"XO, Kitty" to udany miks koreańskiej dramy z urokiem "Do wszystkich chłopców" – recenzja serialu
Karolina Noga
21 maja 2023, 10:58
"XO, Kitty" (Fot. Netflix)
Filmowa trylogia "Do wszystkich chłopców" podbiła serca widzów, a teraz własną miłosną przygodę przeżywa młodsza siostra Lary Jean. Czy warto poznać losy Kitty w Seulu?
Filmowa trylogia "Do wszystkich chłopców" podbiła serca widzów, a teraz własną miłosną przygodę przeżywa młodsza siostra Lary Jean. Czy warto poznać losy Kitty w Seulu?
Kitty Song Covey to nastoletnia swatka – a przynajmniej tak o sobie mówi. Po raz pierwszy poznaliśmy ją w filmie "Do wszystkich chłopców, których kochałam", gdzie obserwowaliśmy miłosną historię jej starszej siostry Lary Jean. Od czwartku na Netfliksie dostępny jest liczący 10 półgodzinnych odcinków serialowy spin-off filmów "Do wszystkich chłopców" – "XO, Kitty". Co ciekawego ta historia ma do zaoferowania?
XO, Kitty – o czym jest serial młodzieżowy Netfliksa?
Punkt wyjścia jest prosty: tytułowa bohaterka przeprowadza się na drugi koniec świata, do Seulu, by uczęszczać do K.I.S.S., czyli Korean Independent School of Seul (po polsku to Niezależna Koreańska Szkoła w Seulu), gdzie przed laty uczyła się jej zmarła mama. Jednak ważniejszym powodem jest fakt, że do tej szkoły chodzi chłopak Kitty, Dae (Choi Min-yeong), z którym jest ona od paru lat w związku na odległość. Dae okazuje się jednak nie być księciem na białym koniu – cały czas oszukiwał Kitty i za jej plecami miał dziewczynę, Yuri (Gia Kim). Kitty ma złamane serce, ale jest zdeterminowana, by się nie poddawać i przeżyć własną przygodę w K.I.S.S.
Zaczynając "XO, Kitty", podejrzewałam, czego mogę się spodziewać: kolorowego, cukierkowego rom-comu. Dokładnie to obiecywał zwiastun i pozostałe materiały promocyjne. I faktycznie, jest to produkcja lekka, młodzieżowa, ale zawiera w sobie także to, co najlepsze z koreańskich dram – a to wszystko razem stanowi już całkiem świeży miks. Serial można połknąć dosłownie na raz, a wagonik na metaforycznym rollercoasterze zabiera widzów na czarującą przejażdżkę.
Produkcja od początku wciąga widza do swojego kolorowego świata i klimatu dobrze znanego z trylogii "Do wszystkich chłopców", co nie powinno dziwić, bo odpowiada za niego m.in. autorka książek, na podstawie których powstały filmy Netfliksa, Jenny Han, współtworząca serial z Saschą Rothchild ("GLOW", "Klub Opiekunek"). Twórczyni zdecydowanie wie, co robi, po raz kolejny prezentując znane schematy w najlepszym możliwym wydaniu.
XO, Kitty to udana k-drama w amerykańskim wydaniu
Tym, co tak naprawdę sprawia, że "XO, Kitty" ogląda się tak dobrze, jest jednak odtwórczyni głównej roli – Anna Cathcart. Aktorka gra postać Kitty, odkąd była dzieciakiem, i dorastała wraz ze swoją bohaterką, dzięki czemu wypada bardzo naturalnie, nawet jeśli Kitty jest przerysowana. Dziewczyna jest energiczna, pewna siebie i zdeterminowana, a jej wybory są takimi, jakie faktycznie mogłaby popełnić na drugim końcu świata dorastająca nastolatka, która często ma w głowie mętlik.
Cathcart ma świetną chemię z całą młodą obsadą – oglądając serial można odnieść wrażenie, że aktorzy po prostu dobrze się ze sobą bawili. Szczególnie ciekawy jest rozwój relacji Kitty z Yuri (Gia Kim). Z jednej strony to typowy schemat – od nienawiści po przyjaźń (a może i coś więcej?) – ale też oglądanie, jak dziewczyny wspólnie rozwiązują zagadki dotyczące swoich mam, było wyborną zabawą. A skoro o tym mowa, to warto wspomnieć, że tajemnic w serialu zdecydowanie nie brakuje – i stanowią one ciekawy kontrast i oddech od miłosnych zawirowań bohaterów. Pozwalają też lepiej poznać starszych bohaterów, jak dyrektor Lim ( Yunjin Kim).
Kitty zaprzyjaźnia się m.in. z Q (Anthony Keyvan), ale na szczególne wyróżnienie zasługuje Sang Heon Lee jako Min Ho. Jego postać idealnie wpisuje się w motyw "kto się czubi, ten się lubi" i pod koniec po prostu trudno mu nie kibicować. Jest niczym nastolatek wyjęty z koreańskiego serialu u uprzywilejowanych dzieciakach, a przy tym to bohater wielowymiarowy, który także mierzy się z własnymi problemami.
Równocześnie akcja rozgrywa się w Korei, a serial w sprytny sposób wyciąga to, co charakterystyczne dla koreańskich dram. Zwolnione tempo i dramatyczne zbliżenia? Odhaczone. Slapstickowy humor? I to w każdym odcinku. Zawirowania godne pięciu sezonów "Mody na sukces" zawarte w znacznie krótszym metrażu? Zdecydowanie. "XO, Kitty" to produkcja idealna dla fanów koreańskich dram, którzy mają ochotę na coś nowego. Klimatu z pewnością dodają piękne zdjęcia, które ukazują wręcz pocztówkową stronę Seulu, a szkoła K.I.S.S. wygląda jak przykład wymarzonej placówki każdego ucznia – plus nie mogło zabraknąć mundurków. Fani kpopu także będą zadowoleni, ponieważ postarano się o zawarcie wielu hitów, które świetnie zgrywają się z wydarzeniami na ekranie (tutaj znajdziecie oficjalną playlistę)
XO, Kitty – czy warto oglądać serial Netfliksa?
Czy wszystko wyszło świetnie? Oczywiście, że nie. Kierunku wielu wątków można się szybko domyślić, co obdziera "XO, Kitty" z aury tajemnicy, czasem bywa niezręcznie, czasem bywa tandetnie. Zaskoczeniem może być też to, że jak na akcję rozgrywającą się w Korei koreańskiego języka jest w serialu dość mało. Ba! Nawet rodowici Koreańczycy w swobodnych rozmowach używają angielskiego, nie mając ku temu większego powodu. Nie raz, nie dwa można strzelić facepalm, patrząc na zachowanie bohaterów, ale czym byłaby teen drama bez odrobiny cringe'u? Na wady "XO, Kitty" można przymknąć oko, bo ta bajeczka jest przeurocza i przede wszystkim – stara się zaoferować coś więcej niż tylko opowiastkę o miłości.
Serial w wyważony sposób porusza wątki queerowe, pierwszej miłości, przyjaźni, próby odnalezienia własnego ja, kłopotów finansowych, toksycznych relacji rodzinnych relacje i nie tylko. Nawet gdy jakiś temat zostaje tylko lekko nakreślony, nie jest traktowany po macoszemu, za co należą się brawa – bo łatwo zrobić z ważnych treści punkt "do odhaczenia" i przejść dalej jak gdyby nic.
"XO, Kitty" pokazuje, że miłość bywa naprawdę skomplikowana dla młodych ludzi, pokazuje, że warto być sobą i przede wszystkim – zapewnia rozrywkę. Zakończenie jasno wskazuje na to, że historia Kitty dopiero się zaczęła, a Jenny Han i Sascha Rothchild mają pomysł na kontynuację. Pozostaje mocno trzymać kciuki za to, by ta faktycznie powstała – co niestety w przypadku serialu Netfliksa nie jest pewnikiem.