"Hunted" (01×08): Rozczarowujący finał
Agnieszka Jędrzejczyk
30 listopada 2012, 22:02
Szpiegowski serial z Melissą George nie otrzymał od BBC zamówienia na 2. sezon, i można było domyślić się, dlaczego, jeszcze przed wyemitowaniem finału. Niestety, przy obiecującej intrydze, jaką zarysował i świetnej technice, jaką pokazał, "Hunted" okazał się jednak rozczarowaniem. Spoilery.
Szpiegowski serial z Melissą George nie otrzymał od BBC zamówienia na 2. sezon, i można było domyślić się, dlaczego, jeszcze przed wyemitowaniem finału. Niestety, przy obiecującej intrydze, jaką zarysował i świetnej technice, jaką pokazał, "Hunted" okazał się jednak rozczarowaniem. Spoilery.
Finałowy odcinek 1. serii "Hunted", "Snow Maiden", pozostawił za sobą znacznie więcej pytań niż udzielił odpowiedzi. Gorzej nawet, bo udzielił odpowiedzi, które okazały się okropnie kosmiczne i zupełnie nie pasujące do intrygi, jaką snuł od momentu premiery.
Czy ktokolwiek spodziewał się, że ulubiony zabójca na usługach Jacka Turnera to jego nieślubny syn? Albo że brat Stephena został zamordowany przez złą korporację Polyhedrus i dlatego Jack Turner nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swojej zemsty do końca? Kwestię żony Stephena można było łatwo przewidzieć, ale szkoda, że jedynym podanym powodem dla jej morderstwa było "bo chciała odejść i zniszczyłaby tę rodzinę". To oczywiście kolejny dowód na bezwzględny charakter Jacka, ale mimo wszystko – jakoś niepotrzebny.
Dodać do tego końcowy "zamach" na życie Sam i ładne nawiązanie do pierwszego odcinka, i wszystko niby zamyka się w ustalonych ramach, ale gdzieś znikło to napięcie i ta ciekawość – zamiast nich była tylko chęć dotarcia do końca tej historii. Tak jakby twórcy na początku nadmuchali duży balonik, a potem, zamiast z rozmachem przebić go szpilką, powoli spuścili z niego powietrze…
Z drugiej strony, dalej nie wiadomo, co przypomniała sobie Sam (w wątku, który leciał bądź co bądź przez cały serial), po jakiej stronie stoi fałszywy dr Goebel, kim dokładnie był Aidan w swoim poprzednim życiu ani czemu mielibyśmy się przejmować faktem, że Keel ma raka. Nie mówiąc już o szantażowanej Zoe, która posłużyła wyłącznie jako wabik na Sam. Nic z tego nie wynikło. Próbuję nawet patrzeć wstecz i przypominać sobie, który wątek wyszedł temu serialowi na dobre, i widzę głównie same historie, które równie dobrze mogły wpisać się w formułę zwykłego procedurala. I strasznie mi tego szkoda.
Szkoda mi dlatego, że "Hunted" zapowiadał się naprawdę smakowicie. Szpiegowska historia w burych odcieniach od razu wydawała mi się przyjemną mieszanką "Agentki o stu twarzach" i "Homeland", ale od obu była znacznie bardziej surowa. Zamiast tego wyszła mieszanina wątków rozwlekanych, wątków niepotrzebnych, wątków mało interesujących, a jeśli interesujących, to na końcu spartaczonych.
Nawet z bohaterami nie wiadomo było, co zrobić, bo co z tego, że Fawkes ma za sobą kiepską przeszłość, Zoe nie umie już odnaleźć się w swoim życiu prywatnym, a Deacon zmaga się z tęsknotą za rodziną. Nic. Bo tak było napisane. Dobrze chociaż, że "Hunted" udało się zachować swoje bure barwy i charakterystyczny styl kręcenia (statyczne zdjęcia, granie montażem, oszczędne dialogi, etc.). Próbuję się domyślić, czego chciał ode mnie ten scenariusz, i nie wiem, nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. I tego też mi szkoda.
Gdy finałowy odcinek się skończył, kiwnęłam głową, mruknęłam "hmm" – i to by było na tyle.
Podobno 2. sezon, pod wodzą Cinemax, ma być spin-offem skupiającym się na postaci Sam. Z całą pewnością zobaczę, co z tego wyniknie, ale już tylko z nadzieją, że może być lepiej.