"Odmieniec" to mroczna baśń flirtująca z mrożącym krew w żyłach horrorem – recenzja serialu Apple TV+
Mateusz Piesowicz
9 września 2023, 11:44
"Odmieniec" (Fot. Apple TV+)
Apollo i Emma się poznają, zakochują, biorą ślub i mają dziecko. Istna sielanka. "Odmieniec" nie byłby jednak horrorem fantasy, gdyby tak zostało. Oceniamy pierwsze odcinki serialu Apple TV+.
Apollo i Emma się poznają, zakochują, biorą ślub i mają dziecko. Istna sielanka. "Odmieniec" nie byłby jednak horrorem fantasy, gdyby tak zostało. Oceniamy pierwsze odcinki serialu Apple TV+.
Rodzicielstwo to temat, którego serialowi twórcy podejmują się ostatnio wyjątkowo chętnie. I nie mam tu na myśli komediowych rodzinek, w których dzieciaki są źródłem przesłodzonych żartów. Ten schemat odchodzi już do lamusa, a w jego miejsce pojawiają się nowe, znacznie mniej typowe. Na ekranach oglądamy więc m.in. sfrustrowanych i zniechęconych rodziców oraz ich pociechy, które bywają prawdziwymi potworami. "Odmieniec" wpisuje się w ten trend o tyle, że rodziny i dzieci odgrywają w nim istotną rolę – podobnie jak koszmary, ludzkie dramaty i… wiedźmy.
Odmieniec – rodzicielski koszmar w baśniowym wydaniu
Choć o tych ostatnich serial Apple TV+ (pierwsze trzy odcinki są już dostępne w serwisie) wspomina tylko przelotnie, od samego początku czuć, że nie mamy do czynienia ze standardową historią obyczajową. Oparty na powieści Victora LaValle'a "Odmieniec" opisywany jest jako horror fantasy i z grubsza można się z tym zgodzić, choć warto podkreślić, co zresztą czyni nie raz towarzyszący nam narrator (w tej roli autor oryginału we własnej osobie), że oglądamy tak naprawdę życiową podróż.
Jej bohaterem jest niejaki Apollo Kagwa (LaKeith Stanfield, "Atlanta"), zwykły facet z Queens, który pewnego dnia poznaje bibliotekarkę, Emmę (Clark Backo, "Letterkenny"), a ta z miejsca wpada mu w oko. Choć kobieta nie jest najpierw zainteresowana jego zalotami, nieustępliwość Apolla robi swoje. Od jednej randki do drugiej tych dwoje zakochuje się w sobie, na tyle mocno, że nie rozdziela ich nawet jej wyjazd do Brazylii. I żyli długo i szczęśliwie? Nic z tych rzeczy. Problemy pojawiają się, gdy na świat przychodzi ich syn Brian.
Wówczas opowieść, która dotąd tylko momentami zaznaczała swoją niesamowitość, skręca stopniowo w kierunku coraz wyraźniejszego horroru. Typowe kłopoty młodych rodziców mieszają się z psychozą poporodową Emmy, a ta z niepokojącymi sytuacjami, które może są tylko jej urojeniami, a może nie. Brak snu, zwiększający się dystans między rodzicami, traumatyczne wspomnienia z przeszłości – wszystko to sprawia, że atmosfera gęstnieje do stopnia, gdy jest wiadomym, że coś się stanie. Coś, po czym wraz z Apollem zostaniemy postawieni w obliczu zupełnie nowej rzeczywistości.
Odmieniec jeszcze nie pokazał, czym dokładnie będzie
Problem z "Odmieńcem" na tę chwilę jest taki, że trzy premierowe odcinki stanowią w gruncie rzeczy tylko prolog do właściwej historii. Tę jak dotąd ledwie liznęliśmy, bardziej zgadując, dokąd to zmierza i wyczuwając towarzyszący wszystkiemu niepokój, niż dostając konkretne wskazówki od twórczyni i showrunnerki, Kelly Marcel ("Terra Nova"). A choć serialowy klimat przypadł mi do gustu od razu i doceniam samą umiejętność jego utrzymania, trudno tylko na tej podstawie wyciągać daleko idące wnioski.
Co natomiast można zrobić, to prześledzić kilka z podrzuconych nam tu i ówdzie fabularnych tropów, które wydają się mieć w tej układance jakieś znaczenie. No właśnie, wydają się. Bo jakkolwiek się starając, nie da się póki co dostrzec w "Odmieńcu" wątku trzymającego się na czymś pewniejszym niż kawałek nitki. Czerwonej i brazylijskiej, na dodatek prawdopodobnie magicznej i spełniającej życzenia, ale wciąż tylko nitki. Intrygujące, nie da się ukryć, ale to jednak trochę mało.
Sięgnijmy zatem głębiej i cofnijmy się w przeszłość. Ta odegrała już bowiem w pierwszych odcinkach sporą rolę, pozwalając nam się zapoznać z historiami z dzieciństwa Apolla i Emmy – oczywiście owianymi mgłą tajemnicy, bo jakby inaczej. Obecność niektórych uczestników tamtych zdarzeń we współczesności pozwala jednak sądzić, że dowiemy się więcej. Zresztą matka Apolla Lillian (Adina Porter, "American Horror Story") i siostra Emmy Kim (Amirah Vann, "Sposób na morderstwo") już zdążyły co nieco wyjaśnić. Kawałek po kawałku powinniśmy zatem dowiadywać się coraz więcej.
Odmieniec przyciąga na razie przede wszystkim klimatem
Pytanie tylko, czy zdecydujemy się pozostać przy serialu na tyle długo, by ten zdążył nam wyjawić swoje sekrety? Jasne, "Odmieniec" ma już kilka niezaprzeczalnych zalet, na czele z rolą LaKeitha Stanfielda, który obdarza Apolla bardzo potrzebną w tego rodzaju historii aurą przyziemności (choć są chwile, gdy można uwierzyć w jego związki z greckim bogiem piękna i życia), dzięki czemu całość nie odlatuje zbyt szybko w fantastyczne rejony. Ale co jeszcze?
Wiele w tym punkcie będzie zależało od tego, w jakim tempie i stylu twórcy zamierzają dalej tę historię snuć. To pierwsze jak na razie nie powala, dobrze jednak współgrając z tutejszą nierzeczywistą atmosferą. Jako wabik na widza, przynajmniej lubiącego takie oniryczne klimaty, na otwarciu sprawdza się więc bardzo dobrze. W dłuższej perspektywie może się jednak okazać męczące, zwłaszcza jeśli będzie się nam skąpić odpowiedzi. Ogromną rolę odegra zatem wspomniany styl, od którego będzie zależeć, czy początkowa fascynacja serialem nie przerodzi się we frustrację.
Myśląc już całkowicie życzeniowo, mam szczerą nadzieję, że do tego nie dojdzie. Bo zaserwowana nam jako przystawka mieszanka eklektycznych motywów, gęstej atmosfery i ludzkich emocji okazała się na tyle smakowita, że jestem bardzo ciekaw dania głównego. Zachwycił mnie sposób, w jaki w jednej chwili przechodzi się tu z lekkości w powagę i mrok, zaciekawiło spojrzenie na rodzicielskie lęki w fantastycznym ujęciu (gwoli sprawiedliwości oddajmy, że to nic nowego, wystarczy wspomnieć "Servant" – inny serial Apple TV+), wciągnęła dominująca obawa i niepewność. Byłoby miło, gdyby te wszystkie obiecujące sygnały przerodziły się następnie w naprawdę dobry serial.