"House of Lies" (2×01): Ostrożnie z alkoholem!
Nikodem Pankowiak
16 stycznia 2013, 21:07
"House of Lies" wróciło na antenę Showtime i zrobiło wejście jeszcze lepsze, niż rok temu. Skoczyła do góry zarówno oglądalność, ale i już wcześniej wysoki poziom produkcji. Spoilery!
"House of Lies" wróciło na antenę Showtime i zrobiło wejście jeszcze lepsze, niż rok temu. Skoczyła do góry zarówno oglądalność, ale i już wcześniej wysoki poziom produkcji. Spoilery!
Marty w finale 1 sezonu "House of Lies" rozprawił się ze wszystkimi swoimi oponentami i teraz na poważnie wraca do gry. No, może jeden oponent w postaci byłej żony wciąż pozostaje niebezpieczny, tym bardziej, że wzbudza u Marty'ego niepohamowane pożądanie, a przecież jak dobrze wiemy, nic dobrego z seksu z byłą partnerką (dodatkowo mającą zadatki na socjopatkę) wyjść nie może. Marty tego nie wie, na szczęście rozumie to Monica, która pod wpływem mieszkania pod jednym dachem z synem przeszła wewnętrzną przemianę i od teraz nie oddaje się byle gdzie i byle komu.
Za to Jeannie kolejny raz pokazuje, że drzemie w niej niegrzeczna dziewczynka i spędza upojną (a może raczej pijaną) noc ze swoim szefem. Niestety pytanie, czy dwójka głównych bohaterów zrobiła TO, pozostaje póki co bez odpowiedzi. Wiemy natomiast, że ta piękna blondynka wyznała Marty'emu miłość. Co prawda zrobiła, ledwo utrzymując się na nogach, ale nie znaczy to, że wcale tak nie myśli. Jedno głupie "kocham cię" wypowiedziane przez nią w stanie skrajnego upojenia alkoholowego zapewne wprowadzi sporo zamieszania w życiu tej dwójki. Zwłaszcza jeśli póki co niczego nieświadomy Marty przypomni sobie całą sytuację.
Póki co trudno stwierdzić, czy szykuje się nam jakiś główny wątek sezonu. Być może będzie to walka o prawa do opieki nad Roscoe, ale z drugiej strony bardzo możliwe, że ten motyw przez większość kolejnych odcinków będzie jedynie majaczył w tle, ustępując miejsca kłopotom, z jakich Marty i spółka będą wyciągali nieudolnych biznesmenów. Zaczyna się smakowicie, bo od planów budowy kasyna. Wizytujący w już za chwilę Las Vegas bohaterowie z pewnością będą musieli radzić sobie także z problemami, jakie sami na siebie ściągną. O te przecież nietrudno w mieście hazardu, alkoholu i przelotnych znajomości.
Droga do rozpoczęcia budowy kasyna była jednak bardzo wyboista i to w głównej mierze na niej skupia się pierwszy odcinek. No bo jak tu rozmawiać z potencjalnym klientem, jeśli nie wiesz, kim on jest? Próba odgadnięcia jego tożsamości, zwłaszcza w przypadku Douga, była naprawdę zabawna, nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, gdy ten nad telefonem dawał upust swoim oratorskim umiejętnościom. Jak to zwykle w jego przypadku bywa, z misternego planu nie wychodzi nic. Obserwowanie ekipy Marty'ego dwojącej się i trojącej, by wyciągnąć od swojego klienta informacje, kim jest i czego od nich chce, gwarantuje spory ubaw.
Don Cheadle otrzymał Złoty Glob za najlepszą rolę męską w serialu, którego ogląda niewielu. Być może z czasem się to zmieni, wyniki oglądalności pierwszego tegorocznego odcinka są bardzo obiecujące. Z pewnością "House of Lies" zasługuje na większą widownię, bo kolejny raz udowadnia, że jest jedną z najlepszych komedii emitowanych obecnie w Stanach. Kto widział ten odcinek, powinien to dostrzec.
Atmosfera "House of Lies" wydaje się nieco lżejsza, przyjemniejsza niż w zeszłym roku. Twórcy serialu póki co nie raczą nas taką dawką cynizmu, jak w większości odcinków pierwszej serii roku. To dobrze, takie odświeżenie może wyjść temu serialowi tylko i wyłącznie na lepsze. Prędzej czy później rozpoczną się kolejne spiski, podkładanie sobie nóg i kopanie dołków, więc póki co cieszmy się luźną atmosferą i bohaterami próbującymi przypomnieć sobie skutki nocy pełnej alkoholu, przygód i… Czego jeszcze, zapewne się wkrótce dowiemy.