"A Young Doctor's Notebook": Perełka bez duszy
Andrzej Mandel
8 stycznia 2013, 18:50
Brytyjski miniserial, będący ekranizacją opowiadań Bułhakowa, zaskoczył pieczołowitym odtworzeniem realiów i świetną grą Daniela Radcliffe'a. Ale choć to perełka, to jednak czegoś mu zabrakło. Niemniej, kto nie widział, niech ogląda.
Brytyjski miniserial, będący ekranizacją opowiadań Bułhakowa, zaskoczył pieczołowitym odtworzeniem realiów i świetną grą Daniela Radcliffe'a. Ale choć to perełka, to jednak czegoś mu zabrakło. Niemniej, kto nie widział, niech ogląda.
Za każdym razem, gdy Anglosasi biorą się za ekranizację rosyjskiej literatury, do oglądania efektów ich pracy siadam z duszą na ramieniu. O ile jednak Amerykanie zawsze spieprzą po całości, o tyle Brytyjczycy potrafią wyjść z tego z tarczą. Na szczęście za ekranizację "Zapisków młodego lekarza" Michaiła Bułhakowa wzięli się ci drudzy.
Krótko trwała chwila niepewności związana z obsadą głównej roli. Daniel Radcliffe, znany dotychczas głównie jako Harry Potter, zagrał bowiem znakomicie. Ku mojemu zadowoleniu nie było w nim śladu jego najsłynniejszej roli. To dobrze świadczy o nim i o jego talentach aktorskich. Jeszcze będą z niego ludzie.
Ciekawym zabiegiem też było nałożenie na historię młodego lekarza jego dalszych, końcowych losów. Szczególnie, że do roli dojrzałego Vladimira wybrano Jona Hamma (słynny serialowy Don Draper), aktora o głowę wyższego niż Radcliffe. Sprawia to wrażenie, jakby "stary" Vladimir postrzegał siebie jako strasznie niedojrzałego studenciaka, jakim w sumie był.
W miniserialu "A Young Doctor's Notebook" dobrze uchwycono charakterystyczny dla Bułhakowa tragikomizm. Nawet scena amputacji (obrzydliwa, swoją drogą) wzbudza śmiech. Takich scen jest dużo więcej i w efekcie serial ogląda się prawie tak, jak czyta się książkę.
Jednak charakterystyczną wadą wszystkich brytyjskich ekranizacji (a amerykańskich tym bardziej) rosyjskiej literatury jest brak oddania rosyjskiej duszy. Ta rosyjska dusza to coś nieuchwytnego, co po prostu się czuje. Poza Rosjanami dobrze potrafią to pokazać Polacy, a Brytyjczycy, cóż… po prostu kompletnie tego nie czują. Choć w "A Young Doctor's Notebook" faktycznie się starali.
Aby oddać rosyjską duszę, nie wystarczy śnieg, samotny domek czy rosyjska muzyka w tle. Tak jak nie wystarczą brudni i zabobonni wieśniacy (bardzo przyzwoicie zresztą zagrani). Ten efekt uzyskuje się ujęciami, niuansami gry aktorskiej, a tego zawsze będzie brakować poza Rosją czy Polską. W efekcie "A Young Doctor's Notebook" jest perełką godną zachwytu, godną polecania, ale perełką bez duszy.
Ale za to jak zagraną!