"Maxton Hall – Dwa światy" bardzo chce być naszą nową "Szkołą dla elity" – recenzja serialu Prime Video
Karolina Noga
9 maja 2024, 17:13
"Maxton Hall - Dwa światy" (Fot. Amazon Prime Video)
Amazon Prime Video zachęca, by w majowe popołudnie zanurzyć się w kolejnej młodzieżowej historii z gatunku "dobra dziewczyna i zły chłopiec", czyli serialu "Maxton Hall – Dwa światy". Tylko czy faktycznie warto to oglądać?
Amazon Prime Video zachęca, by w majowe popołudnie zanurzyć się w kolejnej młodzieżowej historii z gatunku "dobra dziewczyna i zły chłopiec", czyli serialu "Maxton Hall – Dwa światy". Tylko czy faktycznie warto to oglądać?
Ambitna stypendystka z biednej rodziny próbująca radzić sobie w prestiżowej prywatnej szkole dla bogaczy – nie, to nie nowy sezon "Szkoły dla elity", tylko skrócony opis serialu "Maxton Hall – Dwa światy". Główną bohaterką produkcji Amazona jest Ruby (Harriet Herbig-Matten, "Córunia tatunia"), uczennica prywatnej szkoły Maxton Hall, która przez przypadek odkrywa tajemnicę, jaką skrywa szkolna "królowa pszczół".
Okoliczności zmuszają ją do konfrontacji z uprzywilejowanym, a do tego aroganckim Jamesem (Damian Hardung, "Imię róży"), który za wszelką cenę nie chce, by sekret wyszedł na jaw. Ale Ruby nie da się tak łatwo uciszyć. Między nastolatkami rodzi się napięcie, które niespodziewanie prowadzi do rozkwitu romantycznych uczuć.
Maxton Hall – o czym jest serial Amazon Prime Video?
Amazon Prime Video nie jest świeżakiem w tworzeniu produkcji dla młodzieży – wystarczy przypomnieć hit, jakim okazał się serial "Tego lata stałam się piękna". Składający się z sześciu odcinków (widziałam przedpremierowo całość) niemieckojęzyczny serial "Maxton Hall – Dwa światy", który powstał na podstawie bestsellerowej trylogii Mony Kasten, teoretycznie ma szansę powtórzyć ten sukces. Teoretycznie, bo już czytając opis produkcji, nietrudno odnieść wrażenie, że czeka nas seans historii wyjętej żywcem z Wattpada (portal umożliwiający pisanie/czytanie własnych historii i fan fiction). Stety niestety – jest to słuszne wrażenie.
Ambitna, stroniąca od używek i imprez dziewczyna, dla której liczą się oceny, oraz bogaty chłopak, bożyszcze szkoły i świetny sportowiec. "Maxton Hall" już na wstępie serwuje nam do bólu schematyczną relację w popularnym tropie, gdzie nasi bohaterowie oczywiście na początku będą się nienawidzić, by później zapałać namiętnym uczuciem do siebie. Serial podąża ślepo za schematami i o ile "Tego lata stałam się piękna" czy nawet netfliksowe "Moje życie z Walterami" wyciągały z nich co najlepsze, to "Maxton Hall" możemy śmiało określić mianem telenoweli dla młodzieży.
Problem stanowi fakt, że główni bohaterowie są stworzeni kropka w kropkę według przemaglowanego na milion sposób schematu. Nie ma w nich żadnej autentyczności, a przerysowana gra aktorska Harriet Herbig-Matten i Damiana Hardunga temu nie pomaga. Zmuszeni do współpracy nastolatkowie wciąż się przekomarzają i przerzucają się obelgami, by w błyskawicznym tempie przejść do flirtu i deklaracji głębokich uczuć. Jak to w takich historiach bywa, Ruby i James wzajemnie się od siebie uczą, problem w tym, że szybko dzieje się zdecydowanie za szybko, by faktycznie w to uwierzyć.
Maxton Hall bardzo by chciało być drugą Szkołą dla elity
Oglądając serial, można odnieść wrażenie, że ktoś opowiada nam fan fiction w stylu wspomnianej "Szkoły dla elity" czy innej "Plotkary". Narracja głównej bohaterki z offu tylko podbija to odczucie, często niepotrzebnie streszczając i wyjaśniając akcję. To m.in. dzięki niej dowiadujemy się, że James to "usposabia wszystko, co złe w świecie bogatych". I może ten zabieg nie byłby taki najgorszy, jednak momentami Ruby, mówiąc wprost, przynudza, zarzucając widza górnolotnymi frazesami.
Dodatkowo, akcja "Maxton Hall" jest do bólu przewidywalna – wystarczy obejrzeć kilkanaście minut 1. odcinka, by trafnie zgadnąć co wydarzy się w kolejnych. Plusem na pewno są ładne miejscówki – zamek Marienburg wspaniale "zagrał" tytułową szkołę – a także popularna muzyka, która zgrabnie wpisuje się w klimat serialu.
Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to ciężko napisać o nich coś więcej, poza tym że są i również wpisują się w stereotypowe role. Wredna dziewczyna? Jest. Kolega gej? Jest. Nieco szalona przyjaciółka? Jest. Jednak wszystkie wątki zostały upchane w zaledwie sześć odcinków, przez co trudno im wybrzmieć i koniec końców uwaga najbardziej skupia się na relacji pomiędzy Ruby i Jamesem. Pomimo tego, że bohaterowie są dość tokenowi, to trzeba oddać, że sprawnie sparowano ze sobą aktorów – fizyczne przyciąganie pomiędzy Ruby i Jamsem jest wyraźnie widoczne, a aktorzy z chemią radzą sobie nieźle. Na ładnych ludzi przyjemnie jest popatrzeć i jestem przekonana, że ta dwójka zrobi istną furorę na TikToku czy X (Twitterze).
Maxton Hall – czy warto oglądać młodzieżowy serial?
Całkiem przyzwoicie wyszło także pokazanie kontrastu pomiędzy tytułowymi "dwoma światami". Ruby ma kochającą rodzinę, a sceny, w których spędza czas z rodzicami i młodszą siostrą; całość wręcz emanuje ciepłem. Dom Jamesa jest dokładnym przeciwieństwem – dosłownie wieje w nim chłodem, a akcja szybko pokazuje, dlaczego chłopak marzy o wyrwaniu się spod władzy surowego ojca.
"Maxton Hall – Dwa światy" pomimo licznych wad ma w sobie coś przyjemnie znajomego, co zapewne sprawi, że znajdzie swoich fanów. To historia, przy której nie musimy zwracać większej uwagi na fabułę – jest prosta, nieskomplikowana, głupiutka, a przy tym niewymagająca. Czy to dobry serial? Absolutnie nie. Czy znajdzie swoją grupę docelową? Bez wątpienia. Każda potwora ma swojego amatora i tego typu produkcje – nawet/zwłaszcza jeśli są przewidywalne – mają wzięcie.
Jeśli nie macie nic lepszego do oglądania, bądź po prostu potrzebujecie typowego "odmóżdżacza", to "Maxton Hall" prawdopodobnie spełni wasze oczekiwania. Wywołuje ciarki żenady, ale też wciąga i na chwilę pomaga zapomnieć o problemach.