"W powietrzu" jest jak "Luther" w przestworzach – recenzja serialu Apple TV+ z Idrisem Elbą
Nikodem Pankowiak
30 czerwca 2023, 17:02
"W powietrzu" (Fot. Apple TV+)
Idris Elba zamienił ponury Londyn na samolot linii Dubaj – Londyn, ale nie zmieniło się jedno: gdy przychodzi mierzyć się ze złymi gośćmi, nie ma lepszej osoby do tej roboty.
Idris Elba zamienił ponury Londyn na samolot linii Dubaj – Londyn, ale nie zmieniło się jedno: gdy przychodzi mierzyć się ze złymi gośćmi, nie ma lepszej osoby do tej roboty.
"W powietrzu" to kolejny serial Apple TV+, który posiłkuje się rozpoznawalnym nazwiskiem w obsadzie. Na całe szczęście, w przeciwieństwie do niektórych produkcji tej platformy, jej zalety nie kończą się tylko na tym. Ten 7-odcinkowy thriller, który stworzył duet scenarzysta George Kay ("Lupin") i reżyser Jim Field Smith ("Litwinienko"), powinien przypaść do gustu wszystkim fanom trzymających w napięciu produkcji. Nikt tutaj nie sili się na wymyślanie koła na nowo, ale nie trzeba tego robić, by być udanym serialem rozrywkowym. I dokładnie tym jest "W powietrzu".
W powietrzu – o czym jest serial, w którym gra Idris Elba?
Idris Elba może i porzucił (oby już na zawsze) znany z "Luthera" płaszcz, ale w żadne sposób nie wpłynęło to negatywnie na jego charyzmę. Kolejny raz aktor – a właściwie grany przez niego bohater – jest we właściwym miejscu i o właściwym czasie, by powstrzymać nadciągającą katastrofę. Tym razem chodzi o porwany samolot, który z Dubaju wystartował w kierunku Londynu. Trwający sześć godzin lot będzie prawdopodobnie najbardziej traumatycznym wydarzeniem w życiu jego pasażerów, ale spokojnie, Idris jest na posterunku. A może nie?
Grany przez Elbę Sam Nelson to specjalista od negocjacji – co prawda tych biznesowych, ale jak się nie ma, co się lubi… Można powiedzieć, że taki pasażer na pokładzie porwanego samolotu to prawdziwe szczęście w nieszczęściu dla wszystkich tych, którym również przyszło nim lecieć. A to oczywiście cały przekrój społeczeństwa – rodzice z rozkrzyczanymi dzieciakami, biznesmeni, starsze małżeństwo, młode sportsmenki. O kim byście nie pomyśleli, ta osoba prawdopodobnie znajduje się w samolocie fikcyjnej linii Kingdom.
Wśród nich oczywiście znajdują się porywacze – dalecy od stereotypu wytworzonego przez media i popkulturę po 11 września. Choć nie wszystko idzie zgodnie z ich planem, a cała akcja zaczyna się zdecydowanie zbyt wcześnie, szybko zdołają oni w pełni przejąć kontrolę nad lecącym samolotem. Ich motyw oczywiście nie zostaje od razu wyjawiony, jednak nic nie wskazuje na to, by planowali się gdzieś rozbić lub zmienić destynację lotu. Co zatem próbują ugrać? Twórcy nie zdradzają tego widzom od razu, zatem prawdziwa stawka pozostaje nieznana. Wiemy jedno, Sam Nelson za wszelką cenę chce wrócić do Londynu, do rodziny i zrobi wszystko, by to się wydarzyło.
W powietrzu to serial oparty na znanych schematach
Elba, choć swoją kreacją w żaden sposób nie odbiega od swoich innych ról – zwłaszcza tej najbardziej znanej – idealnie pasuje od odegrania postaci, która w kryzysowej sytuacji musi zachować zimny spokój i logiczne myślenie. "W powietrzu" to jego serial i póki co (Apple TV+ udostępniło jak dotąd dwa odcinki) tylko jego, ale absolutnie nie można tego traktować jako wadę. Nawet jeśli na drugim planie pojawia się kilkoro charakterystycznych aktorów – wśród nich Neil Maskell ("Utopia"), Archie Panjabi ("Żona idealna") czy Eve Myles ("Zaczęło się w środę") – ale nikt z nich nie może przyćmić gwiazdy Idrisa Elby.
"W powietrzu" to teatr jednego aktora, który na swoich barkach niesie cały ciężar opowieści, ale też umówmy się – nie jest to ciężar nie do udźwignięcia. Serial Apple TV+ nie jest ani trochę odkrywczy – nie możemy wykluczyć, że jeszcze nie raz zaskoczy nas zwrotem akcji, ale póki co to klasyczny thriller z akcją zamkniętą na bardzo małej przestrzeni. Jasne, czasem z niej "wychodzimy" – to po to, by odwiedzić rodzinę głównego bohatera bądź osoby, które będą próbowały sprowadzić feralny samolot na ziemię. Wszystko, co najważniejsze, dzieje się jednak kilometry nad ziemią. A tam pierwsze skrzypce gra Elba, dzięki któremu widzowie będą w stanie przymknąć oczy na pewne niedociągnięcia.
Choć "niedociągnięcia" to może nie najlepsze słowo. Chodzi o korzystanie z utartych schematów i w gruncie rzeczy niczym nie jest w stanie nas zaskoczyć. Przynajmniej póki co większość zdarzeń moglibyśmy kwitować wzruszeniem ramion, ale całość została napisana i poprowadzona na tyle zgrabnie, że w pewnym momencie sami złapiemy się na tym, że zaangażowaliśmy się w całą historię. I to od samego początku, gdy obserwujemy zajmujących swoje miejsca pasażerów i dobrze wiemy, co wydarzy się za moment. Wszystko oparto na schematach, które widzieliśmy już nie raz, nie dwa, ale nie szkodzi, wszak "W powietrzu" nie ma aspiracji, by walczyć o tytuł serialu roku. Chce jedynie chwilę potrzymać nas w napięciu.
W powietrzu – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Korzystanie ze znanych schematów nie musi być wadą, ale czasem jednak nią bywa. Jak na przykład wtedy, gdy twórcy postanawiają, że główny bohater musi mieć, oczywiście, skomplikowane życie rodzinne. I to takie, które twórcy raz po raz postanawiają wyciągnąć niemalże na pierwszy plan. Jasne, Sama w pewien sposób motywuje możliwość powrotu do rodziny – nawet jeśli jego żona (Christine Adams, "Black Lightning") na niego nie czeka – ale nie oznacza to, że twórcy musieli tyle uwagi poświęcać temu wątkowi. Myślę, że wszyscy wolelibyśmy, żeby główny bohater skupił się wyłącznie na tym, co dzieje się na pokładzie samolotu, a nie z kim sypia jego żona.
Być może te kłopoty rodzinne mają przypominać nam, że Sam wciąż pozostaje tylko człowiekiem, bo na pokładzie uprowadzonego samolotu nie znajdziemy oczywiście osoby bardziej opanowanej i zdającej się mieć całą tę sytuację pod kontrolą. Trochę szkoda, że z tego powodu porywacze wyglądają przy nim póki co jak grupka niezbyt rozgarniętych dzieciaków, którym spod kontroli wymknął się szkolny dowcip. Szkoda, bo finalnie z tego powodu poczucie zagrożenia jest zdecydowanie mniejsze i wszyscy zakładamy tylko jeden właściwy scenariusz – ten, w którym Idris Elba wszystkich ratuje i zostaje bohaterem.
"W powietrzu" to idealny serial na wieczór, po ciężkim dniu pracy – do obejrzenia, zrelaksowania się i zapomnienia o nim kwadrans po seansie. Jako taki sprawdza się znakomicie, a przy tym nie da widzom poczucia zmarnowanego czasu. To porządnie nakręcony thriller, gdzie może i zaskoczy nas niewiele, ale i bez tych zaskoczeń będziemy w stanie wciągnąć się w historię. Po dwóch odcinkach zapowiada się całkiem emocjonujący lot. Emocjonujący, ale bezpieczny. W końcu nad jego bezpieczeństwem czuwa Idris Elba, więc nikomu nie może stać się krzywda.