Ten dramatyczny wątek z sezonu 7A "Outlandera" nie był szykowany na finał. "To naprawdę przerażające"
Marta Wawrzyn
13 sierpnia 2023, 15:04
"Outlander" (Fot. Starz)
W pierwszej części 7. sezonu "Outlandera" był happy end i jednocześnie go nie było. Na rozwiązanie jednego z głównych wątków będziemy czekać miesiącami, a producentka wyjaśnia, skąd taki cliffhanger. Spoilery.
W pierwszej części 7. sezonu "Outlandera" był happy end i jednocześnie go nie było. Na rozwiązanie jednego z głównych wątków będziemy czekać miesiącami, a producentka wyjaśnia, skąd taki cliffhanger. Spoilery.
7. sezon serialu "Outlander" składa się z 16 odcinków, podzielonych na dwie części po osiem odcinków każda. Pierwsza część zakończyła się czymś w stylu happy endu dla Jamiego (Sam Heughan) i Claire (Caitriona Balfe), którzy po drugiej bitwie pod Saratogą dostali szansę opuszczenia ogarniętej wojną o niepodległość Ameryki i powrotu do Szkocji. Zupełnie inny wydźwięk otrzymał dziejący się w latach 80. XX wieku wątek Brianny (Sophie Skelton) i Rogera (Richard Rankin).
Outlander sezon 7 – twórczyni o zakończeniu 8. odcinka
W finale sezonu 7A para nie tylko nie odnalazła swojego syna, Jemmy'ego, porwanego przez kolegę Bri, Roba Camerona (Chris Fulton), ale też została rozdzielona. Roger, do spółki z Buckiem (Diarmaid Murtagh), rozpoczął poszukiwania dziecka, nie wiedząc, gdzie ani kiedy ono się znajduje, zaś Brianna została sama.
A producentka serialu Maril Davis przyznała właśnie, że tak właściwie to ekipa nie planowała zakończenia tego wątku aż tak mocnym cliffhangerem. Wyszło tak przypadkiem, ponieważ telewizja Starz postanowiła podzielić sezon na pół, a twórcy dowiedzieli się o tym już w trakcie trwania produkcji i po prostu kontynuowali historię.
— Niekoniecznie chcieliśmy zostawić tę historię z cliffhangerem. Nie próbowaliśmy zrobić czegoś, co byłoby dołujące, w kontraście do Jamiego i Claire [który skończyli] w miły sposób. Bardziej chodziło o to, jak układała się ta historia, a gdy przebijaliśmy się przez ten sezon, po prostu tak się złożyło. To dwie historie i coś w rodzaju paraleli. Ale tak, niekoniecznie chcieliśmy zostawiać je obie w tym samym miejscu. To był fajny kontrast, że obie te historie poszły taką drogą – powiedziała Davis w rozmowie z serwisem Radio Times.
Dalej producentka przyznała, że w przypadku Jamiego i Claire historia niejako zatoczyła koło i poprzez powrót do Szkocji wróciliśmy także do korzeni.
— Myślę, że zobaczenie, jak Jamie, Claire i Ian, że tak powiem, wracają do swoich korzeni, to naprawdę fajny moment zatoczenia koła. Z pewnością, biorąc pod uwagę, skąd przyszliśmy w 1. sezonie.
Z kolei druga z głównych historii wybrzmiała zdaniem Maril Davis dość przerażająco, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że poczekamy dość długo na ciąg dalszy.
— Oczywiście w przypadku Brianny, Rogera i Bucka – ich historię pozostawiono w naprawdę druzgocącym momencie. Jestem pewna, że ma nic gorszego niż myślenie, że twoje dziecko jest gdzieś indziej, w innym czasie – to naprawdę przerażające. Myślę, że to po prostu świetny sposób na zakończenie finału półsezonu i pozostawienie ludzi zastanawiających się, co się stanie. I to prawda, wszystko może się wydarzyć. Wkraczamy w ostatni sezon i wszystko może się zdarzyć.
Na razie nie ma informacji o dokładnej dacie premiery sezonu 7B "Outlandera". Wiadomo jedynie, że odcinki są nakręcone i że zobaczymy je w 2024 roku. W planach jest również 8. sezon, który będzie już finałowy. W tym momencie trudno jednak powiedzieć, kiedy ekipa będzie mogła wrócić na plan – wciąż trwa zarówno strajk scenarzystów, jak i strajk aktorów. Tymczasem Sam Heughan ostatnio przyznał, że walczy o inne zakończenie serialu, niż Diana Gabaldon zaplanowała dla książek.