"Mary & George" to seks, orgie i morderstwa w kostiumie – recenzja miniserialu z Julianne Moore
Mateusz Piesowicz
8 marca 2024, 10:01
"Mary & George" (Fot. Sky)
Dramat kostiumowy w niegrzecznej wersji? To nie "Gra o tron", a podrasowane dzieje XVII-wiecznej Anglii. Historii się lepiej z "Mary & George" nie uczyć, za to rozerwać się można i to nieźle.
Dramat kostiumowy w niegrzecznej wersji? To nie "Gra o tron", a podrasowane dzieje XVII-wiecznej Anglii. Historii się lepiej z "Mary & George" nie uczyć, za to rozerwać się można i to nieźle.
Prawdziwi Mary Villiers i jej syn George nie są może postaciami, które zapisały się złotymi zgłoskami na kartach historii Anglii, ale trzeba przyznać, że ich losy aż się prosiły o nowoczesną interpretację. Najlepiej taką z wieloma pikantnymi szczegółami. Jako pierwszy postarał się o nią Benjamin Woolley, autor opartej na faktach książki "The King's Assassin: The Fatal Affair of George Villiers and James I", a teraz w jego ślady poszli filmowcy, dając nam miniserial "Mary & George" – iście ognistą opowieść ubraną w historyczne szaty.
Mary & George – o czym jest serial SkyShowtime?
Produkcja telewizji Sky, którą w Polsce można oglądać na platformie SkyShowtime (są już dostępne pierwsze trzy z siedmiu odcinków, kolejne będą się pojawiać co tydzień), to fabuła inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. I proponuję od razu podkreślić sobie w głowie słowo "inspirowana", bo tych potwierdzonych historycznie faktów jest w niej raczej niewiele. A już z pewnością znacznie mniej niż ubarwiających tę opowieść smaczków. Ale czy to właściwie źle? Im lepiej zapoznawałem się z "Mary & George", tym bardziej dochodziłem do wniosku, że niekoniecznie.
Tytułowi bohaterowie tej rozgrywającej się na początku XVIII wieku historii to, jak już wspomniałem, matka i syn. Ona, Mary Villiers (Julianne Moore, "Historia Lisey"), jest ubogą szlachcianką, której ambicje znacznie przerastają jej pozycję społeczną. On, George Villiers (Nicholas Galitzine, "Chambers"), ma jej pomóc te ambicje zaspokoić, a to wszystko dzięki urodzie, jaką obdarzyła go natura. Trudne do realizacji? Nie na dworze króla Jakuba I (Tony Curran, "Your Honor"), który, hmm, bardzo ceni sobie przystojnych młodzieńców.
Wiem, brzmi jak historia rodem z taniego erotyka. I rzeczywiście, czasem ma się wrażenie, że twórcę serialu D.C. Moore'a (zbieżność nazwisk z Julianne przypadkowa) i scenarzystów mocno przy pisaniu tej szachowo-łóżkowej rozgrywki poniosło. Rzecz w tym, że tutaj to nie wada. Wręcz przeciwnie, o ile tylko przyjmiecie do wiadomości, jakiego rodzaju rozrywkę chce się wam tu sprzedać.
Mary & George to pikantna historia o pożądaniu i władzy
A im szybciej to zrobicie, tym lepiej dla was i dla serialu, który po krótkim etapie francuskiej edukacji George'a w szermierce, tańcu i nie tylko (sami wiecie – Francja), przechodzi do konkretów. Tych się nam natomiast nie szczędzi, bo fizyczne pożądanie i władza idą tu w parze, będąc paliwem napędzającym fabułę i działania każdego z bohaterów. Od tych na samym dole drabiny społecznej począwszy, a skończywszy na koronowanych głowach.
Oglądanie jednych i drugich w ich czasem wyrachowanych, czasem zmysłowych, a czasem żałosnych staraniach to istna uczta, lecz nie z gatunku tych wyszukanych. Bo "Mary & George", mimo że realizacyjnie wymuskane i niczym nieustępujące prestiżowym brytyjskim dramatom kostiumowym od BBC, to jednak zupełnie inna kategoria serialu. Owszem, stawki są ogromne, akcja toczy się na najwyższych szczeblach, a w grę wchodzą sprawy natury państwowej czy wręcz międzynarodowej, ale to wszystko tylko przykrywka – naprawdę istotnym jest, kto kogo zaciągnie do łóżka i jak to później wykorzysta.
Mary & George – Julianne Moore błyszczy w serialu
A choć mocnych w tego rodzaju rozgrywce zawodników jest tu sporo, szybko się przekonacie, że Mary Villiers wyprzedza większość z nich o kilka długości, rozstawiając ich jak pionki, tak samo jak wielka Julianne Moore czyni z resztą obsady. Od samego początku jej bohaterkę pokazuje nam się jako kobietę, która długo czekając na swoją szansę, nie cofnie się przed niczym, gdy w końcu ją otrzyma. Nieważne więc, czy rzecz dotyczy jej samej, męża, dzieci czy króla Anglii, ona po prostu pewnie kroczy po swoje, nie zważając na czyjąś rolę w socjecie, polityczne wpływy czy bogactwo. O czymś tak błahym jak uczucia nawet nie wspominając.
W porównaniu z matką George na początku wypada blado, ale cierpliwości, zarówno on, jak i Nicholas Galitzine nabiorą z czasem większej ekspresji. Wychowanie u boku kogoś takiego jak Mary i bycie centralnym punktem uplecionej przez nią intrygi sprawi bowiem, że cherubinek zacznie się przeistaczać w poważną postać o własnych aspiracjach. Najpierw dotyczących zajęcia pozycji czołowego królewskiego faworyta w miejsce dotychczasowego, lorda Somerset Roberta Carra (Laurie Davidson, "Will"), ale z czasem sięgających znacznie wyżej. Co oczywiście będzie miało swoje konsekwencje.
Mary & George – czy warto oglądać serial SkyShowtime?
Zanim jednak do nich dojdziemy, czeka nas cała masa spisków, kłamstw, zdrad i tajemnic doprawionych ognistymi romansami, orgiami i orgietkami, a od czasu do czasu również jakimś małym morderstwem dla smaku. Twórcy "Mary & George" nie żałują widzom żadnego z tych elementów, szczodrze dysponując bogactwem możliwości, jakie daje im rosnąca pozycja Villiersów na dworze, i wyraźnie bawiąc się przy tym w najlepsze.
O dziwo, nie przeradza się to szaleństwo w fabularny chaos, bo serial do końca utrzymuje wysokie tempo i emanuje energią, w miarę przy tym trzymając się ziemi. W miarę, bo jak już pisałem, wiele zależy od waszego podejścia. Jeśli oczekujecie pełnej powagi godnej dramatu historycznego, z pewnością się rozczarujecie. Ale jeżeli liczycie na nowocześnie napisaną i zrealizowaną kostiumową dramę z mnóstwem zwrotów akcji, wyrazistymi postaciami, wulgarnym językiem i swobodnym podejściem do obyczajowości ("ciało to ciało" – jak powtarzają Mary i George), traficie w dziesiątkę.
Najlepszy w tym wszystkim jest z kolei fakt, że ani twórca, ani jego serial nie cierpią na przerost ambicji i nie próbują nam wmówić, że mamy do czynienia z nie wiadomo jakim dziełem. Nie, "Mary & George" to zabawa. Zdecydowanie dla dorosłych, ale wciąż tylko zabawa, której nadawanie przesadnie dużego znaczenia i obrażanie się na to, jak traktuje historię, byłoby, delikatnie mówiąc, nierozsądne. Może ta, było nie było nie najwyższych lotów rozrywka nie przypaść wam do gustu, jednak sam podchodząc do niej z dystansem, przekonałem się, że dworskie knowania w połączeniu z odpowiednią ilością pikanterii to nadal bardzo dobry przepis na serialowe guilty pleasure.