Jesse Armstrong przeżył szok na planie "Sukcesji". Był przerażony improwizacją Jeremy'ego Stronga
Karolina Noga
6 czerwca 2023, 10:42
"Sukcesja" (Fot. HBO)
"Sukcesja" dobiegła końca, a emocji nie brakowało – jak się okazuje, nie tylko w rzeczywistości serialowej, ale także na planie. Jeremy Strong przeraził Jessego Armstronga. Spoilery z finału.
"Sukcesja" dobiegła końca, a emocji nie brakowało – jak się okazuje, nie tylko w rzeczywistości serialowej, ale także na planie. Jeremy Strong przeraził Jessego Armstronga. Spoilery z finału.
W finale "Sukcesji" oglądamy, jak Kendall przechadza się po parku w pobliżu rzeki Hudson, a z pewnej odległości obserwuje go ochroniarz, Colin. Widzimy, jak Ken staje przy barierce i patrzy na wodę, po czym siada na ławce. Tymczasem Jeremy Strong, który znany jest ze stosowania aktorstwa metodycznego, postanowił pójść o krok dalej – czym prawie doprowadził do palpitacji serca twórcę serialu, Jessego Armstronga.
Sukcesja – Jeremy Strong przeraził Jessego Armstronga
Jeremy Strong miał dla Kendalla inny pomysł – próbował skoczyć do lodowatej rzeki i zasygnalizować, że bohater spróbuje popełnić samobójstwo. Jesse Armstrong przyznał w rozmowie z Variety, że gdy dostrzegł, co robi aktor, był przerażony.
— Byłem przerażony. Bałem się, że może upaść i doznać urazu. Nie wyglądał, jakby miał zamiar wskoczyć. Ale kiedy już wspiął się na barierkę – podczas filmowania zazwyczaj przeprowadza się wiele ocen dotyczących zdrowia i bezpieczeństwa, a nie taki był nasz plan na ten dzień. Gdybyśmy w ogóle o tym myśleli, mielibyśmy łodzie, płetwonurków i wszelkiego rodzaju środki bezpieczeństwa, których nie mieliśmy. Więc moją pierwszą myślą było jego fizyczne bezpieczeństwo jako człowieka, a nie cokolwiek związanego z postacią. To właśnie czułem tego dnia. Dobry Boże!
Sam Strong przyznał w oficjalnym podcaście serialu, że swoją improwizacją zaskoczył samego siebie i podkreślił, że ogromny wpływ na to miały warunki na planie.
— W jednej ze scen przeskoczyłem przez barierkę. Dla mnie to zawsze było tak, jakby nie było od tego odwrotu. Spojrzałem na fale, było bardzo wietrznie i zimno. Był tam kawałek metalu, który [o coś] uderzał i to był okropny dźwięk, nie mogłem tego znieść. Wstałem i powoli podszedłem do barierki, a następnie się na nią wspiąłem. Naprawdę nie wiedziałem, co miałem zamiar zrobić. Aktor grający Colina [Scott Nicholson] mnie zobaczył, podbiegł i mnie przed tym powstrzymał.
Na temat warunków podczas kręcenia wypowiedział się także w rozmowie z Variety reżyser odcinka Mark Mylod – jak wspomniał, było wówczas przeraźliwie zimno.
— Nakręciliśmy 10-minutowe ujęcie, mając rolkę filmu o długości 1000 stóp [ponad 300 metrów], i po prostu kręciliśmy dalej. Było szalenie zimno – to był dosłownie najzimniejszy dzień w roku. Temperatura była na minusie, a kręcenie było totalnym czyśćcem. Jeremy początkowo czuł tylko zimno. A potem trafiliśmy na to piękne, bogate miejsce nad wodą, gdzie Jeremy był po prostu w swojej strefie.
Ja i operator kamery wykonaliśmy wokół tego nasz taniec baletowy, aby upewnić się, że uda nam się uchwycić te momenty i powiązać postać z wodą i [pokazać] to grawitacyjne przyciąganie postaci do wody. I to po prostu zaczęło ożywać. Pod koniec tego 10-minutowego ujęcia wiedziałem, że mamy coś, co jest godne tej ogromnej odpowiedzialności, jaką jest bycie ostatnią sceną serialu
A co my sądzimy o zakończeniu serialu? Zapraszamy do przeczytania naszej recenzji finału "Sukcesji".