"The Good Mothers", czyli włoskie kobiety przeciwko mafii – recenzja serialu Disney+
Mateusz Piesowicz
5 kwietnia 2023, 10:02
"The Good Mothers" (Fot. Disney+)
Lepiej wieść życie lojalnej żony czy ryzykować wszystko dla siebie i dzieci? Z dylematu, przed którym stanęły bohaterki "The Good Mothers", nie ma łatwego wyjścia. Są za to konsekwencje.
Lepiej wieść życie lojalnej żony czy ryzykować wszystko dla siebie i dzieci? Z dylematu, przed którym stanęły bohaterki "The Good Mothers", nie ma łatwego wyjścia. Są za to konsekwencje.
"The Good Mothers", czyli sześcioodcinkowa brytyjsko-włoska produkcja, którą możecie już w całości oglądać na Disney+, zdążyła jeszcze przed premierą zyskać spory rozgłos, zostając pierwszym w historii serialem nagrodzonym na Berlinale. Czy laury dla tej opartej na faktach historii były zasłużone?
The Good Mothers – o czym jest serial Disney+?
Serial opowiada zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami (opisanymi w książce "Dobre matki. Prawdziwa historia kobiet, które przeciwstawiły się najpotężniejszej mafii świata" autorstwa dziennikarza Alexa Perry'ego) historię, której akcja rozgrywa się na początku poprzedniej dekady w Kalabrii na południu Włoch. Jej bohaterkami są kobiety w różnym wieku i o różnych doświadczeniach, które łączy jedno – wszystkie są żonami, matkami i córkami w 'ndranghecie, czyli kalabryjskiej mafii. I nie, bynajmniej nie oznacza to życia w złotej klatce.
Coś na ten temat mogą powiedzieć Giuseppina Pesce (Valentina Bellè, "Paragraf 22") i Concetta Cacciola (Simona Distefano, "Zdrajca"). Obydwie wychowujące dzieci bez osadzonych mężów, ale pod bacznym okiem mafijnej rodziny, która oczekuje od nich bezwzględnej lojalności, nie dając w zamian zupełnie nic. To w tym lepszym przypadku. W gorszym są poniżane, bite i traktowane jak więźniarki we własnym domu.
Takich doświadczeń nie ma za to Denise Cosco (Gaia Girace, "Genialna przyjaciółka"), młoda dziewczyna, która wyrwanie się ze szponów 'ndranghety zawdzięcza odwadze matki, Lei Garofalo (Micaela Ramazzotti, "Zwariować ze szczęścia"). I ją dopadnie jednak przeszłość, gdy jedna chwila słabości sprowadzi kobiety z powrotem na łono rodziny i w "objęcia" ojca oraz męża Carlo Cosco (Francesco Colella, "Zero zero zero"). Czy istnieje sposób, żeby się wydostać? Czy w ogóle możliwe jest inne życie, z dala od oprawców, z lepszą przyszłością dla siebie i swoich dzieci? Czy może rodzinne więzi są w tym przypadku nierozerwalne?
The Good Mothers potrafi wyczerpać widzów i bohaterki
Odpowiedzi poszukamy na przestrzeni sezonu, który skojarzy nasze bohaterki z zajmującą się sprawą 'ndranghety prokuratorki Anną Colace (Barbara Chichiarelli, "Suburra"). Pierwszą osobą, która w ogóle dostrzeże, że traktowane w nieludzki sposób kobiety mogą być kluczem potrzebnym do rozpracowania potężnej przestępczej organizacji i sposobem na wstrząśnięcie jej mocno zhierarchizowaną strukturą. Droga do tego nie będzie jednak prosta dla żadnej ze stron, a także… dla oglądających.
Wszystko przez to, że o ile można o "The Good Mothers" powiedzieć sporo rzeczy, to akurat bycie łatwym w odbiorze serialem się do nich nie zalicza. Co jednak ciekawe, wcale nie z uwagi na brutalność, którą para reżyserów Julian Jarrold ("The Crown") i Elisa Amoruso ("Wierność") stara się raczej nie epatować. Przemoc ma tu bowiem tylko czasami wymiarami fizyczny, za to znacznie częściej psychiczny. Oglądając katusze, jakie przechodzą bohaterki, można się zatem porządnie emocjonalnie zmachać, zwłaszcza że nie jest to historia z gatunku takich, które w jakimś momencie stają się lżejsze.
Nic z tych rzeczy, bo tutaj, jak już zostało wspomniane na wstępie, każda decyzja ma poważne konsekwencje. Zostań i zmagaj się z ponurą codziennością oraz świadomością, że skazujesz dzieci na ten sam los. Odejdź i żyj nędznym życiem w ukryciu, z poczuciem popełnienia błędu oraz w ciągłym strachu, że dopadnie cię zemsta rodziny. Dość żeby wyczerpać nawet największe twardzielki, a do takich bez wątpienia się nasze bohaterki zaliczają, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądają.
The Good Mothers – jak kobiety przeciwstawiły się mafii
A to także warto podkreślić, zaznaczając, że scenarzysta Stephen Butchard ("Upadek królestwa") wykonał dobrą robotę, pisząc swoje postaci w sposób daleki od schematycznego. Unikając ich jednowymiarowego przedstawienia, udało mu się stworzyć pełnokrwiste bohaterki, które znalazły się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony kruche i bezradne wobec swoich oprawców, z drugiej znajdujące w sobie dość siły, żeby spróbować innego życia i pragnące czegoś więcej nie tylko dla dzieci, ale i samych siebie.
Takie ich przedstawienie, dodaje oczywiście wiarygodności całej historii, nawet jeśli można jej zarzucić, że nie wszystkie bohaterki traktuje równo, nie zawsze poświęcając im odpowiednią ilość czasu (najbardziej cierpi na tym Concetta). Niemal zupełnie marginalizowana jest również rola prokuratorki Colace, od której na większą uwagę mogą liczyć nawet serialowi mężczyźni – a akurat w tym przypadku to mocno kłuje w oczy.
Nie można jednak powiedzieć, żeby te niedociągnięcia przykrywały zalety "The Good Mothers", których jest zwyczajnie znacznie więcej. Od aktorstwa począwszy, przez nadany produkcji międzynarodowy sznyt, a skończywszy na umiejętnie poprowadzonej narracji, która przeskakując między poszczególnymi bohaterkami, nie gubi rytmu ani zainteresowania widza.
The Good Mothers – czy warto oglądać włoski serial?
W efekcie otrzymujemy serial może niedoskonały, może niekiedy używający zbyt dużych skrótów lub nieco przewidywalny, ale ostatecznie stanowiący bardzo satysfakcjonujący seans. Warty docenienia tym bardziej, że obracając się w gangsterskiej tematyce, która w kinie i telewizji bywa zanadto mitologizowana, pokazuje rzeczywistość bez jakichkolwiek upiększeń. 'Ndrangheta nie jest więc tutaj surową, ale w jakimś stopniu sprawiedliwą organizacją, która kieruje się twardymi zasadami. To zwyczajni, wzbudzający strach i obrzydzenie zamiast szacunku zbrodniarze. Niby oczywiste, a jednak warto przypomnieć.
Ten swego rodzaju ekranowy naturalizm odbija się również w warstwie realizacyjnej, sprawiając, że mamy do czynienia z produkcją pozbawioną zbędnych ozdób i fajerwerków – jest surowo, ale taka też to historia. Nie spodziewajcie się więc, że zasiadając do "The Good Mothers", czeka was wyjątkowo przyjemny czas. Momentami serial może być wręcz ciężki do przebrnięcia, ale nie z uwagi na niską jakość, lecz dbałość twórców, by fabuła niosła ze sobą coś ponad wartość rozrywkową. I to się udaje.