"Utopia" (1×06): Spisek zawsze jest większy
Paweł Rybicki
25 lutego 2013, 21:02
Finał brytyjskiego serialu trwał całą godzinę, ale po jego zakończeniu pomyślałem z żalem: "dlaczego to już koniec?". Uwaga, spoilery!
Finał brytyjskiego serialu trwał całą godzinę, ale po jego zakończeniu pomyślałem z żalem: "dlaczego to już koniec?". Uwaga, spoilery!
Kto mnie zna, ten wie, że przed ekranem mam cierpliwość dziecka z ADHD. Tymczasem ostatni odcinek "Utopii" wciągnął mnie całkowicie (podobnie zresztą jak wszystkie poprzednie). Owszem, chwilami mógł wydawać się już nieco przewidywalny, ale to nie z powodu kiepskiego scenariusza, a odwrotnie – jego perfekcji.
Po prostu fabuła była poprowadzona tak precyzyjnie i logicznie, że w pewnym momencie widzowi wszystkie klocki musiały wpaść na właściwe miejsca. Niestety dla nich, bohaterowie wiedzieli ciut mniej od widzów…
Po 5. odcinku "Utopii" zacząłem się leciutko obawiać, że serial nam zdryfuje w kierunku telenoweli. Te wszystkie wątki o złym ojcu, odnalezionym rodzeństwie, a zwłaszcza sprawa dziecka rosyjskiej prostytutki, które postanowiła zaadaptować zdradzana żona. Na szczęście jednak finał w niespodziewany sposób spuentował tę całą "telenowelowatość".
Okazało się, że wątki "familijne" były potrzebne tylko jako chwilowa zmyłka dla widzów. Przyznaję więc – zostałem zmylony i bardzo się z tego cieszę. Odcinek 6. przyniósł rozwiązanie kilku kluczowych zagadek, a zarazem gładko wprowadził następne.
Wiemy, kim jest Mr. Rabbit, ale tak naprawdę to już nie ma znaczenia. Jak to często w historiach o spiskach bywa, przekonaliśmy się, że to, co miało być gigantycznym spiskiem jest tylko… malutkim fragmentem czegoś znacznie większego i groźnego.
Ostatni odcinek "Utopii" pełen jest scen zapadających w pamięć. Nie tylko za sprawą samych wydarzeń, ale też sposobu filmowania. Nie widzieliśmy jeszcze w telewizji tak artystycznych zdjęć.
Jeśli chodzi o akcję, to nie chcę zbytnio spoilerować, ale trudno mi pominąć mój ulubiony moment finału, czyli chwilę, gdy okazuje się, że rosyjska prostytutka w ciąży nie jest Rosjanką, nie jest prostytutką – i nawet nie jest w ciąży. To całkowicie zmienia pozycję figur na planszy. I w tym właśnie momencie okazuje się, że wcześniejsza "telenowela" miała sens.
A jak ocenić cały 6-odcinkowy serial? W recenzji pierwszych trzech części pisałem, że "Utopia" wyrasta na jedną z najciekawszych produkcji roku. Reszta sezonu potwierdziła tę opinię. Być może ogólne założenie serialu nie jest zbyt oryginalne, ale w tym przypadku ważny jest sposób realizacji: od scenariusza, poprzez grę aktorów, aż po muzykę i zdjęcia.
Warto przypomnieć, że "Utopia" to autorski projekt jednego człowieka – Dennisa Kelly'ego. On napisał i wyreżyserował wszystkie odcinki, nadając im wyjątkowo oryginalny rys. Serial jest więc kolejnym przykładem na to, jak ważny może być w telewizji talent jednego autora (przecież "Breaking Bad" i "Mad Men" to też autorskie produkcje!).
Do wizji Kelly'ego przekonali się widzowie, ale póki co "Utopia" nie dostała kolejnego sezonu. Oby decyzja szefów telewizji Channel 4 była tylko formalnością. Jeśli dalszy ciąg "Utopii" nie nastąpi, będzie to oczywisty dowód na istnienie spisku.