"Ekstrapolacje" są jak dogrywka po seansie "Nie patrz w górę" – recenzja serialu Apple TV+
Nikodem Pankowiak
19 marca 2023, 12:28
"Ekstrapolacje" (Fot. Apple TV+)
Od gwiazdozbioru nazwisk, jakim są "Ekstrapolacje", można dostać prawdziwego zawrotu głowy. Czy jednak pełna znanych twarzy obsada wystarczy, by przekonać widza?
Od gwiazdozbioru nazwisk, jakim są "Ekstrapolacje", można dostać prawdziwego zawrotu głowy. Czy jednak pełna znanych twarzy obsada wystarczy, by przekonać widza?
"Ekstrapolacje" to 8-odcinkowa antologia Apple TV+, za którą stoi Scott Z. Burns – to dla niego tak naprawdę pierwsza duża praca w telewizji, do tej pory ograniczała się ona do wyreżyserowania jednego odcinka "Californication", 16 lat temu. Twórca serialu najbardziej znany był ze współpracy z reżyserem Stevenem Soderberghiem przy kilku jego filmach oraz ze scenariusza do "Ultimatum Bourne'a". "Ekstrapolacje" wydają się jednak zdecydowanie największym projektem w karierze tego 60-latka.
Ekstrapolacje – o czym jest serial Apple TV+?
Nowa produkcja Apple TV+ porusza temat, który filmowcy – nie tylko dokumentaliści – zaczęli zauważać coraz częściej, czyli kryzys klimatyczny i spustoszenie, jakie zaczyna on siać na świecie. Na tę chwilę udostępniono trzy z ośmiu zaplanowanych odcinków – akcja pierwszego z nich zaczyna się w roku 2037. Ostatni, wnioskując po tytule, zabierze nas już do roku 2070, gdzie skutki dziesiątek lat zaniedbań ze strony człowieka będą już zapewne widoczne gołym okiem na każdym kroku.
"Ekstrapolacje" to antologia, której odcinki są jednak ze sobą w mniejszy lub większy sposób powiązane. Łączącym je spoiwem jest chociażby postać Nicka Biltona (Kit Harington, "Gra o tron") szefa wszechwładnej korporacji Alpha, która tak naprawdę rządzi światem, mając wpływ na niemal każdy aspekt życia człowieka. To w jej rękach leży klucz do skutecznej walki z klimatyczną katastrofą, która w roku 2037 na całego dotyka już ziemię. Pytanie, czy korporacji (złowrogiej, oczywiście) będzie opłacało się z tą katastrofą walczyć. A jeśli tak, jaka będzie cena tej walki?
Rosnący poziom wód będący zagrożeniem dla niżej położonych miast, pożary trawiące wiele regionów świata, śmiertelne zanieczyszczenie powietrza w Indiach czy walka o uratowanie ostatniego żyjącego humbaka, któremu głosu udziela Meryl Streep (sic!) – "Ekstrapolacje" prezentują całkiem szeroki zakres tematów, chcąc poruszyć temat katastrofy klimatycznej od każdej strony. Problem w tym, że rzadko kiedy serial Apple TV+ jest w stanie widza poruszyć. Bo choć to produkcja poruszająca jeden z najważniejszych problemów współczesnego świata, została kompletnie wyprana z emocji.
Ekstrapolacje to gwiazdozbiór nazwisk i niewiele więcej
Kit Harrington, Sienna Miller, Meryl Streep, Matthew Rhys, David Schwimmer – to część obsady pierwszych trzech, dostępnych na ten moment odcinków. Robi wrażenie, a to dopiero początek – nie gorzej będzie w kolejnych tygodniach. Apple TV+ od początku swojej przygody z serialami stawia na popularne nazwiska, ale "Ekstrapolacje" pod tym względem rozbiły bank – jeszcze trochę i łatwiej byłoby wymienić nazwiska znanych aktorów, które w tej antologii się nie pojawiły. To spory plus, przynajmniej patrząc pod kątem marketingowym. I chyba tylko pod takim, bo momentami trudno nie odnieść wrażenia, że produkcja Apple TV+ zmieniła się w paradę głośnych nazwisk, z których część na ekranie pojawia się tylko na chwilę, ale za to dodaje serialowi prestiżu.
Taki stan rzeczy jednak zupełnie mnie nie dziwi – kryzys klimatyczny to dziś temat nośny, przy którym aktorom i różnej maści celebrytom łatwo nabić sobie wizerunkowe punkty. I właśnie w ten, niewątpliwie cyniczny, sposób patrzę na występ wielu z nich w "Ekstrapolacjach". Bo nie jestem w stanie uwierzyć, że do antologii Apple TV+ przyciągnęły ich jej artystyczne walory. Bo te praktycznie nie istnieją. Jasne, w serialu czuć jego budżet, który w większości i tak pewnie został przeznaczony na pensje. Mamy dużo pięknych, a jednocześnie mających być przestrogą dla widza zdjęć, ale to właściwie wszystko, co mogę powiedzieć dobrego o "Ekstrapolacjach".
Chciałbym, abyśmy seriale wciąż oceniali merytorycznie i nie nabierali się na tani populizm, dlatego nie mogę ocenić tego serialu lepiej tylko dlatego, że porusza taką a nie inną tematykę. A ona oraz głośne nazwiska w obsadzie – choć czasem skandalicznie niewykorzystane – pozostają największymi plusami "Ekstrapolacji". Produkcja jest czasem groteskowa w swoich wizjach przyszłości, a przynajmniej w tych, które niekoniecznie dotyczą stricte zmian klimatycznych – Scott Z. Burns cierpi chyba na kompleks Charliego Brookera i ponownie stara się być wizjonerem, tak jak stał się nim przypadkiem, pisząc scenariusz filmu "Epidemia strachu". Tyle tylko, że nie pokazuje niemal nic, czego już byśmy gdzieś nie widzieli.
Ekstrapolacje – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Antologia Apple TV+ jest niczym dogrywka po seansie "Nie patrz w górę" – tu metaforyczna kometa uderzyła już w ziemię, a ludzie muszą walczyć ze skutkami tego uderzenia. Z filmem Netfliksa łączy ją jednak nie tylko tematyka i robiąca wrażenie obsada, ale także przesadna łopatologia, jaką twórcy biją widza po głowie. Już początek pierwszego odcinka, gdy najpierw widzimy ujęcie Ziemi z kosmosu, a następnie słuchamy wykładu na temat rosnących temperatur (subtelne, prawda?) pokazuje, z jakim serialem będziemy mieli do czynienia. Później nie jest dużo lepiej – bohaterowie niby rozmawiają ze sobą, ale ich dialogi brzmią tak sztucznie, że tylko czekamy, aż w pewnym momencie odwrócą się i zaczną deklamować je wprost do kamery. Poziom patosu i napuszenia w wypowiadanych przez nich kwestiach zbyt często przekracza dopuszczalną skalę.
Serialowi zdarza się zaintrygować widza, przedstawić jakieś moralne dylematy, nad którymi warto się pochylić. Wraz z kolejnymi przeskokami czasowymi (trzeci odcinek to już rok 2047) i coraz większą ewolucją produkcji w kierunku science-fiction pojawiają się czasem (choć zbyt rzadko) intrygujące wizje przyszłości. To wszystko niestety szybko zapada się pod naporem kiepskiego scenariusza. Problemem jest też fakt, że choć "Ekstrapolacje" przedstawiają swoją wersję katastrofy, która dotknie nas wszystkich, to obserwujemy ją przede wszystkim z perspektywy ludzi bogatych i ważnych. Zbyt mało tu postaci, z którymi mógłby utożsamiać się przeciętny widz – te były dużą zaletą "Buszu w ogniu". Momenty, gdy tacy bohaterowie pojawiają się na ekranie, są bardzo potrzebnym powiewem świeżości.
Osobiście uważam "Ekstrapolacje" za doskonały przykład greenwashingu. Oto Apple, jedna z największych korporacji na świecie – a to przecież głównie im "zawdzięczamy" obecny kryzys klimatyczny – z uwagą pochyla się nad nadciągającą katastrofą i próbuje przekonać widza, że wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni i wszyscy możemy coś zmienić. Myślę, że dobrym początkiem byłaby rezygnacja ze stworzenia tego serialu – śladu węglowego, jaki pozostawiła po sobie jego produkcja, z pewnością nie da się usprawiedliwić walorami artystycznymi "Ekstrapolacji". Finalnie to nudne, nie mające do zaoferowania niemal nic poza obsadą dzieło, które cynicznie chce zebrać uznanie dzięki tematyce, jaką poruszą.