"Wilk" to brytyjski kryminał w skandynawskim klimacie – recenzja serialu dostępnego na HBO Max
Karol Urbański
14 września 2023, 16:13
"Wilk" (Fot. BBC)
Kolejny niczym niewyróżniający się kryminał czy powiew świeżości w zaduszonym od gęstego mroku gatunku? Jaki jest brytyjski serial "Wilk", który tego lata narobił sporo zamieszania na Wyspach i właśnie pojawił się na HBO Max?
Kolejny niczym niewyróżniający się kryminał czy powiew świeżości w zaduszonym od gęstego mroku gatunku? Jaki jest brytyjski serial "Wilk", który tego lata narobił sporo zamieszania na Wyspach i właśnie pojawił się na HBO Max?
Nie jestem pewien, czy telewizja potrzebowała jeszcze jednego niespokojnego detektywa, ale hej, właśnie go dostała. Do grona Sherlocków czy wszystkich innych Wallanderów dołączył właśnie Jack Caffery – bohater liczącej sobie siedem tomów serii książek zmarłej przed dwoma laty pisarki Mo Hayder. Debiut Caffery'ego (Ukweli Roach, "Blindspot: Mapa zbrodni") przypadł na adaptację powieści "Wilk", zaskakująco, nie pierwszej, a ostatniej pozycji z cyklu, który możecie znaleźć także na półkach polskich bibliotek. Jego pierwsza ekranowa sprawa nie należy do tych najłatwiejszych. Wiąże się bowiem z zagadkami kryminalnymi, które trzeba rozwiązać na dwóch frontach – tym czysto zawodowym oraz tym prywatnym. Znacie to, prawda?
Wilk – o czym jest brytyjski serial dostępny na HBO Max?
W serialu wyprodukowanym dla BBC (wszystkie sześć odcinków znajdziecie od dzisiaj w ofercie HBO Max) przemierzamy wraz z Cafferym przez brytyjską prowincję. Nie tę idylliczną, w której między jednym a drugim przesłuchaniem świadków idzie się na Guinessa, tylko tę spowitą mrokiem. Mrokiem i makabrą, bo tej w "Wilku" nie brakuje. Makabrę zapowiada zresztą sam wstęp serialu, w którym koszmar protagonisty spowija rzeczywistość. Szybko dowiadujemy się bowiem, że Caffery'emu na sumieniu leży nierozwiązana od lat sprawa. Dla sumienia tym gorzej, że w centrum sprawy jest zaginiony brat bohatera. Chłopak zniknął przeszło dwadzieścia lat temu i – choć detektyw ma co do potencjalnego sprawcy mocne podejrzenia – do tej pory nie wiadomo, co dokładnie się z nim stało.
Za uprowadzenie brata Caffery obwinia przerażającego sąsiada (Anthony Webster, "Pennyworth"), który od zawsze straszył okoliczne dzieciaki. Trudno mu się zresztą dziwić – dziad ma facjatę poniżej wszelkiej krytyki, braki w uzębieniu i wzmiankę o pedofilii w kartotece policyjnej. Wszystko jest na miejscu. Wszystko poza dowodami świadczącymi o jego winie. Koszmar Caffery'ego ciągnie się więc dekady i trwa w najlepsze, bo mężczyzna uważa, że mógł temu wszystkiemu zapobiec. Mógł, gdyby te przeszło dwadzieścia lat temu nie pokłócił się z bratem z powodu jakiejś dziecinady.
Odskocznią od prywatnego koszmaru detektywa są… koszmary zawodowe. Caffery jest bowiem śledczym pełną gębą. Nie zostawia spraw otwartych, węszy, dopóki nie wytropi i w pełni zatraca się w śledztwie. Tak jest także i tym razem, kiedy po latach otwiera się sprawa brutalnego morderstwa dwóch nastolatków.
Wilk – brytyjski serial to przeprawa przez koszmar… widza
Policyjna droga Caffery'ego to jednak niejedyny koszmar, któremu przyglądamy się w "Wilku". Niemal równolegle do poczynań detektywa, w walijskim hrabstwie Monmouthshire rozgrywa się zgoła inny. Do drzwi rezydencji pewnej rodziny puka dwóch mężczyzn. Podają się za policjantów – komisarz Honey (Sacha Dhawan, "Wielka") i sierżant Molina (Iwan Rheon, "Gra o tron") – ale szybko orientujemy się, że to tylko maski. Mężczyźni zamykają rodzinę w domu, po czym terroryzują ją, nie dopuszczając do ucieczki. Czyżby chodziło im o pieniądze, które w ciągu życia zebrali doskonale sytuowani Oliver (Owen Teale, "Gra o tron") i Matilda (Juliet Stevenson, "Duchy z Enfield")? Czy może ostrzą zęby na ich młodą zbuntowaną córkę Lucię (Annes Elwy, "Małe kobietki")? Odpowiedź wcale nie jest oczywista, ale gdy Caffery zaczyna grzebać w śledztwie morderstwa nastolatków, wątki zaczynają się łączyć…
Zanim wątki połączą się jednak stanowczo, czeka nas dłuuuga, bo rozwleczona na mniej więcej trzy odcinki ekspozycja. Oznacza to, że – nim akcja w "Wilku" ruszy z kopyta – przez pierwsze trzy godziny najpewniej będziecie koszmarnie się nudzić. Pracująca przy serialu jako scenarzystka Megan Gallagher (Amerykanka znana z "Borderlinera" jest również jego twórczynią) powoli wykłada karty na stół, by widzowie wkroczyli w ten walijsko-kryminalny świat bez problemu. Podejście tyleż poprawne, co niepotrzebne, bo z uwagi na to pierwsza część "Wilka" ciągnie się w nieskończoność.
Gdy przebrniemy przez pierwszą połowę serialu, akcja sprawuje się nieco lepiej, jednak tempo wciąż pozostawia wiele do życzenia. Niemniej Gallagher wraz z reżyserami Kristofferem Nyholmem ("Tabu") i Lee Havenem Jonesem ("Doktor Who") szybko ustalają warunki gry – ma być ponuro jak w skandynawskim thrillerze i makabrycznie jak w "Funny Games". No może poza kilkoma naprawdę dziwnymi zmianami w tonie serialu, gdy scenarzystka wpada na pomysł, by dodać temu wszystkiemu nieco komedii. Wówczas "Wilk" pozwala sobie na bycie zbyt krindżowym i nieprzyzwoicie wręcz groteskowym.
Wilk – czy warto oglądać brytyjski serial na HBO Max?
Zmiany tonalne nie dawałyby się we znaki tak mocno, gdyby nie to, że scenariusz generalnie nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Sklecony na modłę skandynawską kryminał nie wyróżnia się niczym konkretnym na tle wciąż rosnącej konkurencji. Tutaj detektyw z problemami z przeszłości, tam niebezpieczna sekta, która zamienia dobre dzieci w żądne krwi bachory. Z jednej strony Walia, która udaje spowitą mgłą Szwecję, z drugiej makabryczne morderstwa, które dziesiątki seriali ogrywały zdecydowanie ciekawiej. Oglądając "Wilka", ma się poczucie nie tyle gatunkowego déjà vu, ile pozowania na ciekawszy produkt, niż w rzeczywistości zaoferowano.
Próbując imitować tytuły godne naśladowania (w Polsce dobrze sprawdził się pod tym względem choćby "Kruk", który pokazał, że "skandynawskie" może być nawet Podlasie), "Wilk" zapomniał o własnej tożsamości. Nawet Walia, tak urokliwa i ładnie sportretowana, wypada tu byle jak, przez co można by ją zamienić na miejsce X, Y czy Z. Pamiętacie "Hinterland", który swego czasu chwaliła Serialowa? Tak ogrywa się policyjny procedural i thriller w wydaniu walijskim.
To, co Gallagher i spółka wykombinowali w "Wilku", jest wciągającym kryminałem, który pozostaje nim wyłącznie na kartkach scenariusza. Zdecydowanie zabrakło tu twórczej brawury, czegoś, co nie pozwoliłoby nam przejść obok serialu obojętnie. Po tygodniu nie będziecie pamiętać, że go obejrzeliście.