#BringBackAlice" jest jak amerykańska teen drama, w której mówią po polsku – recenzja serialu HBO Max
Karolina Noga
14 kwietnia 2023, 09:13
"#BringBackAlice" (Fot. HBO Max)
Co powstanie z połączenia serialu kryminalnego z teen dramą w polskich warunkach? HBO Max postanowiło to sprawdzić i tak oto mamy "#BringBackAlice". Tylko czy to faktycznie taka innowacja?
Co powstanie z połączenia serialu kryminalnego z teen dramą w polskich warunkach? HBO Max postanowiło to sprawdzić i tak oto mamy "#BringBackAlice". Tylko czy to faktycznie taka innowacja?
Nastoletnia Alicja Stec (Helena Englert, "Znaki") ma wszystko, o czym mogłaby marzyć nastolatka w erze TikToka i Instagrama – pieniądze, wspaniałego chłopaka, grono bliskich przyjaciół, a do tego jest popularną infleuncerką. Wystarczy jednak jedna impreza, by wszystko zmieniło się na zawsze. Ala znika, a gdy po roku wraca i nic nie pamięta z tego, co się z nią działo, okazuje się, że nie wszyscy cieszą się z jej powrotu. Co wydarzyło się tamtej nocy, a przede wszystkim – czy ona na pewno nic nie wie?
#BringBackAlice – o czym jest polski serial HBO Max?
Miałam okazję zobaczyć przedpremierowo cały 6-odcinkowy sezon "#BringBackAlice" i cóż – należy oddać twórcom, że nie ukrywają tego, czym jest serial. W rozmowie z Serialową ekipa podkreślała, że to produkcja "odklejona" i "odrealniona". I tak właśnie jest. Trudno doszukać się tutaj prawdziwych polskich realiów – wszystko jest przerysowane, hiperbolizowane, a w działaniach bohaterów często brakuje logiki.
To próba przełożenia amerykańskiej teen dramy na polskie warunki, wraz z całym dobytkiem inwentarza – i pod tym względem jest to przełożenie całkiem udane, choć można śmiać się z niektórych rzeczy wziętych żywcem z młodzieżowych seriali z USA. Warto podkreślić, że "#BringBackAlice" to serial zrealizowany, jak wiele polskich produkcji. Zdjęcia, montaż, nieziemskie, odjechane stylówki, popularna muzyka w tle – to wszystko naprawdę działa. Gorzej niestety jest z samą treścią. Scenarzyści Caleb Ranson ("W 80 dni dookoła świata"), Marcin Kubawski ("Pakt", "Dzień babci") i Miłosz Sakowski ("Dzień babci") napisali coś, czego nie powstydziłby się algorytm Netfliksa.
Serial mocno czerpie z najpopularniejszych produkcji dla młodzieży, począwszy od klasyków gatunku, takich jak "Plotkara" czy "Słodkie kłamstewka", przechodząc do nowszych seriali, jak "Szkoła dla elity" czy "Euforia". Oglądając polską młodzieżówkę HBO Max można by zagrać w bingo, zaznaczając znane i przemaglowane tropy. Szkoła dla bogatych i mundurki? Jest. Cheerleaderki i drużyna sportowa? Są. Miłosne trójkąty? Owszem. Narkotyki i taniec na fazie w stylu Rue? Oczywiście, że tak. Tajemnica większe niż życie? I to nie jedna. Początkowo układanie puzzli wokół zaginięcia Ali faktycznie wciąga, a suspensu dodają niepokojące skrawki wspomnień bohaterki – w pewnym momencie tempo jednak nieco zwalnia, gmatwa się, a wszystko staje się niemal męczące. Samo rozwiązanie także nie jest niesamowicie zaskakujące i nawet nie oglądając uważnie serialu, można znaleźć odpowiedzi na pytania naprawdę szybko.
#BringBackAlice to schematyczna teen drama po polsku
W bohaterach także nietrudno doszukać się wzorców, które są od lat znane. Relacja Alicji i Moniki (Katarzyna Gałązka, "Klangor") momentami przypomina tę pomiędzy Sereną oraz Blair (mamy nawet siedzenie na schodach!), a wyraźny podział na "bananowe dziecki" i tych gorszych także znajduje swoje miejsce w szeregu. Jest to szczególnie widoczne w przypadku postaci Tomka (Sebastian Dela, "Pitbul"), który za wszelką cenę stara znaleźć się swoją siostrę – Wera zaginęła tego samego dnia co Alicja, jednak nie jest ona osobą bogatą ani popularną na Instagramie, co sprawiło, że jej zaginięcie obchodziło tak naprawdę jedynie Tomka i ich matkę.
Pod kolorową i schematyczną powłoką w "#BringBackAlice" czasami możemy doszukać się czegoś więcej, głównie ze względu na pasję i uczucie, jaką wszyscy aktorzy włożyli w ten projekt. W relacje pomiędzy bohaterami łatwo uwierzyć i każdy robi, co może, by wykrzesać z podanego materiału jak najwięcej – a aktorzy niestety nie dostali wielkiego pola do popisu. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na Helenę Englert, która jako Alicja zapada w pamięć i potrafi zaangażować widza w swój wątek.
Serial próbuje – z lepszym i gorszym skutkiem – nadać postaciom trochę głębi. Tomek to na pierwszy rzut oka typowy dres z osiedla, ale jego zdeterminowanie, by znaleźć siostrę i skomplikowana relacja z "niegrzeczną dziewczynką" Paulą (Mila Jankowska, "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy") stawiają go w zupełnie innym świetle. Szkoda, że mamy jedynie sześć odcinków, ponieważ nie wszystkich z ekipy udało się lepiej poznać i dostajemy tylko tokenowe pionki na planszy.
Reżyser Dawid Nickel ("Ostatni komers") daje radę naprawdę fajnie ująć młodego ducha i – pomimo przerysowania do granic możliwości – da się uwierzyć w to, co dzieje się na ekranie, i ma się wrażenie, że faktycznie obserwujemy grupę znajomych, która wygłupia się na plaży. W takich scenach zdecydowanie czuć ducha wolności i młodości, a morze staje się wręcz kolejnym aktorem.
#BringBackAlice – czy warto oglądać serial HBO Max?
Przyglądając się "#BringBackAlice" z szerszej perspektywy, nietrudno zauważyć, że jest to serial tworzony w czasach poprzedniej strategii HBO Max, kiedy platforma chciała iść w stronę Netfliksa i produkować więcej seriali, a także stawiać bardziej na młodzieżowe klimaty. Warto przypomnieć, że HBO Max zrezygnowało z tworzenia seriali w Polsce, ale najwyraźniej nie całkowicie. Choć "Warszawianka" została przejęta przez SkyShowtime, to niedługo później ogłoszono, że jednak powstanie 2. sezon "Odwilży", a teraz zaprezentowano nam polską młodzieżówkę. HBO i HBO Max kasuje seriale na potęgę, a jednak "#BringBackAlice" jakimś cudem przetrwało wszelkie czystki. I właściwie trudno powiedzieć dlaczego, bo mówimy o produkcji bardzo, bardzo przeciętnej.
Dość sprytnym zagraniem jest także wykorzystanie hashtagu jako tytułu. Ma to nie tylko związek z fabułą serialu, w której ten hashtag występuje, ale stanowi również zagranie marketingowe. Nie da się ukryć, że produkcja jest ogromnie promowana – poza sprytnym tytułem mamy także klipy z bohaterami w kilku wersjach, było również odliczanie do premiery. Te wszystkie działania skutecznie nakręcają hype, robiąc z serialu idealny materiał do promowania w social mediach. Pytaniem jest – czy biorąc pod uwagę, jak wypadła ta produkcja, faktycznie jest co aż tak promować?
"#BringBackAlice" to serial, który mógłby znaleźć się na Netfliksie i tam by dużo bardziej pasował. Niby wciąga, ale szału nie ma, a zakończenie pozostawia furtkę na potencjalną kontynuację. Jeśli produkcje młodzieżowe nie są wam obce i chętnie po nie sięgacie, to warto dać szansę "#BringBackAlice" i samemu sprawdzić, co piszczy w Trójmieście. To przede wszystkim serial pięknie i zgrabnie zrealizowany oraz sprawnie zagrany. Jeżeli jednak stronicie od teen dram jak ognia, to nie jest rozrywka dla was.