja brytyjskiego miniserialu
Mateusz Piesowicz
5 września 2024, 17:02
"Douglas Is Cancelled" (Fot. ITV)
Czy jeden nieopatrznie rzucony żart może zrujnować wieloletnią karierę? "Douglas Is Cancelled" przygląda się internetowej kulturze anulowania, ale robi to w sposób, który was zaskoczy.
Czy jeden nieopatrznie rzucony żart może zrujnować wieloletnią karierę? "Douglas Is Cancelled" przygląda się internetowej kulturze anulowania, ale robi to w sposób, który was zaskoczy.
Jeśli starej daty telewizyjny scenarzysta (do tego jeszcze biały i brytyjski) bierze się za cancel culture, można mieć obawy, co z tego wyniknie. Zwłaszcza jeśli osobnik ten ma już na koncie starcie z problematycznym tematem, z którego nie wyszedł z tarczą. Czy tym razem Steven Moffat ("Doktor Who", "Sherlock") spisał się lepiej, a jego nowy serial zamiast wywołać u widzów ciarki żenady, przykuje was do ekranu i skłoni do refleksji nad współczesnością?
Douglas Is Cancelled – o czym jest brytyjski serial?
"Douglas Is Cancelled", miniserial ITV, który w Polsce można oglądać na SkyShowtime, z pewnością ma ku temu potencjał, opowiadając historię, którą w różnych odsłonach znamy z rzeczywistości. Choć będąc precyzyjnym, w tym przypadku chodzi raczej o uniknięcie takiej historii, bo Douglas Bellowes (Hugh Bonneville, "Downton Abbey") wbrew tytułowi nie został (jeszcze) scancelowany. Będący synonimem spokoju, opanowania i elegancji, cieszący się powszechną sympatią prezenter newsowy znalazł się jednak w mało komfortowym położeniu – oto ktoś za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował widzów, że ich ulubieniec pozwolił sobie na opowiedzenie seksistowskiego żartu na weselu kuzyna.
Jaki to żart? Nie wiadomo. Znający Douglasa bagatelizują sprawę, mówiąc, że to pewnie jeden z jego "zwykłych" dowcipów. On sam twierdzi, że go nie pamięta, ale na pewno nie był mizoginistyczny. Wszystko to nie ma jednak najmniejszego znaczenia, bo fakty nikogo nie obchodzą, gdy sieć płonie, z czego doskonale zdają sobie sprawę próbujący zdusić problem w zarodku producent Toby (Ben Miles, "The Crown") i żona Douglasa oraz redaktorka brukowca Sheila (Alex Kingston, "Doktor Who"). W przeciwieństwie do staromodnego prezentera obydwoje dobrze wiedzący, jak trudne do opanowania i destrukcyjne jest internetowe oburzenie.
Na nic jednak ich wysiłki, na nic dramatyczne apele Claudii (Madeleine Power, "Upadek królestwa") – córki Douglasa (i aktywistki!), która bardzo nie chciałaby scancelować własnego ojca. Burza już się rozpętała. A jakby tego było mało, oliwy do ognia dolała współprowadząca z Douglasem program "Live at Six" i mająca gigantyczne zasięgi Madeline Crow (Karen Gillan, "Doktor Who"). Czy wsadzenie przez nią kija w mrowisko było tylko niefortunnym błędem mającej dobre intencje koleżanki? A może za jej zachowaniem kryje się coś więcej?
Douglas Is Cancelled – serial (nie tylko) o cancel culture
Tego dowiecie się na przestrzeni czterech krótkich odcinków, w których aż roi się od starannie zaplanowanych przez twórcę katastrof. Wychodząc od jednego, na pozór nic nieznaczącego tweeta, śledzimy następującą po nim reakcję łańcuchową zdarzeń, które w coraz większym stopniu wymykają się bohaterom spod kontroli, prowadząc… niekoniecznie tam, gdzie się spodziewacie. O co chodzi?
Nie zdradzając za wiele, mogę powiedzieć, że "Douglas Is Cancelled" jest tylko przez pewien czas dokładnie tym, czego można było po nim oczekiwać. Czyli sprawną, pewnie zbyt dosłowną, raczej mało odkrywczą, ale w sumie celną i wystarczająco inteligentną satyrą na dzisiejsze media oraz wydające błyskawiczne wyroki internetowe społeczeństwo. Na to się zapowiadało, dokładnie to otrzymaliśmy i wydawało się, że w ten sposób dopłyniemy do samego końca. Nic z tego.
Twórca postanowił bowiem widzów strollować, nie tyle porzucając wiodący temat serialu, co kierując uwagę oglądających na inny, wcześniej stanowiący ledwie dostrzegalne tło aspekt historii. Omawianie go bez spoilerowania byłoby jednak zbędną gimnastyką słowną, więc pozwólcie, że nie będę tego robił. Ograniczę się do stwierdzenia, że choć rozumiem, co za nim stoi, i uważam sam ruch za pomysłowy, śmiały i dobrze wykonany, to mimo wszystko nie jestem do końca przekonany wobec celowości umieszczenia go właśnie tutaj. A może nawet czuję się lekko rozczarowany faktem, że ostatecznie "Douglas Is Cancelled" nie okazał się tym, co nam obiecywano.
Douglas Is Cancelled to satyra na współczesny świat
Co w takim razie dostaliśmy w zamian? Przede wszystkim fabułę, którą pomimo słabostek i towarzyszących jej wątpliwości śledzi się naprawdę nieźle, także po rzeczonym twiście. Ostre i dobrze napisane dialogi, przyzwoite proporcje między udanymi i nieudanymi żartami, szybkie tempo – jest tu wszystko, co sprawia, że całość ogląda się z przyjemnością. Choć jej skala będzie w dużej mierze zależeć od tego, na ile wasz światopogląd zgadza się z tym prezentowanym przez Moffata, który… cóż, pasuje jak ulał do wspomnianego na wstępie przedstawiciela swojego pokolenia.
Czy to zarzut wobec serialu? I tak, i nie. Tam gdzie jedni zobaczą tyradę podstarzałego scenarzysty na zmieniający się świat, inni dostrzegą celne wypunktowanie absurdów współczesności. Ktoś doceni sposób, w jaki "Douglas Is Cancelled" uderza bez litości w powszechną hipokryzję, wybiórczą moralność czy tabloidowy brak skrupułów, a ktoś inny zarzuci serialowi płytkość i dążenie do banalnych konkluzji w rodzaju niedorzecznego młodzieńczego idealizmu czy cynizmu przedstawicieli mediów. I właściwie każdy będzie mieć rację.
Rzecz jednak nie w tym, żeby się z twórcą zgadzać lub nie. O wiele istotniejsze jest, czy potrafi on opowiedzieć swoją historię w przykuwający uwagę sposób, a pod tym względem nie da się Moffatowi wiele zarzucić. Jasne, "Douglas Is Cancelled" nie jest jego największym dziełem i pewnie zapomnicie o nim wkrótce po obejrzeniu. Spędzony przy serialu czas nie będzie jednak stracony, bo zdecydowanie ma on coś do powiedzenia i umie to zrobić w atrakcyjnym stylu.
Douglas Is Cancelled – czy warto oglądać serial?
W tym natomiast ogromna zasługa nie tylko twórcy, ale również wykonawców, którzy są najmocniejszym atutem produkcji i pozostają nim do samego końca, bez względu na kierunek, jaki obiera fabuła. Hugh Bonneville i Karen Gillan (zwłaszcza ona), nie dość, że perfekcyjnie obsadzeni, potrafią też świetnie oddać dynamikę relacji między swoimi postaciami, która zwłaszcza w drugiej połowie sezonu nabiera rumieńców.
Mając tych dwoje, uzupełniając ich świetnym drugim planem i niewielkimi, ale wyrazistymi rolami Simona Russella Beala ("Ród smoka") czy Nicka Mohammeda ("Ted Lasso"), można mierzyć bardzo wysoko. Twórcy "Douglas Is Cancelled" to robią, potrafiąc nie tylko rzucać mniej czy bardziej udanymi żarcikami albo przewracać oczami w reakcji na powszechną głupotę. Moffat do spółki z reżyserem Benem Palmerem ("Rodzice") pokazują, że stać ich na znacznie więcej, w tym nawet na porzucenie wygodnej branżowej satyry na rzecz intensywnego i krępującego dramatu. Tak, to nadal ten sam serial!
Jak zatem widzicie, produkcja ITV ma do zaoferowania naprawdę sporo. Kwestia sporna, to czy wszystko było tu rzeczywiście potrzebne i czy serial nie wyszedłby lepiej na skupieniu się na wyjściowym temacie. Szczególnie, że finałowe rozwiązania nie tylko od niego odchodzą, kierując całość w zupełnie inną stronę, ale są przy tym zwyczajnie dyskusyjne, żeby nie użyć mocniejszych słów. A może to po prostu kolejne lewackie szaleństwo?