Wątek Toranagi w "Szōgunie" znalazł odbicie w prawdziwym życiu aktora. "Czułem podobieństwo"
Karol Urbański
29 kwietnia 2024, 12:13
"Szōgun" (Fot. FX)
Hiroyuki Sanada zbiera szereg pochwał za tytułową rolę w "Szōgunie". W jednym z wywiadów aktor przyznał, że rzeczy, przez które przechodzi Toranaga wydały mu się podobne do jego doświadczenia przy pracy nad serialem. Spoilery.
Hiroyuki Sanada zbiera szereg pochwał za tytułową rolę w "Szōgunie". W jednym z wywiadów aktor przyznał, że rzeczy, przez które przechodzi Toranaga wydały mu się podobne do jego doświadczenia przy pracy nad serialem. Spoilery.
"Szōgun" to serial, którym zgodnie zachwycili się niemal wszyscy. Co ciekawe, aktor wcielający się w Toranagę, czyli Hiroyuki Sanada, przyznał ostatnio, że czuł duże podobieństwo między swoją postacią a swoim własnym doświadczeniem. O co mu dokładnie chodziło?
Szōgun – Hiroyuki Sanada mocno związał się z Toranagą
Sanada udzielił wywiadu serwisowi Collider, gdzie poruszył kwestię swego przywiązania do odgrywanej przez siebie roli w "Szōgunie". Okazało się, że w pewnym sensie aktor odczuł na własnej skórze trudności, z którymi borykał się Toranaga. Chodziło o początkową niechęć Toranagi do zostania szōgunem – to odzwierciedliło się w doświadczeniu Sanady, który na samym początku kwestionował swe zaangażowanie w charakterze producenta serialu.
— Czułem między nami podobieństwo. Tym razem otrzymałem tytuł producenta, którego wcześniej nie chciałem, ale ten tytuł pomógł mi uczynić serial bardziej autentycznym i wszyscy mnie słuchali. Na planie zdałem sobie sprawę: "Aha, potrzebowałem tego stanowiska, by stworzyć lepszy serial lub film". Tak jak Toranaga. (śmiech) Starał się jak mógł, a potem wygrał bitwę. Potem otrzymał tytuł szoguna. Ja i Toranaga – to niemal się pokrywa. Ten tytuł ma też takie znaczenie dla niego.
Aktor zwrócił też uwagę na to, że – choć Sanada jest bardzo zamkniętą postacią – poszczególne sceny, w których bohater bardziej się otwiera, okazały się katartycznym doświadczeniem. Momenty, w których Toranaga pokazuje nieco więcej emocji – jak choćby w scenie śmierci Hiromatsu – wzięły się zatem w dużym stopniu od samego Sanady.
— Tak, trudno to ukryć. Ale w niektórych momentach pokazywałem jego wnętrze, małą podpowiedź czegoś, choćby tylko dla publiczności. [Znalezienie] tej równowagi była najważniejszą i najtrudniejszą częścią. "Ile mogę pokazać publiczności, a ile nie?".
Jeśli interesują was kulisy hitu stacji FX, koniecznie sprawdźcie nasze wyjaśnienie finału "Szōguna". W międzyczasie możecie też dowiedzieć się, czemu w finale "Szōguna" zabrakło wojny, a także co może wydarzyć się po zakończeniu serii – twórcy powiedzieli bowiem, że możliwą opcją jest adaptacja innej książki Jamesa Clavella.