"Infamia" to młodzieżowa historia, jakiej jeszcze nie widzieliście – recenzja polskiego serialu Netfliksa
Nikodem Pankowiak
6 września 2023, 09:01
"Infamia" (Fot. Netflix)
"Infamia", czyli najnowsza polska produkcja Netfliksa, upomina się o bohaterów do tej pory raczej ignorowanych przez naszych twórców. Czy Polacy są gotowi na serial o Romach?
"Infamia", czyli najnowsza polska produkcja Netfliksa, upomina się o bohaterów do tej pory raczej ignorowanych przez naszych twórców. Czy Polacy są gotowi na serial o Romach?
Konflikt między tym, co tradycyjne, a tym, co nowoczesne, to motyw przerobiony w tekstach kultury – także w serialach – na wszystkie sposoby. Tym razem sięga po niego "Infamia", składający się z ośmiu odcinków (widziałem przedpremierowo całość) serial Netfliksa, do którego scenariusz napisały Julita Olszewska ("Tygrys"), Dana Łukasińska ("Żmijowisko") i Anna Maliszewska ("Demakijaż"), która wraz z Kubą Czekajem ("Baby Bump") stanęła też za kamerą. Ta silna, głównie kobieca reprezentacja postawiła w centrum swojej historii bohaterkę, jakiej polska kinematografia oddaje głos wyjątkowo rzadko czy wręcz wcale – młodej romskiej dziewczynie.
Infamia – o czym jest polski serial młodzieżowy Netfliksa?
Gita (Zofia Jastrzębska, "Dziewczyna i kosmonauta") to nastolatka o polsko-romskich korzeniach, która wraz z rodzicami mieszka w Walii, gdzie prowadzi zwyczajne życie. Wszystko się zmienia, gdy jej rodzice (Sebastian Łach, "Pakt", i Magdalena Czerwińska, "Bogowie") podejmują decyzję o powrocie do Polski i do swojego romskiego klanu. Szybko okazuje się, że za ich powrotem stoją kłopoty finansowe, spowodowane hazardowym nałogiem ojca. Kłopoty, od których będzie mógł się wreszcie uwolnić, ale ceną za jego wolność będzie zniewolenie Gity – dziewczyna ma wylądować w aranżowanym małżeństwie, czyli w praktyce zostać sprzedana. Cena? 100 tys. złotych.
Jak można się domyśleć, zaaranżowane małżeństwo z czeskim Romem, wychowanym w duchu "kobieta jest od służenia mężczyźnie" nie jest tym, o czym marzy młoda, zakochana w rapie dziewczyna. Gita będzie musiała znaleźć odpowiedź na pytanie o to, kim tak naprawdę jest. Lojalną swojej rodzinie Romką czy początkującą, zbuntowaną raperką? A może jednym i drugim? W "Infamii" zobaczymy, jak dziewczyna próbuje odnaleźć siebie, balansując między współczesnym światem nastolatków a tradycyjnymi romskimi zasadami. Wspomniany na początku tekstu konflikt między tradycją i nowoczesnością będzie powoli podgrzewany, aż wreszcie zacznie kipieć.
Przeskok z waliskiej prowincji, gdzie nikogo nie wzrusza widok osób o innym kolorze skóry, na prowincję polską, gdzie "Cygan to brudas i nierób", będzie sporym szokiem dla głównej bohaterki, która w pierwszym odruchu zacznie udawać kogoś, kim nie jest. W ten sposób będzie próbowała wkupić się w swoje nowe środowisko szkolne – także niewolne od uprzedzeń i zwykłego rasizmu. Bo choć "Infamia" to przede wszystkim historia jednostki, serial nie waha się przed zabieraniem głosu na tematy społeczne. Na Romów, jak chyba na żadną inną grupę etniczną w Polsce, patrzy się przez pryzmat stereotypów, z którymi twórcy serialu próbują się rozprawiać. A tam, gdzie je potwierdzają, starają się pokazywać szerszy kontekst.
Infamia próbuje odkłamywać wizerunek Romów w Polsce
Być może romska społeczność w Polsce będzie miała jakieś zastrzeżenia do przedstawionego w "Infamii" obrazu Romów, ale ja jako postronny widz miałem wrażenie, że twórcy zrobili wszystko, by tę grupę pokazać w sposób wyważony. Widzimy tutaj zatem i bogactwo – choć, jak szybko się okazuje, zbudowane w nie do końca uczciwy sposób – i rozlatujące się chałupy. To świat pełen miłości, który jednak potrafi stać się brutalny, jeśli nie przestrzegasz panujących w nim reguł. Najważniejsze jednak, że "Infamia" nie traktuje Romów jak przybyszów z innej planety.
Bohaterowie, na czele z Gitą, są niejednoznaczni, a nasz stosunek do nich będzie ewoluował wraz z kolejnymi odcinkami. Najpierw większą sympatię będziemy czuli do jej ojca, ale gdy już poznamy jego grzechy, lepiej zaczniemy rozumieć jej matkę, z początku sprawiającą wrażenie zbyt surowej i zbyt ślepo podążającej za regułami romanipenu – to niepisany kodeks postępowania obowiązujący w niektórych grupach romskich.
Niestety, jeśli chodzi bohaterów jest pewien zarzut, jaki trzeba twórcom "Infamii" postawić – w serialu jest zbyt mało postaci, które miałyby faktyczne znaczenie dla historii i do których zdążymy się w jakiś sposób przywiązać. Jest Gita, jej rodzice, Tagar – młody Rom, na którego polują nacjonaliści – i długo, długo nic. Reszta bohaterów przez większość czasu stanowi tylko tło, stosunek widza do większości z nich będzie zatem kompletnie ambiwalentny. Na całe szczęście niedostatki na drugim planie niweluje świetna w swojej roli Zofia Jastrzębska.
Sama historia jest za to poprowadzona odpowiednio – twórcy sprawnie żonglują wątkami i konsekwentnie stawiają podwaliny do ich kumulacji w finale. Napięcie rośnie z każdym kolejnym odcinkiem, ale od samego początku czujemy, że tu musi wydarzyć się coś złego, że z tego gara musi w końcu zacząć kipieć. I nie chodzi tu wyłącznie o napięte relacje między Polakami i ich romskimi sąsiadami – Gitę coraz bardziej zaczynają uwierać romskie tradycje i konwenanse, które dla kobiet w większości przewidziały role drugoplanowe, co oczywiście też będzie rodzić spore konsekwencje.
Infamia – czy warto oglądać serial Netfliksa o Romach?
Skoro serial w centrum historii stawia nastolatkę, to można przypuszczać, jacy odbiorcy są głównym targetem. I trzeba przyznać, że jako serial młodzieżowy, skierowany w dużej mierze właśnie do młodzieży, "Infamia" spisuje się bardzo dobrze. Tutejsi nastolatkowie, choć zbuntowani, ani trochę nie przypominają tych znanych z "Euforii". Są znacznie bardziej przyziemni, w czym, mam wrażenie, duża zasługa dialogów, które zdecydowanie nie brzmią, jakby pisał je odpowiednik Steve'a Buscemiego przebranego za nastolatka. To częsty problem produkcji o młodzieży, ale to nie jest ten przypadek.
Ważnym elementem serialu, podkreślanym już w zwiastunach i pierwszych opisach, jest rap – największa pasja Gity. Jej utwory są najważniejszą częścią serialowego soundtracku, choć nie jedyną – w scenie otwierającej "Infamię" możemy usłyszeć Billie Eilish (notabene średnio pasującą do tej konkretnej sceny), a później kilku popularnych polskich raperów. Najistotniejsza jest jednak twórczość Gity – twórczość zdecydowanie nieidealna. Niektóre wykonywane przez nią utwory są bardzo surowe, jej rapowe umiejętności pozostawiają trochę do życzenia, co w sumie przydaje serialowi więcej realizmu. W końcu chyba nikt nie oczekuje od młodej dziewczyny, że będzie od razu rapowała jak prawdziwa gwiazda hip-hopu.
Już ze względu na samą tematykę można powiedzieć o "Infamii", że to serial, jakiego w Polsce jeszcze nie było. Punkty za oryginalność, choć przydatne, nie są jednak decydujące. Na szczęście nowa polska produkcja, którą serwuje nam Netflix, to po prostu udany serial i kolejna odważniejsza próba wyjścia rodzimych twórców poza bańkę seriali kryminalnych, w której zaczynało się już robić coraz duszniej. Twórcy "Infamii" sięgnęli po temat i bohaterów do tej pory kompletnie pomijanych i już tym ugrali sporo, ale na całe szczęście okazało się, że do zaoferowania mieli znacznie więcej.