"Castle" (5×15): Córeczka tatusia
Andrzej Mandel
20 lutego 2013, 16:39
Połowę tradycyjnego dwuczęściowego odcinka mamy już za sobą. Trzeba przyznać, że trzymał w napięciu, a Castle pokazał, że potrafi być gotowy na wszystko. Spoilery!
Połowę tradycyjnego dwuczęściowego odcinka mamy już za sobą. Trzeba przyznać, że trzymał w napięciu, a Castle pokazał, że potrafi być gotowy na wszystko. Spoilery!
"Target" zaczął się jak dobry thriller – mocne uderzenie na początek, a potem napięcie tylko rosło. Tajemniczy denat okazał się byłym komandosem chroniącym córkę ważnego tatusia, a córka ważnego tatusia okazała się koleżanką Alexis (Molly Quinn). Od tego momentu to już nie był Castle, którego znaliśmy.
Rick Castle, umówmy się, od początku był egocentrycznym wiecznym chłopcem, który nie miał okazji dojrzeć. Na przestrzeni lat zmienił się jednak trochę, nie bez pomocy Beckett. Ale dopiero teraz mogliśmy zobaczyć, jak bardzo się zmienił.
Scenarzystów, reżysera i Nathana Filliona (oraz Stanę Katic) należy pochwalić za scenę, w której Castle został sam na sam z kierowcą furgonu, którym wieziono Alexis z jej koleżanką. Nie było w niej niczego zbędnego – ani jednego zbędnego słowa, gestu czy czegokolwiek innego. Duży, naprawdę duży plus.
W ogóle reakcje Ricka były dla mnie prawdziwe, podobnie jak reakcje Beckett. Naprawdę było widać nieszczęśliwego, zaniepokojonego ojca i kobietę, która przejmuje się losem ukochanego. Tak jak w "Recoil", mieliśmy aktorski "pojedynek" między Staną Katic a Jackiem Colemanem, tak tu mieliśmy aktorski popis Nathana Filliona i Stany Katic. Przy czym widać, kto jest tu lepszym aktorem, a raczej aktorką.
Duże brawa należą się Molly Quinn, choć nie do końca kupuję to, że przejście od szoku do rozważnego działania zajęło Alexis kilka chwil. Tym bardziej, że w odcinku "Cops & Robbers" udowodniła, że w sytuacjach krytycznych nie jest całkiem racjonalna. Niemniej, Molly Quinn pokazała, że nie jest tylko śliczną buzią i potrafi zagrać.
Pierwsza połowa dwuczęściowego odcinka wciągnęła tak, że oczekiwanie na następną część będzie bardzo niecierpliwe. Tym bardziej, że promo "Hunt" zapowiada, że Castle pójdzie na samowolkę. Jeżeli scenarzyści pociągną to tak dobrze, jak w "Target", to "Hunt" wciśnie nas w fotel. Castle wydaje się być gotów na wszystko, byle tylko uratować swoją córkę.
Obgryzacie paznokcie w niecierpliwym oczekiwaniu?