"Justified" (4×13): Ci, którzy przetrwali
Marta Wawrzyn
7 kwietnia 2013, 16:33
Przed nami znów prawie rok czekania na "Justified". Wspaniały, pełen zaskakujących pomysłów, błyskotliwych dialogów i znakomitych występów gościnnych, 4. sezon serialu zakończył się doskonałym finałem. Spoilery.
Przed nami znów prawie rok czekania na "Justified". Wspaniały, pełen zaskakujących pomysłów, błyskotliwych dialogów i znakomitych występów gościnnych, 4. sezon serialu zakończył się doskonałym finałem. Spoilery.
Od 2. sezonu "Justified" zaskakuje właściwie co roku. Tym razem postawiono na niekonwencjonalną zagrywkę – to, co wydawało się główną zagadką sezonu (tożsamość Drew Thompsona), zostało wyjaśnione w jego trakcie. Następnie zaś scenarzyści zajęli się pokazywaniem "krajobrazu po" oraz zamknięciem wszystkich innych wątków. W związku z tym ci z nas, którzy liczyli na finał wypełniony fajerwerkami, mogą poczuć się nieco zawiedzeni.
Odcinek "Ghosts" był bowiem, jak na możliwości "Justified", spokojny i kameralny. Ręka w górę, kto, zobaczywszy zbirów w domu Winony, pomyślał, że Raylan będzie z nimi walczył przez większość finału. A tu proszę – dwie minuty i po sprawie. To była tylko przystawka, daniem głównym okazała się rozgrywka z Nickym Augustine'em (fantastyczny Mike O'Malley. Pisałam to już przy okazji hitów tygodnia, ale powtórzę: facet wymiatał w tej roli).
W trakcie sezonu pojawiało się wiele sugestii na temat mrocznej strony naszego ulubionego stróża prawa. Ale dopiero w finale wrócił w pełnej krasie Raylan, jakiego od dawna nie było – zimno kalkulujący mściciel. Scena, w której szeryf w kapeluszu bez mrugnięcia okiem zezwala na coś, co de facto było egzekucją, jest przejmująca i każe zapytać, co z tym facetem będzie dalej. "Ciekaw jestem, co sobie powtarzasz przed snem, co pozwala ci się budzić i udawać, że nie jesteś złym facetem", zapytał go wcześniej Boyd. Też jestem ciekawa. Pamiętam oczywiście, jak zaczęło się "Justified", wiem, że Raylan specjalnie się nigdy nie wahał, zanim nacisnął spust, ale i tak mam wrażenie, że zabrnął dużo dalej. I że tego, co zrobił, już nie da się tak łatwo usprawiedliwić.
Nawiasem mówiąc, zachwyciło mnie, że Nicky siedział w aucie zginął podziurawiony kulami – jak niegdyś Clyde. I tylko Bonnie u jego boku zabrakło. Frapują mnie też wynikające z tej egzekucji zmiany na szczycie gangsterskiej władzy. Sammy Tonin, pod nim Wynn Duffy, pod nim Boyd Crowder. Hm…
Właśnie, Boyd. Boyd niewątpliwie jest największym przegranym finału, przynajmniej spośród tych, którzy przetrwali. Jego dramatyczne próby uratowania Avy przed nieuniknionym nie mogły skończyć się dobrze. Nie będzie sielanki, nie będzie domu na przedmieściu, będą wizyty w więzieniu. Ava będzie miała dużo czasu, by przemyśleć swoje życiowe wybory. Pamiętacie, jak na początku sezonu powiedziała do Ellen May, że nie ma zbawienia dla ludzi takich jak one? Te słowa przypomniały mi się, kiedy ją aresztowano, i kazały mi pomyśleć, że może skończyć jak Arlo.
Po tym sezonie w ogóle odnoszę wrażenie, że bohaterowie "Justified" zmierzają na dno. Dla każdego to dno co innego będzie oznaczać, ale z raz obranego kierunku nie da się zawrócić. Na początku serialu urocze przepychanki słowne były lekkie i przyjemne, teraz niemal wszystkie rozmowy szeryfa w kapeluszu z facetem, którego trudno zrozumieć bez słownika (swoją drogą, Nicky Augustine naprawdę zgrabnie podsumował sposób wysławiania się Boyda) przyprawione są goryczą.
Nawet jeśli Raylan powiedział Artowi, że będzie dobrze spał nocą, nie sądzę, żeby tak miało być. Owszem, zrobił, co trzeba, żeby ratować rodzinę. My to wiemy, on to wie. Ale tych mar nazbierało się już po prostu za dużo. Kończąca sezon scena, w której zastępca szeryfa popija piwo, patrząc na groby rodziców i czekający na swoją ofiarę nagrobek z napisem "Raylan Givens", a my słuchamy "You'll Never Leave Harlan Alive", to najdoskonalsze podsumowanie, jakie jestem sobie w stanie wyobrazić.
Niby wszystko ułożyło się dobrze – Winona i dziecko są bezpieczni, Raylan będzie tatą i może nawet czeka go jakaś namiastka normalności. Ale z drugiej strony on nigdy nie przestanie być synem Arlo, facetem wyjętym spod prawa z odznaką szeryfa, właścicielem nagrobka z własnym nazwiskiem na podwórku. Niezależnie od tego, ile młodych dziewczyn wejdzie mu do łóżka i jak wiele przydarzy mu się przygód, o których marzą mali chłopcy, Raylan Givens zawsze już pozostanie na swój sposób "uszkodzony".
Po tym sezonie nie mam wątpliwości (nie żebym kiedykolwiek je miała), że "Justified" to jeden z najlepszych emitowanych obecnie seriali. Właściwie każdy odcinek był dobry, bardzo dobry albo rewelacyjny. Po czterech latach wciąż jestem zachwycona klimatem tak jak na początku. Scenariusz napisany został perfekcyjnie, a dialogi w 4. sezonie to po prostu mistrzostwo. Postacie drugoplanowe z sezonu na sezon wydają się coraz ciekawsze. Aktorzy nie mają sobie równych, a występy gościnne (Patton Oswalt, Joe Mazzello, Mike O'Malley i inni) znów zapamiętam na długo.
Wspaniały finał, znakomity sezon.