Ranking odcinków 6. sezonu "Black Mirror" – która z nowych historii wypadła najlepiej, a która najgorzej?
Mateusz Piesowicz
20 czerwca 2023, 16:34
"Black Mirror" (Fot. Netflix)
6. sezon "Black Mirror" już za nami, pora więc na podsumowanie. Który z nowych odcinków zostanie z nami na dłużej, a który chcielibyśmy jak najszybciej wyrzucić z pamięci? Oto nasz ranking.
6. sezon "Black Mirror" już za nami, pora więc na podsumowanie. Który z nowych odcinków zostanie z nami na dłużej, a który chcielibyśmy jak najszybciej wyrzucić z pamięci? Oto nasz ranking.
Cztery lata musieliśmy czekać na nowy sezon "Black Mirror". Czy było warto? Jak zwykle w tym przypadku, odpowiedź nie jest taka prosta, zwłaszcza że tym razem Charlie Brooker odszedł od znanej formuły bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, sprawiając, że momentami nie poznawaliśmy serialu. Nie dość że twórca netfliksowej antologii bawił się z widzami w najlepsze, czasem najzwyczajniej w świecie sobie z nas kpiąc, to jeszcze potrafił naprawdę daleko odejść od tematu technologii i przyszłości, które najczęściej stanowiły tutejszy motyw przewodni.
W 6. sezonie w pewnym sensie poznawaliśmy więc "Black Mirror" na nowo, gdy eksperymenty mieszały się z rzeczami już bardziej dla tej serii typowymi i starymi Brookerowymi sztuczkami. Efekt końcowy? Bardzo różny, co poskutkowało sezonem nierównym, jednak jak zawsze wartym uwagi. A jak wypadły konkretne odcinki? Oceniamy od najgorszego do najlepszego (w opisach nie ma spoilerów, ale pewne znaczące informacje się trafiają, więc jeśli jeszcze nie oglądaliście, to ostrzegamy).
5. Mazey Day
W swojej recenzji Marta nazwała ten odcinek najgłupszym w historii "Black Mirror" i trudno się z nią nie zgodzić. Będąc bardziej niskich lotów żartem niż pełnoprawną historią, "Black Mirror: Mazey Day" robi co prawda kilka rzeczy po drodze w miarę dobrze, ale co z tego, skoro wywracający wszystko do góry nogami twist każe o nich zapomnieć? Owszem, trzeba Brookerowi oddać, że udało mu się nas zaskoczyć, ale odbyło to raczej na zasadzie "nie wierzę, że zrobił coś tak idiotycznego", niż "jestem w szoku i nie mogę się pozbierać". No nie, to absolutnie nie ten kaliber, do jakiego "Black Mirror" nas przyzwyczaiło i choć całość ratują Zazie Beetz w roli głównej oraz ostatnia scena, odcinek jest kompletnie do zapomnienia.
4. Loch Henry
Tutaj, w przeciwieństwie do poprzednika, nie mamy do czynienia z odcinkiem złym. Nie, "Black Mirror: Loch Henry" to bardzo sprawnie opowiedziana i zrealizowana fabuła, w której między podziwianiem piękna szkockich krajobrazów można poznać historię miejscowego sadystycznego mordercy. Ot, jak znalazł dla miłośników gatunku true crime, którego reguły Brooker i spółka przenoszą na ekran tak skrupulatnie, że aż można zapomnieć, jaki serial oglądamy. To się zmienia, gdy tajemnice zostają wyjaśnione, a schematy przechodzą w jawną drwinę podszytą mroczną satyrą w stylu "Black Mirror". Może nie szczególnie mocną, może niezbyt odkrywczą, ale wystarczająco celną, żeby uznać odcinek za udany. Tylko tyle i aż tyle.
3. Joan jest okropna
Pierwszy odcinek sezonu i zarazem pierwszy, w którym od samego początku czuć, że to "Black Mirror". Przynajmniej do czasu, bo historia kobiety, której życie stało się hitowym serialem platformy Streamberry, ostatecznie nie idzie w typowy koszmar. Zamiast tego "Black Mirror: Joan jest okropna" skręca w stronę komedii, co okazuje się zaskakująco dobrym pomysłem, w czym duża zasługa Annie Murphy i Salmy Hayek. Poza świetnie się bawiącymi aktorkami odcinek również nie wypada źle, sprawdzając się i jako komedia, i fabuła, w opisie której słowo "meta" powinno być odmieniane przez wszystkie przypadki. Po seansie pozostaje jednak niedosyt, bo potencjał tej historii był znacznie większy, nie tylko w kwestii uderzenia w Netfliksa. Mogło być znakomicie, jest "tylko" dobrze. I przede wszystkim bezpiecznie.
2. Demon 79
Na zamknięcie sezonu dostaliśmy kolejną niespodziankę – "Demon 79" to utrzymany w klimacie tandetnych grindhouse'owych pokazów odcinek, który może za bardzo do "Black Mirror" nie pasuje, ale przy którym bawiliśmy się przednio. Historia demona i kobiety, której ten zleca morderczą misję, to w dużej mierze zwykły fun, ale też ciekawe studium charakteru, a nawet ostry komentarz do rzeczywistości. Pod pozornie banalną formą kryje się więc sporo treści, których odkrywanie sprawia czystą przyjemność, zwłaszcza że bohaterce chce się kibicować, a towarzystwo demona o wyglądzie faceta z Boney M komentuje się samo. Jasne, całość pozostaje sympatyczną błahostką, jednak jeśli już seria ma poszerzać swoje granice, to niech to robi w takim stylu.
1. Beyond the Sea
Najbardziej typowy dla serialu odcinek w sezonie, co dowodzi, że Charlie Brooker mimo wszystko najlepiej czuje się na terytoriach, które dobrze zna. "Black Mirror: Beyond the Sea" to bowiem historia, w której znajdziemy dużo znajomych elementów – od konceptu opartego na technologii, po szok wywoływany w widzach. A wszystko to w ramach prostego dramatu rodzinnego na trójkę bohaterów.
W tragicznej opowieści, której wydźwięk rozbrzmiewa jeszcze długo po zakończeniu (nieważne, jakie wybierzecie), jest z jednej strony coś bardzo ludzkiego, ale z drugiej przerażającego, jak towarzysząca jej często emocjonalna pustka. Odcinek zgłębia ją w naturalny sposób, spokojnym tempem prowadząc do nieuniknionego końca. Nie jest to seans łatwy ani tym bardziej przyjemny. Warto go jednak przeżyć, żeby chociaż częściowo poczuć, czym było "Black Mirror" w swoich najlepszych momentach.