"Dexter" (7×12): Niespodzianka?
Agnieszka Jędrzejczyk
18 grudnia 2012, 20:05
Zakończył się 7. sezon "Dextera" – ten, który miał zmienić reguły gry, pokazując, jaki wpływ będzie miało na bohaterów odkrycie prawdy przez Debrę. Nie doczekałam się tego przez większość sezonu. Czy więc finał stanął na wysokości zadania? I tak, i nie. Spoilery!
Zakończył się 7. sezon "Dextera" – ten, który miał zmienić reguły gry, pokazując, jaki wpływ będzie miało na bohaterów odkrycie prawdy przez Debrę. Nie doczekałam się tego przez większość sezonu. Czy więc finał stanął na wysokości zadania? I tak, i nie. Spoilery!
Nie będę ukrywać, że na 7. sezon czekałam z niecierpliwością, bo po niezbyt udanym 6. oczekiwałam emocjonującego rozwinięcia zostawionej w finale bomby. Przez dwa pierwsze odcinki można było rzeczywiście uwierzyć, że emocje, dylematy i starcia z własną moralnością będą tutaj motywem przewodnim – i to było fajne. Ale później atmosfera nagle się ochłodziła, a cały sezon przybrał formę minihistoryjek, które mniej lub bardziej płynnie przechodzą z jednego wątku w drugi. I problem nie w tym, że każda z tych historyjek przysłużyła się rozwinięciu tej czy innej postaci (choć kolejny związek Quinna mogli sobie darować), ale w tym, że zrobiła to w sposób strasznie nierówny, poszatkowany i niepotrzebnie rozwlekły. W momencie, w którym umarł Isaak – jeden z najciekawszych i najlepiej przedstawionych przeciwników Dextera – moja cierpliwość już się praktycznie wyczerpała.
Na szczęście później pojawił się "Do You See What I See?", w którym nastąpił przełom – uwierzyłam, że emocje nie zostały jeszcze pogrzebane na rzecz papierowych deklaracji i niekończących się dłużyzn. A po nim, na szczęście, pojawił się "Surprise, Motherfucker!".
Przede wszystkim: zaskoczenie. Od razu widać, jak świetnie manipulują widzami trailery i materiały promocyjne, bo nie przewidziałam, że LaGuerta zawita u progu Dextera tak wcześnie. To aresztowanie nadało odcinkowi mocny ton, a choć szybkie wywinięcie się bohatera w efekcie działań poza ekranem może się wydawać nieco oszukańcze, niech się scenarzystom uwinie, bo dalej było coś lepszego. Stało się coś, co wreszcie zmieniło zasady gry, co rozbiło tę spokojną, sztuczną sielankę, która tak męczyła mnie przez cały sezon, na drobne kawałeczki. Prawdziwą niespodzianką nie było bowiem ani aresztowanie Dextera, ani jego chęć uciszenia śledztwa, ale przesunięcie uwagi LaGuerty na Debrę.
Najlepszy, najbardziej zaskakujący i trzymający w napięciu moment to bez wątpienia rozmowa pani kapitan z kompletnie niczego nie spodziewającą się Deb. I trudno, że odkrycie nagrań ze stacji benzynowej było "chwytem na ostatni moment" – najważniejsze, że widok kalkulowanego przerażenia na twarzy bohaterki i jej desperacka próba robienia dobrej miny do złej gry wycisnęła z tego odcinka pełnię emocji, jakich nie dało się w tym serialu odczuć od dawna. Bo Deb to nie Dexter – opanowany, chłodno myślący, zawsze z jakimś asem w rękawie. Deb nigdy nie była postawiona w takiej sytuacji, nigdy nie kibicowaliśmy jej w podobny sposób, nigdy tak bardzo jak tutaj na jej barkach nie spoczywał największy sekret całego serialu. Ta zmiana perspektywy to najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się "Dexterowi" od początku sezonu, bo znów mogliśmy zacząć obawiać się o los bohaterów.
Jednak jakkolwiek nie byłoby to świetnym posunięciem, dalsza część finału nie zaskakuje już tak bardzo. Wiadome było, że Dexter – zmieniony przez relacje z Isaakiem i Hannah – nie zawaha się przed decyzją o pozbyciu się LaGuerty, tak samo jak łatwe do przewidzenia okazało się, że panią kapitan ostatecznie zabić musiała Debra. Nie było innego wyjścia, żeby podkreślić główny motyw całego sezonu – zmiany.
Początek sezonu kazał nam bowiem wierzyć, że odkrycie przez Debry prawdy wprowadzi do serialu duże, decydujące zmiany. Tymczasem okazało się, że wprowadził je na zupełnie innej płaszczyźnie niż się spodziewaliśmy. Patrzyliśmy więc, w jaki sposób Dexter zmienia się pod wpływem uczucia do Hannah: zaczyna nie tylko kochać, ale i doceniać swoje "udawane" życie, a do tego pozbywa się swojego Mrocznego Pasażera i nie waha się zabić dla korzyści. W tym wszystkim Debra i jej stosunek do brata-mordercy nieco się rozmył. Ale koniec końców to właśnie wybór dokonany przez Debrę może zmienić w tym serialu najwięcej. To jest dla niego świetny motyw – ciężki, wręcz ironiczny, z całą pewnością dramatyczny. Tylko szkoda, że na jego rozwinięcie musimy czekać do kolejnego sezonu, kiedy mogliśmy obejrzeć go w tym.
Bo w tym właśnie pies pogrzebany. 7. sezon mógł się spokojnie obejść bez połowy przedstawionej w nim treści, a w zamian podkręcić napięcie znacznie wcześniej. Finał stoi jednak na tyle wysokim poziomie, że nawet mogę machnąć ręką na te dłużyzny. Czy jednak był taką niespodzianką? I tak, i nie. Z pewnością jednak utrzyma mnie przy serialu na kolejny sezon, przy czym mam już naprawdę nadzieję, że spełni pokładane w nim nadzieje. Tym razem jestem znacznie bardziej ciekawa, co się stanie z Debrą, niż z Dexterem.