"Vikings" (1×03): Chciwość jest dobra
Andrzej Mandel
19 marca 2013, 19:09
O ile po pierwszym odcinku byłem raczej na "nie", o tyle po kolejnych, szczególnie po "Dispossessed", zmieniłem kurs. "Vikings" ma coś w sobie.
O ile po pierwszym odcinku byłem raczej na "nie", o tyle po kolejnych, szczególnie po "Dispossessed", zmieniłem kurs. "Vikings" ma coś w sobie.
Pierwszy odcinek "Vikings" był słaby. Poza klimatyczną czołówką i obietnicą interesującej historii nie było w nim nic, co mogłoby przyciągnąć. Było nudno i nie tylko ja odniosłem takie wrażenie – spadek oglądalności o ponad 30% jest dowodem na to, że widzowie zagłosowali pilotami.
Ci, którzy poddali się po pierwszym odcinku, stracili jednak wiele. Akcja "Vikings" rozkręca się nieśpiesznie, ale wciąga coraz bardziej. To, co było wadą w "Rites of Passage", teraz jest zaletą, bo pozwala zżyć się z wikingami, ich problemami i nieskomplikowaną mentalnością. Dzięki temu trzymamy kciuki za Ragnara (Travis Fimmel) i jego bandę.
Trzeba przyznać twórcom, że starają się dobrze oddać realia epoki. Nie widzę "amerykanizacji" czy uwspółcześniania motywów bohaterów. Ragnar chce bogactw i sławy, nie bredzi nam o konieczności postępu i innych podobnych, co zazwyczaj jest wadą seriali historycznych. Nie lituje się też nad mnichem, tylko używa go jako źródła informacji. To wszystko są motywy, które mogły kierować człowiekiem z tamtej epoki. Zresztą, chciwość jest czymś, co kieruje nami do dzisiaj. Wystarczy się rozejrzeć, by znaleźć współczesnych wikingów.
Mocną stroną serialu nadal pozostają zdjęcia. Mimo kilku zgrzytów związanych ze zbyt wyraźnymi komputerowymi efektami, widoki wciąż są piękne. Wiele scen przykuwa uwagę, i wcale nie mam na myśli tylko sekwencji, w których okręt wpływa do fiordu. Jest też miejsce na humor – jak w scenie "kuszenia" mnicha.
Wygląda na to, że dostaliśmy nieśpiesznie rozwijającą się historię o wikingach, w której jest miejsce na uczucia, iście bizantyjskie intrygi i dużo krwi. Całość ogląda się dobrze, choć bez specjalnej ekscytacji. I to właśnie mi się podoba.