Serialowi "Pan i pani Smith" pokazują Bradowi i Angelinie, jak zrobić dobrą komedię akcji – recenzja
Nikodem Pankowiak
4 lutego 2024, 14:44
"Pan i pani Smith" (Fot. Amazon Prime Video)
Czy odkopywanie filmowej komedii, która była popularna niemal dwie dekady temu, i przerabianie jej na serial ma sens? "Pan i pani Smith" pokazują, że tak, ale warunek jest jeden – trzeba mieć na to własny pomysł.
Czy odkopywanie filmowej komedii, która była popularna niemal dwie dekady temu, i przerabianie jej na serial ma sens? "Pan i pani Smith" pokazują, że tak, ale warunek jest jeden – trzeba mieć na to własny pomysł.
"Pan i pani Smith" to nowa produkcja Amazon Prime Video, która na warsztat bierze film pod tym samym tytułem, w którym w 2005 roku zagrali Angelina Jolie i Brad Pitt. Twórcy serialu, Donald Glover i Francesca Sloane, którzy pracowali już razem przy rewelacyjnym serialu "Atlanta", postanowili jednak zrobić coś więcej, niż tylko przenieść znany film na mniejszy ekran. Czy faktycznie im się to udało i możemy mówić o hicie? Tak się składa, że odpowiedź na to pytanie jest akurat jednoznaczna.
Pan i pani Smith – o czym jest serial Amazon Prime Video?
Zacznijmy od tego, że "Pan i pani Smith" od Amazona nie jest klasycznym remakiem filmu z Pittem i Jolie. To raczej produkcja, która jedynie czerpie inspiracje ze swojego poprzednika, od początku idąc własną drogą. Ci, którzy widzieli film, od razu zauważą różnice, ale też będą cieszyli się ze wszelkich nawiązań do niego – jak chociażby w scenach akcji w finale serialu. Jeśli więc myśleliście, że Donald Glover powściągnie swoją kreatywność na rzecz odtwórczości, to się pomyliliście. Na całe szczęście, bo dzięki temu zamiast wydłużonej kopii dostaliśmy coś całkiem świeżego – serial wciągający i dający masę frajdy i satysfakcji z oglądania od początku do końca.
Pierwsza zasadnicza różnica? W filmie Jane i John byli już małżeństwem od lat i jako zabójcy do wynajęcia pracowali dla konkurencyjnych firm. W serialu Jane (Maya Erskine, "Niebieskooki samuraj") i John (Glover) poznają się dopiero wtedy, gdy zaczynają tworzyć fikcyjne małżeństwo. Nie ma tu żadnej miłości, tych dwoje będzie musiało dopiero nauczyć się razem żyć i współpracować. Nie będą mieli innego wyboru, w końcu godząc się na pracę dla tajemniczej organizacji, o której nie wiemy praktycznie nic, zostawili niemal całą przeszłość za sobą i nie mają już do czego wracać. Szybko też okaże się, że podpisując kontrakt może i zyskali nowe życie, ale czy na pewno wolność?
Ich życie stanie się całkiem proste – będzie przebiegało od zadania do zadania. Kolejne misje, których celu zwykle sami nie będą znali, będą definiować ich codzienność i wyznaczać jej rytm. Tak bliska współpraca i spędzanie ze sobą praktycznie 24 godzin na dobę musi oczywiście zbliżyć ludzi do siebie. I tak właśnie stanie się w przypadku tej dwójki – John i Jane szybko przestaną być sobie obojętni, co w pewnym momencie może stać się problemem. W końcu ich kontrola nad własnym życiem jest pozorna i nie wiadomo, czy ich pracodawcy będą chcieli na zawsze zatrzymać ich przy sobie.
Pan i pani Smith to cała plejada gwiazd gościnnych
To właśnie duet Glover i Erskine jest najmocniejszym punktem "Pana i pani Smith" i po obejrzeniu całego sezonu trudno mi wyobrazić sobie inne osoby w tych rolach. Przede wszystkim czuć między nimi prawdziwą chemię, w czym też zasługa świetnie napisanych dialogów, ale również każde z nich z osobna ma coś do zaoferowania widzom. I to mimo że niemal do samego końca otoczeni są mgłą tajemnicy. O każdym z nich i ich poprzednich życiach znamy mamy strzępki informacji – tyle, ile sami zdecydowali się ujawnić. Do widza należy decyzja, czy uwierzy w to, co słyszy, bo prawda nie zawsze jest tak oczywista. Dopiero chwila szczerości w finale sezonu (oby nie serialu) czyni ich bardziej ludzkimi i bezbronnymi, a przy tym dodaje im uroku.
Tytułowi bohaterowie są oczywiście centrum całego serialu, "Pan i pani Smith" kręci się wyłącznie wokół nich i ich coraz bardziej pokręconej relacji, ale to niejedyne genialne występy. W produkcji Amazona pojawia się bowiem cała rzesza charakterystycznych aktorów i aktorek, a każdy z tych występów przyniesie widzom wiele radochy. Prym w tym gronie będą wiedli Wagner Moura ("Narcos") i Parker Posey ("Schody") w pewnych kluczowych rolach, których szczegółów jednak nie będę tutaj zdradzał. Oprócz nich do serialu wpadają także takie osobistości jak John Turturro ("Rozdzielenie"), Sarah Paulson ("American Horror Story"), Alexander Skarsgård ("Sukcesja") czy Ron Perlman ("Synowie Anarchii"). Każde z nich odciska swój ślad na bohaterach i ich życiu, więc nie można zarzucić twórcom, że zafundowali nam paradę gwiazd, z której nic nie wynika.
Te gościnne występy spowodowane są w dużej mierze tym, iż przez większość czasu "Pan i pani Smith" zachowują dość proceduralny charakter, co dla części widzów może być zaskakujące – zwłaszcza że Amazon wypuścił cały sezon naraz. Każdy odcinek jest jak nowy rozdział powieści – przynosi nowe zadanie, z jakim muszą się zmierzyć, ale w przeciwieństwie do klasycznych procedurali ich konsekwencje będziemy odczuwać także później. Czy to w ekskluzywnym kurorcie narciarskim, czy w pięknej scenerii jeziora Como, John i Jane będą walczyli o wykonanie misji, czasem o przeżycie, a przy okazji będą mogli bliżej przyjrzeć się sobie i łączącej ich relacji.
Pan i pani Smith – czy warto oglądać serial Amazona?
Bo "Pan i pani Smith" jest niczym pokręcona wiwisekcja związku, którą okraszono nieraz szalonymi scenami akcji. Można byłoby pokusić się nawet o stwierdzenie, iż mamy tutaj do czynienia z jedyną w swoim rodzaju komedią romantyczną, gdzie wszystko zostało postawione na głowie, ponieważ bohaterowie najpierw stworzyli związek – właściwie stworzono go za nich – a dopiero później muszą zdecydować, czy aby na pewno powinni być razem. Razem z nimi przechodzimy więc przez kolejne etapy relacji – zauroczenie, miłość, ale także pierwsze rozczarowania i kryzysy. Czy dadzą radę się im przeciwstawić? A jeśli nie, czy będą mogli jakoś wymiksować się z tej pokręconej relacji?
W tym wszystkim musi być także czas na akcję, w końcu mówimy o produkcji o dwójce specjalnych agentów, którzy muszą być w stanie wykonać każdą, nawet najbardziej szaloną misję. I pod tym względem "Pan i pani Smith" nie zawodzą. Choć warstwa dramatyczna zaskakująco często wybija się tu na pierwszy plan, to twórcy nie zapomnieli o zaserwowaniu nam świetnie zrealizowanych scen akcji. Mamy więc samochodowe pościgi wąskimi włoskimi ulicami, strzelaniny i doskonale wyreżyserowane walki wręcz, w których błyszczą zarówno Glover, jak i Erskine. Jeśli ktoś zatem boi się, że serial Amazona kompletnie odciął się pod tym względem od swoich filmowych korzeni, może spać spokojnie. Będzie się tu działo sporo.
Choć Donald Glover nie działał przy tym serialu sam – miał przecież mocne wsparcie w postaci grupy scenarzystów, którym przewodziła wspomniana już Francesca Sloane – to właśnie jego nazwisko będzie, obok samego tytułu, największym magnesem na widzów. Ten prawdziwy człowiek renesansu, bo tak z całą pewnością powinniśmy o nim mówić, kolejny raz udowodnił, że potrafi żonglować stylami i gatunkami, a do każdego potrafi dodać coś od siebie. Właśnie dzięki "Pan i pani Smith" są czymś znacznie więcej niż tylko komedią akcji odcinającą kupony od niegdyś popularnego filmu. Glover i Sloane wzięli rozpoznawalny koncept, przerobili go na własną modłę i nagle okazało się, że ich produkcja o głowę bije oryginał. Jeśli robić remaki czy też po prostu inspirować się innymi dziełami, to właśnie w taki sposób.