"Justified" (4×01): Dziura w ścianie, pastor w lesie
Marta Wawrzyn
11 stycznia 2013, 21:03
"Justified" wróciło z 4. sezonem i oferuje widzom zupełnie nową historię. Na razie trudno powiedzieć, do czego to zmierza, ale jeśli wysoki poziom z "Hole in the Wall" zostanie utrzymany, to przed nami kolejny rewelacyjny sezon. Spoilery.
"Justified" wróciło z 4. sezonem i oferuje widzom zupełnie nową historię. Na razie trudno powiedzieć, do czego to zmierza, ale jeśli wysoki poziom z "Hole in the Wall" zostanie utrzymany, to przed nami kolejny rewelacyjny sezon. Spoilery.
Twórcy "Justified" od końca 1. sezonu budują świat serialu z coraz większą precyzją, rozwijając coraz fajniej bohaterów, dorzucając kolejne elementy układanki, przyprawiając wszystko sporą dawką czarnego humoru i sprawiając, że niemal każdy odcinek ogląda się jednym tchem. Główne wątki z sezonów drugiego i trzeciego były świetnie napisane i trzymały w napięciu do samego końca. Po tym, co zobaczyłam w "Hole in the Wall" jestem przekonana, że tym razem nie będzie inaczej.
Już na samym początku odcinka zostaliśmy wrzuceni w środek historii, o której na razie wiele nie wiemy. Wiemy, że w 1983 z nieba spadł nie św. Mikołaj, a spadochroniarz. Znaleziona została przy nim torba, wypełniona, poprawcie mnie, jeśli się mylę, kokainą. Taką samą czy też prawdopodobnie po prostu tę samą torbę po latach odnajdujemy w ścianie domu Arlo, który aktualnie pomieszkuje w więzieniu bez widoków na szybkie wyjście. Torba zawiera teraz tylko jedną, jedyną rzecz – wystawione w 1979 roku prawo jazdy na naprawdę niecodzienne nazwisko Waldo Truth. I dla ojca Raylana najwyraźniej jest to bardzo cenne prawo jazdy, skoro bez większego zastanowienia zabija dla niego człowieka. Człowieka, który oferuje mu do poczytania książki Alana Fursta, autora "Szpiegów z Warszawy".
Torba to jeden wątek. Oprócz tego mamy kilka innych, równie intrygujących. Raylan, dorabiający na boku w sposób, który niekoniecznie przystoi szeryfowi federalnemu, zaznajamia się z posterunkowym Bobem Sweeneyem (Patton Oswalt). Przygody obu panów, które prowadzą do odkrycia torby przez człowieka w kapeluszu, to kolejna doskonale napisana rzecz w "Justified". Czystą przyjemnością jest obserwowanie, jak z rzucanych nam od niechcenia tropów układa się perfekcyjnie skonstruowana całość. A po drodze jeszcze całkiem nieźle poznajemy Boba – zakompleksionego faceta, który lubi się przechwalać i bardzo chciałby być kimś więcej niż jest. Wydaje się chodzącym żartem, ale kiedy trzeba, staje na wysokości zadania.
Boyd tymczasem jest Boydem. Prowadzi swoje małe przestępcze imperium spokojnie i rozważnie, ze śliczną Avą u boku. I żyliby tak pewnie długo i szczęśliwie, nie niepokojeni przez nikogo w mundurze, gdyby nie tajemniczy pastor Billy (Joseph Mazzello), który stawia namiot w lesie i zaczyna nawracanie tych, którzy zeszli ze ścieżki akceptowanej przez Pana. Temu człowiekowi nie podobają się dobra sprzedawane przez Crowderów i raczej nie kupi on wyjaśnienia, że Oxy to zalecane przez Jezusa wino, tylko w formie pigułek.
Torba Arlo oczywiście mnie zaciekawiła, ale to właśnie z tajemniczym leśnym kaznodzieją wiążę największe nadzieje na ten sezon. Jeśli za coś bowiem uwielbiam seriale dziejące się na Południu, to przede wszystkim za pokazywanie tamtejszej specyficznej religijności. Pastor, który rozdaje milionowe banknoty i w którego rodzinie wszyscy w końcu umierają od boskiego ukąszenia, wydaje się cudownie szalonym materiałem na interesującego bohatera.
Inne postaci, z których może narodzić się coś fajnego, to sędzia w stroju niedźwiedzia podziurawiony przez Ellen May oraz kumpel Boyda, były wojskowy, który stracił stopień w dość niecodzienny sposób. Na razie nie widać żadnego oczywistego czarnego charakteru, co też jest ciekawe, bo sugeruje, że zobaczymy w "Justified" coś, czego jeszcze nie widzieliśmy.
A poza tym wszystko jest mniej lub bardziej po staremu. Z pola widzenia całkiem zniknęła Winona, a Raylan wciąż mieszka nad barem i spędza noce u boku jasnowłosej kelnerki Lindsey. Miejmy jednak nadzieję, że to nie jest kobieta jego życia i że w tym sezonie znów zaszaleje. Oglądanie jego relacji z paniami zawsze było dla mnie wielką frajdą – w końcu to facet, który zawsze wie, co powiedzieć, a do tego wygląda dobrze nawet w niebieskich dżinsach i niebieskiej dżinsowej kurtce.
Premierowy odcinek 4. sezonu "Justified" wypełniony był mnóstwem świetnych tekstów, z których najlepsze jak zwykle należały do Boyda. Najbardziej oczytany przestępca w historii świata/popkultury żonglował cytatami z Biblii, Keynesa i Asimova, sprytnie dopasowując je do sytuacji. Uwielbiam słuchać jego tyrad i bardzo liczę na porządne pojedynki słowne z kaznodzieją z namiotu.
"Hole in the Wall", choć bardzo dobry sam w sobie, jest przede wszystkim wstępem do nowego sezonu, obietnicą kilku potencjalnie rewelacyjnych wątków, które na razie jedynie zarysowano. Chyba nie macie wątpliwości, że ta obietnica zostanie spełniona?