Tej śmierci w "Problemie trzech ciał" nie spodziewał się chyba nikt. "Gra o tron" uśpiła czujność widzów?
Karolina Noga
30 marca 2024, 14:03
"Problem trzech ciał" (Fot. Netflix)
"Problem trzech ciał" tak jak "Gra o tron" obfituje w zwroty akcji – nie brakuje także brutalnych zgonów. Tymczasem jeden z aktorów wyjaśnił, w jaki sposób hit HBO uśpił czujność widzów Netfliksa. Uwaga na spoilery!
"Problem trzech ciał" tak jak "Gra o tron" obfituje w zwroty akcji – nie brakuje także brutalnych zgonów. Tymczasem jeden z aktorów wyjaśnił, w jaki sposób hit HBO uśpił czujność widzów Netfliksa. Uwaga na spoilery!
"Problem trzech ciał" to nowa produkcja twórców "Gry o tron", Davida Benioffa i D.B. Weissa, a na ekranie nie brakuje gwiazd hitu HBO. I to właśnie "Gra o tron" mogła sprawić, że wielu widzów nie spodziewało się dramatycznego twistu z 3. odcinka.
Problem trzech ciał – Gra o tron uśpiła czujność widzów
John Bradley, wcześniej znany fanom jako Sam Tarly z GoT, występuje w "Problemie trzech ciał" jako Jack Rooney. Uroczy śmieszek, który wykorzystał naukową wiedzę do zbudowania przekąskowego imperium, szybko zdobył sympatię widzów, by w 3. odcinku ponieść okrutną śmierć. Zdaniem aktora to dzięki temu, że w "Grze o tron" jego bohater przeżył do samego końca, widzowie zupełnie nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Jak powiedział Bradley w rozmowie z serwisem Radio Times:
— To było trochę tak, że miałem trzy odcinki, aby sprawić, żeby ludzie przejęli się tym, co się stało. Myślę, że sprawianie, by ludzie się przejmowali, to jedna z najbardziej niedocenianych i najtrudniejszych rzeczy, jakie można zrobić w filmie i telewizji. Mam trzy odcinki, w których dzieje się wiele innych rzeczy, aby zbudować wystarczającą więź z publicznością, by za nim tęsknili, kiedy odejdzie. (…)
To także gra z oczekiwaniami, ponieważ nie zabili mnie w "Grze o tron", więc ludzie myślą, że nie zrobią tego tutaj. A potem odchodzę tak wcześnie, a jeszcze wcześniej widzisz, jak on zostaje zabity kilka razy w grze, więc nie jesteś nawet pewien, czy to prawda. Ale lubię myśleć, że kiedy on odchodzi, następuje zmiana tonu. Nagle jest trochę mniej zabawnie i wszystko staje się nieco poważniejsze… Jeśli zginiesz, chcesz po prostu poczuć, że jest to coś wartościowego i ważnego.
Aktor w rozmowie z Serialową przyznał, że początkowo czuł się nieco rozczarowany szybkim pożegnaniem z rolą Jacka, jednak koniec końców był z tego zadowolony i uważa, że śmierć jego bohatera dostarczy widzom podobnych wrażeń, jakie były przy oglądaniu "Gry o tron", gdzie postacie ginęły bez ostrzeżenia.
— Oni zawsze zabijali te postacie, co do których się nie spodziewałeś, że to zrobią. I w pewnym sensie schlebia mi to, że oni pomyśleli, że publika się tym przejmie. A ja to z radością przyjąłem. I wiesz, moją pracą było mieć trzy odcinki na zbudowanie więzi z publicznością. Ale gdy tylko dowiedziałem się, że to się wydarzy, zrozumiałem, czemu to zrobili. A moja praca i czas, jaki dostałem, były jasno określone – wyjaśnił.
Fani byli w szoku, widząc śmierć Jacka, tymczasem dla Bradleya o wiele gorszy od ekranowej śmierci okazał się okrutny kawał z Manchester City, którzy zafundowali mu showrunnerzy. Jeśli już jesteście po seansie, tutaj przeczytacie, na jakim etapie są prace nad 2. sezonem "Problemu trzech ciał".