"Top of the Lake" (1×06-07): Hipnotyzujący finał
Nikodem Pankowiak
18 kwietnia 2013, 20:11
Ostatni odcinek "Top of the Lake" już za nami, a zakończenie całej historii zaszokuje niejedną osobę. Świetny serial pożegnał się z widzami w wyśmienitym stylu. Spoilery!
Ostatni odcinek "Top of the Lake" już za nami, a zakończenie całej historii zaszokuje niejedną osobę. Świetny serial pożegnał się z widzami w wyśmienitym stylu. Spoilery!
Nie oszukujmy się, "Top of the Lake" nie będzie serialem, który za kilka lat będziemy nazywać kultowym. Niestety, ale przepiękne dzieło Jane Campion przeszło niezauważone przez większość fanów seriali. Być może byłoby inaczej, gdyby emitowany był przez bardziej popularną stację. Poza tym to produkcja dość trudna, zdecydowanie nie dla wszystkich. Twórczyni postawiła widzom wysokie wymagania, jednak jeśli je spełnimy, otrzymamy w zamian coś niesamowitego.
Nawet jeśli ktoś nie chce przedzierać przez najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, pokocha "Top of the Lake" za niesamowite widoki, jakimi jesteśmy raczeni w każdym odcinku. Zdjęcia sprawiające, że miejsce akcji wydaje nam się jeszcze bardziej tajemnicze to jeden z najmocniejszych punktów całego serialu. Jezioro po zmroku, mgła, niebezpieczne zbocza gór… Oglądając to wszystko, miałem ciarki plecach a jednocześnie chciałem tam być, zagłębić się w ten nieznany ląd i zostać tam na zawsze. Nowa Zelandia wygląda tutaj jak miejsce z innej rzeczywistości, co bardzo wpływa na niespotykany nigdzie indziej klimat.
Ten piękny świat jest jednak bardzo brutalny, o czym przekonała się Tui Mitcham oraz poszukująca jej Robin Griffin. Dwugodzinny finał przynosi odpowiedzi na wiele pytań, pokazuje nam rzeczy, o których chyba wolelibyśmy nie wiedzieć. Zanim jednak do tego dojdzie, zostajemy świadkami kilku wstrząsających scen, m.in. śmierci Jamiego czy Matta mierzącego z broni do swojego dopiero co narodzonego wnuka. Robin dowiaduje się, że jest córką Mitchama, jednak ani przez moment nie myśli o tym, by zrezygnować z romansu z Johnno (ale od początku wie, że Matt mówi prawdę, w końcu niechęć jej zmarłej matki wobec tego związku nie wzięła się znikąd).
Od pierwszego odcinka można było mieć wrażenie, że w "Top of the Lake" nic nie jest takie, jak nam się wydaje. Każda z osób pojawiających się na ekranie ma jakąś tajemnicę lub żyje w swoim własnym małym świecie. Niektóre z sekretów są mniej, inne bardziej groźne. Właściwie od początku mogliśmy podejrzewać, że Al nie jest do końca czystą postacią, jednak chyba mało kto spodziewał się tego, co zobaczyliśmy na końcu. Ja sam przypuszczałem, że jego rola w całej historii sprowadza się głównie do chronienia narkotykowego interesu Matta. Finał śledztwa, dzięki któremu Robin mogła spojrzeć w głąb siebie, był naprawdę szokujący.
W dużej mierze poszukiwania Tui są tylko pretekstem do tego, aby główna bohaterka poznała się na nowo, zmierzyła z własnymi lękami i demonami przeszłości. Walka z nimi jest bardzo bolesna, widzimy to podczas jej wizyty u GJ. Właśnie, skoro już jesteśmy przy przywódczyni zagubionych kobiet, warto przez moment pochylić się nad tym wątkiem. Wiązałem z nim spore nadzieje i, niestety, bardzo się rozczarowałem. Postać grana przy Holly Hunter intryguje, ale jej historia nie została rozwinięta tak, jak powinna. Najlepsza scena z jej udziałem to chyba rozmowa z Tui pod sam koniec odcinka i odejście z Raju. W ogóle, cały serial pozostawił za sobą wiele niezamkniętych wątków. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek powrócimy do tej historii, nawet jeśli nie, nie powinniśmy tego traktować jako wadę. Po prostu tak jak w życiu, pewne rzeczy się kończą, a inne zaczynają lub trwają nadal.
Jane Campion zaserwowała hipnotyzującą historię, którą się zachwycam, choć czasem trudno mi ten zachwyt ubrać w słowa. Mam nadzieję, że krytycy nie zapomną o "Top of the Lake" podczas nominacji do nagród Emmy. Oklaski należą się właściwie wszystkim, od reżyserki i scenarzystki w jednym, przez operatorów, po aktorów z genialną Elisabeth Moss na czele. Mam nadzieję, że Sundance Channel śmiało wejdzie na serialowy rynek i kolejne produkcje tej stacji będą równie udane.