10 moich ulubionych odcinków serialu "Community" — jednej z najlepszych i najbardziej nietypowych komedii
Marta Wawrzyn
6 lutego 2013, 21:09
"Community" (Fot. NBC)
"Community" wraca jutro — niestety, już bez swojego twórcy, Dana Harmona. Ściskajmy kciuki, żeby jakość serialu nie spadła, i powspominajmy, co było w nim najlepsze do tej pory.
"Community" wraca jutro — niestety, już bez swojego twórcy, Dana Harmona. Ściskajmy kciuki, żeby jakość serialu nie spadła, i powspominajmy, co było w nim najlepsze do tej pory.
Po przerwie zdecydowanie dłuższej, niż nakazuje przyzwoitość, 7 lutego 2013 powróci "Community", jedna z najlepszych obecnie komedii. Z tej okazji postanowiłam podzielić się z Wami dziesiątką moich ulubionych do tej pory odcinków — właśnie tak, nie najlepszych, a ulubionych. Gdybym miała silić się na obiektywizm i wybierać dziesiątkę najlepszych, byłaby ona pewnie trochę inna.
A ponieważ to dziesiątka ulubiona, świadomie pominęłam odcinki tak znakomite, jak "Advanced Dungeous and Dragons" (ten, w którym grali w RPG), "Conspiracy Theories and Interior Design" (ten z teoriami konspiracyjnymi), "Remedial Chaos Theory" (ten, w którym odbywa się parapetówka u Troya i Abeda i zostaje stworzonych sześć różnych linii czasu), "Aerodynamics of Gender" (ten z trampoliną), "Basic Rocket Science (ten z "wyprawą kosmiczną" i debiutem sztandaru z napisem "E pluribus anus"), "Digital Estate Planning (ten z 8-bitową grą i gościnnym występem Giancarlo Esposito), "Curriculum Unavailable (ten z psychiatrykiem) czy "Paradigms of Human Memory" (ten, w którym bohaterowie wspominają, co im się razem przytrafiło).
Może niesłusznie, może za tydzień napisałabym tę listę inaczej. Tak czy siak – oto moja ulubiona dziesiątka odcinków "Community" na dzień dzisiejszy.
10. "Modern Warfare" (sezon 1, odcinek 23)
Teren Greendale Comunity College zamienia się w arenę szalonej wojny, kiedy dziekan obiecuje pierwszeństwo w rejestracji na zajęcia temu, kto wygra rozgrywkę paintballową. Nie ma żadnych zasad, jest mnóstwo śmiechu i rewelacyjnych nawiązań do popkultury. Czego tam nie było: "28 Days Later", "Terminator", "Szklana pułapka", "Rambo"…
Genialne było wszystko, od sceny, w której Jeff budzi się po krótkiej drzemce, przez formowanie sojuszy, "zdjęcie" glee clubu, seks Jeffa i Britty na stole, aż po to wspaniałe wejście Abeda. Myślałam, że nic lepszego już się zrobić nie da. I oczywiście nie miałam racji – da się!
9. "Cooperative Calligraphy" (sezon 2, odcinek 8)
Odcinek butelkowy, czyli taki, który polega w tym przypadku na tym, że wszyscy siedzą przez 20 minut w jednym pomieszczeniu i gadają (przegapiając tym samym paradę szczeniaczków). Wszystko zaczyna się od tego, że Annie ginie długopis. Ponieważ jest to już kolejny zagubiony długopis, dziewczyna oskarża grupę o jego kradzież i oświadcza, że nikt nie opuści pomieszczenia, dopóki cenny przedmiot się nie znajdzie. Bo tu chodzi o zasadę.
Z minuty na minutę rozmiary całej tej paranoi rosną, wydarzenia stają się coraz bardziej kuriozalne, a wykrzykiwanych emocji jest coraz więcej i więcej. "Gdzie jest ten cholerny długopis?" – zastanawia się widz. I na koniec dostaje nagrodę, to znaczy dowiaduje się, gdzie cholerny długopis jest. Niestety, nasza ulubiona grupa studentów jeszcze przez jakiś czas będzie żyła w nieświadomości.
8. "The First Chang Dynasty" (sezon 3, odcinek 21)
Trzeci sezon uważam za ciut słabszy niż drugi, ale jego końcówka była absolutnie zarąbista. "The First Chang Dynasty" to właściwie wielki finał – bo to właśnie wtedy rozwiązał się najważniejszy wątek. Uwielbiam zarówno sceny pokazujące potęgę władzy Changa (był chłop potężny! Krótko, ale był), jak i intrygę mającą na celu jego usunięcie ze stanowiska "cesarza". Zupełnie jakbym oglądała "Ocean's Eleven" po raz… siódmy chyba. A może ósmy.
7. "Basic Lupine Urology" (sezon 3, odcinek 17)
Fani "Law & Order" pewnie umieściliby ten odcinek wyżej – i pewnie mieliby rację. Ja pewnych rzeczy po prostu nie wychwycę, bo "Law & Order" to kompletnie nie moja bajka. Muszę uwierzyć na słowo, kiedy czytam, kto kogo tu parodiował i czemu to było genialne (no dobrze, nie muszę. Ale naprawdę nie chcę oglądać "Law & Order"!). Jednak nawet bez znajomości kryminalnego tasiemca można się w tym odcinku zakochać. Śledztwo prowadzone przez Troya i Abeda jest przezabawne i pełne zwrotów akcji, Annie wymiata jako pani prokurator, a finał sprawy zamordowanego ziemniaka to po prostu majstersztyk. Ach, i ten krawat Troya!
6. "Abed's Uncontrollable Christmas" (sezon 2, odcinek 11)
To nie jest bardzo śmieszny odcinek "Community", to raczej gorzko-słodki odcinek, w którym świat Abeda zamienia się w film animowany. A dzieje się tak, ponieważ jego polska mama założyła nową rodzinę i po raz pierwszy nie przyjedzie do niego na święta. Zaczyna się szalony i jednocześnie pełen wzruszeń wyścig o odzyskanie świąt dla Abeda i przywrócenie samego Abeda do stanu jako takiej równowagi. Być może na Waszych listach ten odcinek nie byłby tak wysoko, ale ja go uwielbiam – jest ciepły, sympatyczny i dokładnie taki, jak trzeba. A kiedy przypominam sobie odpowiedź na pytanie o znaczenie świąt… pamiętacie? To było coś!
5. "Critical Film Studies" (sezon 2, odcinek 19)
Grupa urządza Abedowi urodzinową imprezę w stylu "Pulp Fiction" z walizką, Shirley wyglądającą prawie jak Samuel L. Jackson i innymi atrakcjami, ten jednak wybiera spokojną kolację z Jeffem w eleganckiej restauracji. Kiedy pojawia się, ubrany w jasny, wełniany sweter, już wiemy, że coś jest nie tak. A kiedy zaczyna prowadzić konwersację przy posiłku jak zwykły, normalny człowiek, to jest już coś strasznego. Jeff jednak trzyma się dzielnie, starając się między kolejnymi kęsami wyciągnąć Abeda z knajpy i jednocześnie słuchać jego wynurzeń (pamiętacie jego dylemat związany z byciem na planie "Cougar Town"?). Nie wie, że jest wkręcany, że to tylko Abedowa wersja filmu "My Dinner with Andre".
Jest tu wiele dziwnych momentów i wiele dziwnie intymnych momentów. Najbardziej chyba lubię to, że Jeff, pomijając te parę chwil, kiedy jest zdrowo wkurzony, bardzo ciepło wyraża się o Abedzie. "Nie sądzę, bym miał kiedyś zapomnieć moją kolację z Abedem w stylu 'Kolacji z Andrzejem'" – mówi Jeff, i jest to jedna z najsympatyczniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek powiedział.
4. "Epidemiology" (sezon 2, odcinek 6)
Zdrowo porąbany odcinek halloweenowy, w którym za sprawą tajemniczych puszek wojskowego jedzenia wszyscy gryzą się i zamieniają w zombie przy dźwiękach zapętlonej składanki dziekana, zawierającej piosenki Abby i listę rzeczy do zrobienia. A poza tym cudowni są Chang i Shirley! I Troy jako seksowny Dracula. I przebranie Jeffa. I "Bądź pierwszym czarnym gościem, który przetrwa do końca". I scena, w której przybywa armia (niekoniecznie na pomoc). Mnóstwo świetnych rzeczy było w tym odcinku. A najpiękniejsze, że bohaterowie potem niewiele z tego wszystkiego pamiętali. Jako widzowie wszechwiedzący mogliśmy jeszcze długo radośnie chichotać, kiedy my coś wiedzieliśmy, a oni nie.
3. "Contemporary American Poultry" (sezon 1, odcinek 21)
Odcinek, który sprawił, że "Community" naprawdę zaczęło mi się podobać. Wcześniej były dobre momenty, ale umówmy się, pierwszy sezon nie jest jeszcze tak dobry to, co następuje po nim. "Contemporary American Poultry" to parodia "Chłopców z ferajny", w której główną rolę gra Abed, a zamiast narkotyków czy innej broni mamy wyśmienite paluszki z kurczaka. Pewnie już zauważyliście, że odcinki o Abedzie lubię jakby bardziej niż pozostałe. To prawda, że tak jest, i nie wstydzę się tego. A ponieważ bardzo też lubię klasyczne filmy o mafii i amerykańskiego kurczaka w panierce, na myśl o tym odcinku robię się bardzo, ale to bardzo głodna. Którejkolwiek z tych rzeczy – a najlepiej obu naraz.
2. "Pillows and Blankets" (sezon 3, odcinek 14)
Kontynuacja wątku budowy fortów z koców i poduszek przez Troya i Abeda. Odcinek totalnie odjechany, bo naśladujący styl dokumentu "The Civil War", poważnego filmu o najpoważniejszej dla Amerykanów sprawie, jaką była wojna secesyjna. W "Pillows and Blankets" dochodzi do eskalacji konfliktu pomiędzy Blanketsburgiem i Pillowtown. Czy też po prostu – pomiędzy Troyem i Abedem, którzy są naprawdę bliscy rozstania. Serce widza drży, kiedy ci wyjątkowi panowie sobie wygrażają, że to już koniec przyjaźni. Jak to, "Community" bez Troya i Abeda?
Oczywiście, do tragedii nie dochodzi, również dzięki Jeffowi, który daje się ponieść chwili i biegnie nawet szukać kapeluszy przyjaźni (nie żeby specjalnie wierzył w ich istnienie). Sympatyczna opowieść o przyjaźni, która potrafi pokonać wszystkie istniejące i nieistniejące przeszkody, a także jedna z najlepszych parodii w historii "Community".
1. "A Fistful of Paintballs" i "For a Few Paintballs More" (sezon 2, odcinki 23-24)
Jeśli odcinek paintballowy z pierwszego sezonu był genialny, to co powiedzieć o tych z drugiego? To prawdziwa jazda bez trzymanki, której nie da się opisać, trzeba ją po prostu zobaczyć. W "A Fistful of Paintballs", będącym parodią spaghetti westernów rządzi niezwykle seksowna Annie, która bardzo by chciała mieć spodnie, ale na szczęście ich nie ma. Ma za to pod dostatkiem coltów. W roli największego przeciwnika jej i całej naszej ulubionej grupy występuje znany z "Lost" Josh Holloway. I fantastyczny z niego zły chłopiec. Znowu. Zawsze.
W "For a Few Paintballs More" następuje przegrupowanie i kontynuacja wątku paintballowej wojny w zupełnie nowym stylu, zainspirowanym "Gwiezdnymi wojnami". Stawka jeszcze nigdy nie była tak wysoka – bohaterowie grają nie tylko po to, by wygrać, ale też po to, by uratować Greendale. Scenariusz i muzyka w tym odcinku to po prostu pierwsza klasa, a momenty, które były najlepsze, można wymieniać i wymieniać bez końca.
To właśnie od tego odcinka wielu fanów zaczęło liczyć na romans Abeda i Annie – nie da się ukryć, że jako Han Solo główny nerd z "Community" całuje całkiem nieźle. Muszę przyznać, że i ja zerkam, co się na tym polu dzieje. Było później wiele momentów bliskości między nimi (raz na kilka odcinków siadają obok siebie i trzymają się za ręce), ale szczerze mówiąc nie wiem, czy interesuje mnie odpowiedź na pytanie, czy to jest przyjaźń, czy to jest coś więcej.