"Winni" to czysta rozrywka dla wszystkich fanów produkcji o napadach – recenzja serialu Disney+
Nikodem Pankowiak
29 listopada 2023, 16:13
"Winni" (Fot. Disney+)
Seriali o wielkich skokach i ich konsekwencjach było już wiele, z "Domem z papieru" na czele. "Winni", nowa produkcja Disney+, są serialem na pewno skromniejszym, co nie znaczy, że nie potrafią utrzymać widza w napięciu.
Seriali o wielkich skokach i ich konsekwencjach było już wiele, z "Domem z papieru" na czele. "Winni", nowa produkcja Disney+, są serialem na pewno skromniejszym, co nie znaczy, że nie potrafią utrzymać widza w napięciu.
"Winni" to nowy brytyjski serial Disney+ autorstwa J Blakesona ("Spisek prochowy"), który przybył do Polski trzy tygodnie po premierze w Wielkiej Brytanii. Produkcję oparto na opublikowanej pod tym samym tytułem książce – antologii skupiającej się na losach uczestników napadu już po tym, gdy go dokonają. Czy możliwe jest odejście ze skradzionymi pieniędzmi bez żadnych konsekwencji? Oczywiście, że nie jest możliwe, w końcu nie byłoby z tego dobrej historii.
Winni – o czym jest brytyjski serial Disney+?
Tak jak książkowy pierwowzór, serialowi "Winni" skupiają się przede wszystkim na konsekwencjach dokonanego napadu. O ile jednak książka była antologią, w której każdy z jego uczestników otrzymał własną historię, tak serial Disney+ bardziej zawęża pole swoich zainteresowań i skupia się na mniejszej grupie bohaterów. J Blakeson, który oprócz tego, że jest showrunnerem, wyreżyserował i napisał kilka odcinków, wyszedł zapewne z założenia – słusznego – że zbyt duża liczba postaci i wątków skondensowana w ośmiu odcinkach mogłaby przynieść jedynie zbyt wiele chaosu.
W centrum fabuły znalazł się więc Joe (Nathan Stewart-Jarrett, "Misfits") – imię przyjęte już po napadzie – który prowadzi z pozoru spokojne życie gdzieś w Oregonie razem ze swoim narzeczonym (Kevin Vidal, "The Boys") i jego córkami, które codziennie rano odwozi do szkoły. Oczywiście sielanka nie może trwać zbyt długo, bo Joe zaczyna powoli dopadać jego przeszłość, którą naznaczyła Dianne Harewood (Gemma Arterton, "Funny Woman") – główny złoczyńca serialu i mózg skoku, w którym Joe wziął udział.
Diane obiecała Joemu i pozostałym uczestnikom napadu możliwość zarobienia niebotycznej sumy pieniędzy, ale też wymogła na nich, by po wszystkim porzucili swoje dotychczasowe życia i rozpłynęli się w powietrzu. Okaże się to jednak znacznie trudniejsze niż uczestnicy napadu mogliby przypuszczać – kilka lat później świetnie wyszkolony zabójca zacznie polować na osoby biorące w nim udział i zabijać je jedna po drugiej. Prędzej czy później przyjdzie pora i na Joem, który nie zamierza jednak czekać na to z założonymi rękami.
Winni – serial Disney+ nie zaskakuje, ale może się podobać
Serial podzielono na trzy linie czasowe – akcję "Winnych" obserwujemy przed napadem, w jego trakcie i po nim. Żebyśmy przypadkiem nie pogubili się w tym, gdzie akurat się znajdujemy, twórcy informują nas o tym wielkimi żółtymi literami, których nie sposób przegapić. Twórcy wyraźnie wolą, by widzowie skupili się na samej historii niż zastanawiali, co tak właściwie akurat oglądają. Nie są więc "Winni" najbardziej skomplikowanym serialem, co oczywiście nie oznacza, że nie będą potrafili zaskoczyć widza.
Jednak jednego elementu zaskoczenia twórcy świadomie pozbawiają się już na samym początku – gdy już w pierwszych minutach serialu widzimy, że Joe ma torbę pełną pieniędzy, możemy przypuszczać, że napad się udał, przynajmniej częściowo i być może dlatego Joe i pozostali uczestnicy znaleźli się na celowniku mordercy. Nie znaczy to jednak, że twórcy nie mają w rękawie żadnych asów – widzowie kilkukrotnie na pewno zostaną zaskoczeni fabularnymi rozwiązaniami, a przy tym nie powinno im towarzyszyć poczucie, że kolejne zwroty akcji są tylko sztuką dla sztuki.
Z trzech prezentowanych linii czasowych najlepiej wypada ta już po napadzie, gdy Joe – po tym, gdy dowiaduje się, że ktoś na niego poluje – próbuje przejąć kontrolę nad sytuacją. Nie będzie to łatwe, bo w tym samym czasie popadnie w konflikt z szanowanym i mającym szerokie kontakty prawnikiem, który – jakby kłopotów było za mało – postara się zamienić życie naszego bohatera w piekło. Dodatkowo Joe będzie cały czas próbował odseparować swoje życie prywatne od tego "zawodowego", co z czasem będzie coraz trudniejsze, a pleciona przez niego sieć kłamstw zacznie się zrywać.
Winni – czy warto oglądać serial Disney+ o napadzie?
Mimo że "Winni" prezentują rzadko spotykane podejście do tematu – od samego skoku istotniejsze jest wszystko to, co następuje po nim – to nie można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z serialem szczególnie oryginalnym. Nie o oryginalność jednak tutaj chodzi – tego typu produkcje mają po prostu trzymać widza w napięciu, przykuć do ekranu i nie pozwolić odejść. I pod tym względem serial Disney+ jak najbardziej daje radę, w czym, oprócz scenariusza, zasługa przede wszystkim Nathana Stewarta-Jarretta i Gemmy Arterton. Oboje bardzo dobrze wypadają w swoich rolach, nawet jeśli ich postacie są nieco przerysowane.
Bo "Winni" nie traktują siebie w stu procentach poważnie, potrafią mrugnąć okiem do widza. To w końcu serial o grupie złodziei noszących tak pomysłowe pseudonimy jak Mózg, Mięśnie czy Kierowca. Wszystko, co ich dotyczy, trąci komiksowym klimatem – i dobrze, bo gdyby ten serial nie miał do siebie za grosz dystansu, mógłby być nie do zniesienia. A tak jesteśmy w stanie przymknąć oko na strzelaninę z karabinami maszynowymi w centrum miasta czy superwystylizowanych złodziei, którzy momentami wyglądają, jakby wyszli z pokazu futurystycznej mody.
Jeśli komuś brakowało historii o kolejnych wielkich, zaplanowanych z dbałością o każdy detal napadach, "Winni" są wręcz pozycją obowiązkową. To serial czysto rozrywkowy, któremu może dobrze zrobiłoby skrócenie każdego z odcinków o kilka minut, ale ostatecznie robiący to, co do niego należy. To propozycja idealna na niezobowiązujący seans w weekend – prawdopodobnie zapomnicie o tym serialu chwilę po jego zakończeniu, ale w trakcie oglądania będzie się bardzo dobrze bawić. I tylko o to w tym chodzi.