Szalone kulisy "Sukcesji". Ekipa bała się, że Jeremy Strong posunie się za daleko w ostatniej scenie
Agata Jarzębowska
22 sierpnia 2023, 16:02
"Sukcesja" (Fot. HBO)
Ekipa "Sukcesji" obawiała się, że Jeremy Strong może pójść za daleko w ostatniej scenie z finału. Scenograf serialu wspomina, że atmosfera była napięta. Uwaga na spoilery.
Ekipa "Sukcesji" obawiała się, że Jeremy Strong może pójść za daleko w ostatniej scenie z finału. Scenograf serialu wspomina, że atmosfera była napięta. Uwaga na spoilery.
W finale serialu "Sukcesja" nic nie poszło po myśli bohaterów – na wierzch wyszły ich wieloletnie konflikty i stało się to, co wszyscy wiedzieliśmy od dawna: rodzeństwo Royów nie umie i nie chce grać do jednej bramki. Sytuacja najbardziej dotknęła Kendalla (Jeremy Strong), który stracił wszystko w momencie, gdy był pewny, że już wygrał. Ostatnia scena, w której siedzi na ławce wpatrzony w wodę, wydawała się sugerować, że bohater może skoczyć. Ale strach nie był tylko fikcyjny.
Sukcesja – ekipa bała się reakcji Jeremy'ego Stronga
Jeremy Strong znany jest ze swojej kontrowersyjnej metody aktorskiej, polegającej na ciągłym trzymaniu się roli i niewychodzeniu z niej pomiędzy ujęciami. Przykładowo, jeżeli bohater nie lubi ludzi i się izoluje, tak samo będzie zachowywał się aktor na planie. Był to powód, przez który ekipa serialu bała się, że Strong pójdzie o krok za daleko, o czym podczas niedawnej imprezy branżowej organizowanej przez HBO, opowiedział w rozmowie z Colliderem scenograf serialu Stephen Carter.
— Scena Kendalla nad brzegiem rzeki była tą, nad którą naprawdę pracowaliśmy najbardziej, a to był bardzo mroźny dzień. Było okropnie, strasznie zimno. To był moment, kiedy Jeremy – uwielbiam Jeremy'ego, ale czasem on wciąga się w te chwile – zaczął iść w kierunku barierki i myślę, że Scott [Nicholson, serialowy Colin] dosłownie musiał podjąć kroki, aby upewnić się, że potencjalnie nie rzuci się do wody. (śmiech) Gdyby to zrobił, nie wyszedłby z tej wody. I wszyscy byli trochę przerażeni, że on może posunąć to tak daleko.
Carter nie jest pierwszym, który wspomina, że ekipa bała się dosłownie o życie aktora – tym bardziej że w jednym z wywiadów Strong przyznał, że posunął się za daleko i do interwencji Nicholsona naprawdę doszło na planie.
— W jednej ze scen przeskoczyłem przez barierkę. Dla mnie to zawsze było tak, jakby nie było od tego odwrotu. Spojrzałem na fale, było bardzo wietrznie i zimno. Był tam kawałek metalu, który [o coś] uderzał i to był okropny dźwięk, nie mogłem tego znieść. Wstałem i powoli podszedłem do barierki, a następnie się na nią wspiąłem. Naprawdę nie wiedziałem, co miałem zamiar zrobić. Aktor grający Colina mnie zobaczył, podbiegł i mnie przed tym powstrzymał.
Nieudana próba skoku nie była w scenariuszu i nie znalazła się w finalnym montażu – to wszystko inicjatywa Stronga, ekipa nie była na to przygotowana. Tymczasem reżyser finału "Sukcesji" Mark Mylod przyznał, że ma nadzieję, że Kendall nie zabije się po tym, co spotkało po finale, ale wcale nie ma pewności, czy tak będzie.