Trzy dni walki w zimnie i błocie. Iain De Caestecker o kulisach najcięższej sceny z "Zimowego monarchy"
Marta Wawrzyn
28 października 2023, 15:01
"Zimowy monarcha" (Fot. Sony Pictures Television)
Iain De Caestecker, czyli król Artur z serialu "Zimowy monarcha", przyznał w rozmowie z Serialową, że finałowa scena z 5. odcinka dała mu się we znaki. Poznajcie kulisy efektownego pojedynku. Uwaga na spoilery.
Iain De Caestecker, czyli król Artur z serialu "Zimowy monarcha", przyznał w rozmowie z Serialową, że finałowa scena z 5. odcinka dała mu się we znaki. Poznajcie kulisy efektownego pojedynku. Uwaga na spoilery.
Na HBO Max wjechał wczoraj 5. odcinek serialu "Zimowy monarcha" na podstawie powieści Bernarda Cornwella. Kończy go scena pojedynku, w której przyszły król Artur (Iain De Caestecker, "Agenci T.A.R.C.Z.Y") staje naprzeciwko swojego najlepszego przyjaciela, Owaina (Daniel Ings, "Lovesick"). Jak kręcono tę scenę?
Zimowy monarcha odcinek 5 – pojedynek Artura i Owaina
Do pojedynku dochodzi po tym, jak Artur orientuje się, co zaszło podczas wyprawy w celu poboru zaległych podatków – Owain i jego drużyna, w której był także Derfel (Stuart Campbell, "Oddział dla zuchwałych"), nie tylko dokonała grabieży, ale też zamordowała niewinnych ludzi. Nie jest to coś, co Artur może zaakceptować, rzuca więc Owainowi wyzwanie na zamkowym dziedzińcu. Dżentelmeński pojedynek przemienia się w bezpardonową walkę na śmierć i życie, podczas której widać targające obydwoma bohaterami emocje. Iain De Caestecker powiedział w rozmowie z Serialową, że był zachwycony tym, ile skomplikowanych emocji kłębi się w tej scenie.
— Uwielbiam to wszystko. To znaczy właśnie z tego powodu tę walkę naprawdę trudno się ogląda. Jest ta wspaniała historia i więź pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Ale znów, sprowadza się to do tego, że Artur jest związany obowiązkiem i tak rygorystyczny w swoim kodeksie moralnym, przekonaniach i zasadach, że stawia je ponad wszystko inne, co wiele kosztuje i jego, i otaczających go ludzi. A to jest tego doskonały przykład.
Aktor przyznał jednak, że scena pojedynku była wykańczająca przede wszystkim fizycznie. Kręcono ją przez trzy, cztery dni w zimnie, pod deszczownicami, przed którymi nie było ucieczki. Cała ekipa była więc przemarznięta, przemoczona i ubłocona, ale zdaniem serialowego króla Artura efekt końcowy był tego wart.
— Powiedziałbym, że kręciliśmy to przez jakieś trzy lub cztery dni. Główną rzeczą, na którą mogę narzekać, było zimno. Nie jestem w stanie tego robić. Dużo kręciliśmy w Walii, a także w Bristolu, który jest tak jakby na granicy Walii i Anglii. Kręciliśmy tę scenę pod deszczownicą przez trzy dni, więc było bardzo zimno. Ale najfajniejsze w tej scenie było to, że wszyscy tam byliśmy tego dnia i wszyscy byliśmy pod deszczownicą. I myślę, że ostatecznie było to doświadczenie budujące więź, bo nie było ucieczki i nikt nie był wolny od horroru deszczownicy.
Tak więc to było bardzo wyczerpujące fizycznie i wymagające. Ale myślę, że to jeszcze jedna taka scena, która jest naprawdę satysfakcjonująca, kiedy widzisz efekt końcowy, bo było to tak trudne do zrobienia. A poza tym oni sprawili, że wyglądaliśmy o wiele fajniej niż w prawdziwym życiu.
Zimowy monarcha – Iain De Caestecker o kulisach serialu
Zapytany o najtrudniejszą scenę, jaką musiał nakręcić, Iain De Caestecker bez wahania wskazał wspomnianą walkę na miecze – której ciąg dalszy zobaczycie w 6. odcinku serialu "Zimowy monarcha". Przypomniał także scenę otwierającą cały serial, która została nakręcona w jednym długim ujęciu. Widzimy w niej Artura i Owaina razem na polu bitwy przeciwko Saksonom, tuż po tym jak zabity został brat Artura. Obaj są unurzani w błocie i krwi, co też było wyzwaniem dla aktorów.
— Myślę, że [najtrudniejsza scena to] walka na miecze, jak już wspomnieliśmy. Myślę, że naprawdę fajne było ujęcie otwierające sezon, które jest jednym długim ujęciem. To jedna z tych [scen], które potrafią być bardzo satysfakcjonujące, jeśli się udadzą, ale jest wiele ruchomych elementów i wszystko naraz musi wyjść bezbłędnie, więc kręcenie tego potrafi być dość stresujące, ale za to efekt robi wrażenie. Myślę, że jedną z rzeczy, które czasem potrafią być do bani, jest to, że jesteśmy ciągle ubrudzeni błotem i krwią. Czasem kąpiąc się wieczorem, możesz zagrać w taką małą grę, zastanawiając się, jakiego koloru dziś będzie woda. Bo masz na sobie wszelkie rodzaje charakteryzacji.
To jednak nie koniec wyzwań. Zdjęcia do "Zimowego monarchy" w dużym stopniu powstawały w plenerze i często były to trudno dostępne miejscówki – jak na przykład szczyt wzgórza, gdzie trzeba było wnieść cały sprzęt.
— Ale ogólnie rzecz biorąc, pomimo że to wszystko było bardzo wyczerpujące fizycznie, wymagające i męczące, mam same dobre wspomnienia. Po części dlatego, że mieliśmy naprawdę fantastyczną obsadę i ekipę, która rzeczywiście włożyła wszystko w realizację tego. Czasami miejscówki znajdowały się na szczycie dużego wzgórza, gdzieś w środku zimy, więc dotarcie tam zajmowało ekipie kilka godzin, a kamery i cały sprzęt do zdjęć trzeba było nieść na plecach, bo można się było tam dostać tylko na nogach. To była wielka przygoda.
Cały 1. sezon "Zimowego monarchy" ma liczyć 10 odcinków. W głównej obsadzie serialu znajdują się także Jordan Alexandra ("Bridgertonowie") jako Ginewra, Nathaniel Martello-White ("Nienawidzę Suzie") jako Merlin, Ellie James ("Mogę cię zniszczyć") jako Nimue i Stuart Campbell ("Oddział dla zuchwałych") jako Derfel. Twórcami i showrunnerami są Kate Brooke ("Księga czarownic) i Ed Whitmore ("Obława").