"Wiedźmin" to serial stworzony dla Amerykanów? Bagiński próbuje wyjaśnić, po co aż tyle uproszczeń
Karolina Noga
2 sierpnia 2023, 16:02
"Wiedźmin" (Fot. Netflix)
"Wiedźmin" od pierwszego odcinka jest mocno krytykowany za znaczne odejścia od oryginału. Tomasz Bagiński zapewnia, że jest w tym sens i podaje powody wszelkich zmian.
"Wiedźmin" od pierwszego odcinka jest mocno krytykowany za znaczne odejścia od oryginału. Tomasz Bagiński zapewnia, że jest w tym sens i podaje powody wszelkich zmian.
3. sezon "Wiedźmina" zaliczył znaczny spadek oglądalności, a nowe odcinki otrzymały najgorsze oceny w historii produkcji. Tymczasem twórcy robią, co mogą, by zyskać w oczach zniechęconych widzów. Tomasz Bagiński zapewnia, że wszelkie zmiany są uzasadnione.
Wiedźmin – zmiany w serialu są pod zagraniczną publikę?
Tomasz Bagiński, polski producent wykonawczy serialu, udzielił obszernego wywiadu dla "Gazety Wyborczej", w której odniósł się do obrzucanych błotem decyzji artystycznych. Z wypowiedzi wynika, że polska mentalność, w której mocno osadzony jest książkowy "Wiedźmin", niekoniecznie zostałaby zrozumiana w krajach zachodnich.
— W tym biznesie nigdy nie wiesz, co zadziała, a co rozczaruje widzów. Możesz mieć przeczucie i dyskutować o wielu rzeczach na wczesnych etapach pracy nad opowieścią, ale pewności nie masz nigdy (…). Jest dużo zrozumiałych powodów, dla których kontrowersyjne decyzje są podejmowane, ale widz nie ma tego kontekstu, więc czasem go zaboli, bo coś było lepsze w książce. Jest też kwestia wrażliwości odbiorcy.
Jak mówił dalej producent, wiedźmińska polityka – i zarazem polskie podejście do polityki – mogłoby nie trafić do odbiorcy, który nie jest Polakiem.
— Często zwracam na to uwagę innym, np. w jaki sposób w fabule upraszczają politykę. My, Polacy, inaczej widzimy rozmaite wydarzenia polityczne z powodu naszej historii i przeżyć. Widzimy więcej niuansów. Zwłaszcza w kontekście tego, co się dzieje za naszą wschodnią granicą. Umiemy rozpoznać ten obszar szarości, gdzie różne wpływy i moce się przelewają, dla nas jest to zrozumiałe i przejrzyste. Np. że ten jest dobry, a ten zły, ale też trochę dobry, a tutaj jest raczej szaro i rozumiemy, dlaczego ten dobry bohater robi jakieś nieprzyjemne rzeczy. Łapiemy to w trzy sekundy.
Bagiński podkreślił, że podobny problem miał podczas pracy nad "Hardkorem 44", czyli "wariacją na temat powstania warszawskiego". Wyjaśnił, że by produkcja dotarła do publiki masowej, potrzebne są uproszczenia.
— Gdy robi się serial dla ogromnej masy widzów, z różnymi doświadczeniami, z różnych części świata, a duża ich część to Amerykanie, to te uproszczenia nie tylko mają sens, one są niezbędne. Dla nas to bolesne, dla mnie też, ale wyższy poziom niuansu i skomplikowania będzie miał mniejszy zasięg, nie będzie docierał do ludzi. Czasem może idzie to za daleko, ale nasz sztab musi podejmować takie decyzje i się z nimi pogodzić.
Przypomnijmy, że Tomasz Bagiński już w 2021 roku powiedział, że "Wiedźmin" stara się dopasować do potrzeb współczesnej publiki, a w szczególności widowni z czasów TikToka. Jak powiedział w rozmowie z Karolem Paciorkiem, w dzisiejszych czasach popkultura wygląda inaczej niż kiedyś.
— Jak się patrzy na to, kto ogląda seriale, to im młodsi widzowie, tym logika intrygi jest mniej istotna. [Liczą się] czyste emocje. Goły miks emocjonalny, bo to są już ludzie wychowani na TikToku, na YouTube, którzy sobie skaczą z jednego filmiku na drugi.
Wiedźmin – Tomasz Bagiński o scenie w Shaerrawedd
Bagiński opowiedział także o swoich odczuciach dotyczących sceny w Shaerrawedd, gdzie fani również zarzucają ekipie "Wiedźmina" nawet nie uproszczenia, a całkowite wypaczenie tego, jak książkowy Geralt postrzegał neutralność – nie jako egoistyczny sposób na przetrwanie, tylko jako przyznanie, że w pewnych konfliktach trudno jest stanąć po którejkolwiek ze stron, bo wszyscy po trochu mają rację i jednocześnie jej nie mają. Dla Bagińskiego jest ważne, że scena w serialu dotyka książkowego humanizmu.
— To był moment, gdy pomyślałem, że zaczynamy iść w dobrym kierunku, zaczynamy dotykać humanizmu, który widoczny był w prozie Sapkowskiego. W serialu mamy monolog Ciri, który jest zmodyfikowaną wersją dialogu z książki o roli neutralności. O roli neutralności i młodzieńczej niezgodzie na zło. Ciężko się wyjaśnia Amerykanom takie niuanse i humanizm, który rodzi się w dramacie wojny, krzywdy i śmierci, ale te iskierki z książek tam się pojawiają.
Według Bagińskiego historia Elireny, którą w Polsce łatwo jest odczytywać jako historię powstania warszawskiego, "broni się we frazie Andrzeja Sapkowskiego, która opiera się na języku, a tu mamy serial gatunkowy dla szerokiej widowni, gdzie tzw. character arc, czyli mentalną podróż bohatera, trzeba znaleźć, nawet jeżeli jej oryginalnie nie było. Postaci muszą ewoluować, zmieniać się, więc czasem mogą się mylić".
Skoro przy dostosowywaniu się do amerykańskiej publiki jesteśmy, warto zauważyć, że to właśnie ze Stanów Zjednoczonych płyną wieści, że oglądalność serialu spada. Zajmująca się badaniem rynku Samba TV podała, że sezon 3B "Wiedźmina" był oglądany w 597 tys. amerykańskich gospodarstw domowych w ciągu pierwszych czterech dni dostępności. Jest to spadek ogladalności o 33% w stosunku do sezonu 3A.