"Deception" (1×01): Bogaci nie płaczą
Marta Wawrzyn
9 stycznia 2013, 18:54
Pierwsza tegoroczna premiera NBC, "Deception", miała być serialem pięknym i emocjonującym, jak w zeszłym sezonie "Revenge". Niestety, uwodzenie publiczności tym razem kompletnie się nie udało.
Pierwsza tegoroczna premiera NBC, "Deception", miała być serialem pięknym i emocjonującym, jak w zeszłym sezonie "Revenge". Niestety, uwodzenie publiczności tym razem kompletnie się nie udało.
Widzieliście "The Killing"? A "Revenge"? A jakikolwiek serial z ładną policjantką? To teraz sobie wyobraźcie, że z każdego z nich zapożyczono jakiś ważny element – śledztwo, które dotyczy zabitej córki i toczy się przez wiele odcinków, środowisko bogaczy oraz, no cóż, ładną policjantkę – i złożono to razem w nowy serial. "Deception" pełne jest klisz i te klisze aż walą po oczach, jednak to nie jest jeszcze najgorsze.
Bardzo słaby jest scenariusz – niby ciągle coś się dzieje, ale widz ma wrażenie, że to gonienie własnego ogona. Nie widać w tym na razie większego sensu ani emocji. Bohaterowie są nieciekawi, dialogi brzmią sztucznie, jakby pochodziły z "telenoweli produkcji polskiej", a aktorzy nie poprawiają sprawy – recytują swoje kwestie w wyjątkowo drewniany sposób. Co trochę mnie zdziwiło, bo przecież Victor Garber, Tate Donovan czy grająca główną rolę śliczna Meagan Good to całkiem dobrzy aktorzy. Tym razem zawiedli i oni, i cała reszta. W efekcie obejrzenie 40-minutowego odcinka okazało się sporym wyzwaniem.
Ale wróćmy do początku. "Deception" to historia młodej policjantki Joanny Locasto (Meagan Good), której przyjaciółka z dzieciństwa, Vivian Bowers, została zamordowana. Joanna kiedyś mieszkała w domu Bowersów, bo jej mama była tam służącą. Teraz wraca na pogrzeb Vivian i jednocześnie zrealizować zadanie FBI – zamieszkać u Bowersów, by rozwiązać sprawę śmierci swojej przyjaciółki i pomóc w toczącym się śledztwie. Bo morderstwo to nie wszystko, cały czas toczy się śledztwo FBI związane z Bowersami. Rodzina bogaczy święta bowiem nie jest. To właściciele koncernu farmaceutycznego, którego działania są, delikatnie mówiąc, niezbyt etyczne.
I już samo to założenie wydaje mi się totalnie idiotyczne: czy naprawdę tacy ludzie, którzy przecież mogą mieć związek – a w każdym razie zachowują się, jakby go mieli – ze śmiercią własnej córki/siostry, przyjęliby tak po prostu pod własny dach niewidziane od kilkunastu lat dziecko służącej, nie zadając pytań i nawet nie sprawdzając, kim jest naprawdę? Trzeba sporo gimnastyki umysłowej, żeby w to uwierzyć. Naciąganych, kłócących się z elementarną logiką pomysłów jest w pilocie "Deception" więcej. Nie będę jednak wszystkiego spoilerować, bo kto wie, może Was jednak coś zaskoczy i choć na parę minut poczujecie, że nie marnujecie czasu.
Dla mnie emocji w całym pilocie było dokładnie zero. Do bohaterów trudno poczuć jakąkolwiek sympatię, choćby dlatego, że właściwie nikt, poza 15-letnią Mią (Ella Rae Peck – nawiasem mówiąc, to właśnie ta dziewczyna, znana zresztą z "Plotkary", aktorsko wypadła najbardziej przekonująco), nie płacze na pogrzebie. Bowersowie siedzą nieprzeniknieni jak sfinksy. Ojciec Vivian sucho opowiada anegdoty o zmarłej. Bracia wyglądają jakby specjalnie ich to nie ruszało. Macocha wydaje się wredna i nieczuła, ale pewnie prędzej czy później okaże się dobrą, skrzywdzoną istotką.
Mimo że właściwie non stop coś się działo – Joanna romansowała z dwoma panami na zmianę, pojawił się dziennikarz, który wiedział za dużo, były pościgi, odkrywanie tajemnic i ładowane widzowi do głowy łopatą flashbacki – twórcom "Deception" kompletnie nie udało się zainteresować mnie fabułą. Odcinek był po prostu wypchany po brzegi kliszami i oczywistościami. Zupełnie jak w "Revenge", pojawił się wątek korporacyjno-konspiracyjny. I nie wiem, po co się pojawił, ani czemu przedstawiono go już teraz. W ogóle mam wrażenie, że tego wszystkiego, co pokazano w pilocie, wystarczyłoby spokojnie na pół sezonu.
Ale najpierw scenarzyści musieliby umieć napisać wciągającą intrygę. Ta tutaj wygląda na skonstruowaną w najlepszym razie łopatologicznie, w najgorszym – nieudolnie. I nie chodzi o to, że jestem taka mądra i już wiem, kto zabił – nie, oczywiście, że nie wiem, nie mam nawet żadnego podejrzanego w całym tym mętliku. Chodzi o to, że kompletnie mnie tym nie zainteresowano.
Jeśli więc szukacie porządnej historii z morderstwem w tle, to polecam "The Killing". Jeśli wolicie lżejsze historie i lubicie oglądać niecne intrygi bogatych ludzi, to… kurcze, po obejrzeniu "Deception" muszę stwierdzić, że "Revenge" prezentuje się w gruncie rzeczy nieźle! Nawet teraz, w 2. sezonie. W nowym serialu NBC nie ma kompletnie nic, co by sprawiało, że chciałabym zobaczyć kolejny odcinek. Choć muszę przyznać, że rozumiem panów (i pewnie mniej liczne panie), którzy będą kontynuować przygodę z "Deception" tylko dla Meagan Good.