Twórcy oryginalnego "Awatara" nie zostawili suchej nitki na serialu Netfliksa. Dlaczego odeszli z ekipy?
Karolina Noga
24 lutego 2024, 10:14
"Awatar: Ostatni władca wiatru" (Fot. Netflix)
Na Netfliksie zadebiutował aktorski serial "Awatar: Ostatni władca wiatru" na podstawie kultowej kreskówki – i zgodnie z przewidywaniami jej fani nie są zachwyceni. Przypominamy, dlaczego twórcy oryginału opuścili projekt.
Na Netfliksie zadebiutował aktorski serial "Awatar: Ostatni władca wiatru" na podstawie kultowej kreskówki – i zgodnie z przewidywaniami jej fani nie są zachwyceni. Przypominamy, dlaczego twórcy oryginału opuścili projekt.
"Awatar: Ostatni władca wiatru" to aktorska wersja kultowej animacji "Awatar: Legenda Aanga", która pojawiła się w tym tygodniu na Netfliksie. Jej tworzenie trwało kilka lat, a ku niezadowoleniu fanów w 2020 roku twórcy oryginału ogłosili, że rezygnują ze swojego udziału w projekcie. Co było powodem tej decyzji?
Awatar: Ostatni władca wiatru bez twórców oryginału
Twórcy oryginalnej kreskówki, Michael Dante DiMartino i Bryan Konietzko, mieli pełnić funkcje showrunnerów serialu Netfliksa, czyli kierować całą produkcją i odpowiadać za tworzenie scenariusza, jednak szybko opuścili projekt. Powody ich decyzji przypomniał serwis We Got This Covered.
Michael Dante DiMartino i Bryan Konietzko opisali sytuację w sierpniu 2020 roku na swoich profilach na Instagramie po tym, jak fani zasypywali ich prośbami o nowe informacje związane z serialem aktorskim. DiMartino podkreślił, że chociaż Netflix obiecał im kreatywną wolność, to sprawy nie poszły po ich myśli.
— Kiedy Bryan i ja dołączyliśmy do projektu w 2018 roku, zostaliśmy zatrudnieni jako producenci wykonawczy i showrunnerzy. Netflix oświadczył, że zobowiązuje się do uhonorowania naszej wizji tej opowieści i wspierania nas w tworzeniu serialu. A my wyraziliśmy, jak bardzo byliśmy podekscytowani możliwością objęcia steru. Niestety, sprawy nie potoczyły się tak, jak się spodziewaliśmy. (…)
Zrozumiałem, że nie mam wpływu na kreatywne decyzje dotyczące serialu, ale mam wpływ na to, jak się do tego odniosę. Więc postanowiłem opuścić projekt. (…) To, co mogę powiedzieć, to, że cokolwiek trafi na ekran w aktorskiej wersji, nie będzie to wizją tego, co chcieliśmy stworzyć z Bryanem.
Nieco ostrzejszy w słowach był Bryan Konietzko – jak napisał, Netflix nie wspierał ich wkładu w projekt i nie czuli, że mają wpływ na ostateczne decyzje. Twórcy nie twierdzili co prawda, że produkcja okaże się klapą, jednak podkreślali, że nie jest to serial, pod którym chcieli się podpisać, ponieważ "nie jest zgodny z duchem i integralnością Awatara".
— Kiedy dwa lata temu Netflix zaprosił mnie do tworzenia tego serialu u boku Mike'a, złożyli bardzo publiczną obietnicę wspierania naszej wizji. Niestety, obietnica ta nie została dotrzymana. Chociaż miałem okazję pracować z kilkoma wspaniałymi osobami, zarówno po stronie Netfliksa, jak i w naszym małym zespole deweloperskim, ogólne podejście do projektu stworzyło w moim odczuciu negatywne i pozbawione wsparcia środowisko.
Jak widać, jest to zupełnie inne podejście niż w przypadku "One Piece", gdzie twórca oryginału Eiichirō Oda co prawda sam nie został showrunnerem aktorskiej adaptacji, ale doradzał jej showrunnerom i na każdym kroku kontrolował postępy prac.
A jak naszym zdaniem wypadła nowa wersja kultowego "Awatara"? Sprawdźcie tutaj: Awatar: Ostatni władca wiatru – recenzja.