"Monday Mornings" (1×01): Od błędu do sukcesu?
Andrzej Mandel
7 lutego 2013, 21:01
Trzeba przyznać, że wyjściowy pomysł "Monday Mornings" jest wręcz odświeżający. Ale możliwe, że po zakończeniu sezonu jego twórcy będą musieli skorzystać z własnego konceptu i zanalizować błędy.
Trzeba przyznać, że wyjściowy pomysł "Monday Mornings" jest wręcz odświeżający. Ale możliwe, że po zakończeniu sezonu jego twórcy będą musieli skorzystać z własnego konceptu i zanalizować błędy.
Nowy serial medyczny TNT ma świetną obsadę i stoi za nim David E. Kelley równie uznany w świecie seriali, co aktorzy grający w "Monday Mornings". W pilocie niemal każda z tych gwiazd ma swój moment i trzeba przyznać, że wykorzystują swój talent dobrze.
Równie ważny jest pomysł na serial. Zamiast klasycznego dla szpitalnych seriali kręcenia się wokół częstych sukcesów i rzadkich porażek "Monday Mornings" koncentruje się na błędach popełnianych przez lekarzy.
Momenty, w których dokonywana jest autopsja błędu, są aktorskimi popisami Alfreda Moliny, który gra tu Hardinga Hootena, szefa całego zespołu. Żeby zagrać człowieka tak bezwzględnie punktującego błędy swoich podwładnych i wręcz poniżającego ich przy tym, trzeba być naprawdę świetnym aktorem. A to nie jest cały obraz Hootena – od razu widzimy, że nikt nie zamierza tu mieć jednowymiarowego bohatera.
Również inni aktorzy mają tu swoje momenty, ale skupię się na postaci, która najwyraźniej ma być "dobrym duchem" zespołu, gdyż dr Jorge Villaneuva (Ving Rhames) nie trafił do mnie zupełnie. Niby wszystko fajnie, ale coś mi tu nie gra – postać wydaje się być zbyt papierowa i kompletnie jej nie kupuję.
I właśnie taki sam problem mam z całym "Monday Mornings" – wszystko jest naprawdę super (motyw humorystyczny jest również na miejscu), ale coś sprawia, że nie całkiem mi ten serial odpowiada. Czegoś jakby brakowało. Może dodatkowej konsultacji przed rozpoczęciem operac… znaczy kręcenia?
Nie oznacza to, że "Monday Mornings" ogląda się źle – nie mogłem się oderwać od ekranu, bo pilot serialu naprawdę wciągnął. Przez cały czas trwania pilota były może ze dwa momenty, w których skrzywiłem się, bo wydawały mi się nudnawe i zbędne. Bywa, że częściej krzywię się przy odcinkach moich ulubionych seriali, więc to naprawdę dobry wynik.
Jednak czegoś mi w "Monday Mornings" brakuje. Mam jednak nadzieję, że kolejne odcinki sprawią, że to poczucie braku zniknie, bo niezależnie od niego serial ten dostaje ode mnie mocną czwórkę. Z widokami tak na poprawę, jak i na obniżenie oceny.