Kity tygodnia: "Once Upon a Time", "Deception", "Szpiedzy w Warszawie" po polsku
Redakcja
13 stycznia 2013, 18:29
"Deception" (1×01 – Pilot)
Marta Wawrzyn: "Deception" to idealny przepis na kit: weź po trochu ze wszystkiego, co podobało się widzom w ostatnich latach, wymieszaj wszystkie wątki i koniecznie zarysuj je wyraźnie już na początku, dorzuć kilkunastu bohaterów, których nie sposób lubić albo choćby zapamiętać, każ aktorom grać, jakby połknęli drewno. Mimo że w pilocie serialu NBC w zasadzie ciągle coś się działo, emocji było w tym wszystkim zero, a zaskoczenia jeszcze mniej. Ten pilot powinien być pokazywany początkującym scenarzystom w ramach lekcji "Jak nie powinno się pisać serialu".
Ach, zapomniałabym. Meagan Good jest śliczna. Naprawdę śliczna. Ale i ona nie uratuje "Deception" przed skasowaniem.
"Once Upon a Time" (2×10 – "The Cricket Game")
Bartosz Wieremiej: Jak można było pójść akurat w tę stronę? Serio, jak? Przecież przy tak rozwiązanych końcowych scenach jesiennego finału, "Queen of Hearts" (epizodu zadziwiającego wręcz przeciętnością), scenarzyści mogli wybrać każde inne rozwiązanie i byłoby ono zdecydowanie lepsze niż banalna imitacja śledztwa w sprawie ubitego świerszcza. Tymczasem w "The Cricket Game" najlepiej wypada dalmatyńczyk, a grupa całkiem dobrych aktorów zwyczajnie się marnuje.
"Szpiedzy w Warszawie" (1×01) z polskim dubbingiem
Marta Wawrzyn: Polski dubbing zabija. Oczywiście, "Szpiedzy w Warszawie" to i tak nie jest żaden świetny serial. To bardzo przeciętniutki serial, który w naszym kraju traktowany jest jak wielkie wydarzenie ze zrozumiałych względów. Ale można go oglądać bez zgrzytu zębów – pod warunkiem, że po angielsku i 1,5 godziny, a nie tylko 45 minut naraz.
Polska wersja jest po prostu fatalna. David Tennant przemawiający głosem Andrzeja Chyry wypada jak ksiądz prawiący nudne kazania, a nie charyzmatyczny dyplomata, uwielbiany przez kobiety i prowadzący niebezpieczną grę na boku. A przecież Tennant to świetny aktor, który gra w oszczędny sposób i doskonale potrafi wyrażać emocje głosem.
Miło, że TVP obiecuje, iż od 2. odcinka będziemy mieć wybór – dubbing albo napisy – ale mleko już się rozlało. Wielu widzów 2. odcinka nie włączy i wcale im się nie dziwię.
"Bunheads" (1×11 – "You Wanna See Something?")
Marta Wawrzyn: Uwielbiam "Bunheads", może nawet trochę za bardzo w porównaniu do jakości tego serialu. Ale to był fatalny odcinek – pozbawiony całego uroku, za który pokochałam te dziewczyny. Zawiódł scenariusz, zawiodły dialogi, zawiodły aktorki. Inteligentnego humoru, na którym w dużej mierze opiera się cała magia tego serialu, tym razem było jak na lekarstwo. Obawiam się, że w takiej formie Amy Sherman-Palladino nie ma co liczyć na zamówienie 2. sezonu.
"1600 Penn" (1×02 – "The Skiplantic Ocean")
Marta Wawrzyn: "1600 Penn" nie jest bardzo złym serialem, jest po prostu kolejną niezbyt śmieszną, totalnie nijaką komedią. 2. odcinek wypada jeszcze słabiej niż pilot, bo wszystko kręci się tu wokół idiotycznego zachowania Dharmy… pardon, Emily, serialowej pierwszej damy. Na jej zachowanie oraz inne głupiutkie sceny, takie jak generałowie doradzający prezydentowi przytulanie członków rodziny, wypada spuścić zasłonę milczenia. Patrzyłam na to wszystko ze zdumieniem, bo kompletnie nie rozumiem, po co aż taka infantylizacja polityki. Żeby wszyscy zrozumieli?
HBO jakoś potrafiło zrobić serial o politykach, który jest fajny, zabawny i ma bohaterów, którym trudno zarzucić nijakość (mówię tu o "Veepie"). Czemu NBC nie było w stanie dokonać tej samej sztuki?