10 najlepszych seriali 2022 roku wg Marty Wawrzyn
Marta Wawrzyn
28 grudnia 2022, 16:33
"Rozdzielenie" (Fot. Apple TV+)
Żyjemy w czasach serialowego dobrobytu, a ta dziesiątka – jak również to wszystko, co się w niej nie zmieściło – niech będzie na to najlepszym dowodem. I nie każcie mi więcej wybierać, czy wolę "Rozdzielenie" czy "The Bear".
Żyjemy w czasach serialowego dobrobytu, a ta dziesiątka – jak również to wszystko, co się w niej nie zmieściło – niech będzie na to najlepszym dowodem. I nie każcie mi więcej wybierać, czy wolę "Rozdzielenie" czy "The Bear".
W 2022 roku era peak TV chyba wreszcie osiągnęła swój prawdziwy peak. Tak mocnego serialowo roku prawdopodobnie jeszcze nie było w naszej jedenastoletniej historii. Nie było też jeszcze tak szalonej liczby seriali, która pewnie podeszła pod tysiąc nowych tytułów/sezonów albo wręcz go przekroczyła, wliczając w to produkcje nieanglojęzyczne. Jak wybrać z tego 10 najlepszych tytułów? Generalnie to niemożliwe.
Dlatego moja tegoroczna dziesiątka bardziej niż zwykle opiera się z jednej strony na emocjach, a z drugiej na poszukiwaniu świeżości i wyjątkowości w morzu produkcji dobrych, bardzo dobrych i znakomitych. Pewnie dlatego też więcej jest komedii i komediodramatów niż seriali stricte dramatycznych, które aż tak z formą nie szaleją. Miałam też poważny dylemat pt. "Rozdzielenie" czy "The Bear", "The Bear" czy "Rozdzielenie"? Jak wybrać "lepszy" serial spośród dwóch wybitnych? Ostatecznie postawiłam na bardziej oczywisty wybór, ale gdybyście zapytali mnie jutro, mogłabym nie zgodzić się z samą sobą. Tu po prostu ktoś zawsze będzie poszkodowany.
Dla zainteresowanych podaję też drugą dziesiątkę, która do rankingu nie weszła (kolejność przypadkowa): "Ktoś, gdzieś", "Będzie bolało", "Zbrodnie po sąsiedzku", "Yellowjackets", "Andor", "Euforia", "Biały Lotos", "Angielka", "Heartstopper" i polska perełka – "Minuta ciszy". Informuję również, że w porównaniu z moją listą sprzed roku zmieniło się absolutnie wszystko. Dziękuję ci, ero serialowego dobrobytu przesytu.
10. Pachinko
Być może zakochałam się w tutejszym, tak odległym od tego, co oglądam na co dzień, klimacie, może w rozmachu tej opowieści, a może w najlepszej czołówce roku. A być może po prostu lubię takie klasyczne, powieściowe historie, przenoszone na ekran bez zbędnego kombinowania. Tak czy siak "Pachinko", wielowątkowa saga rodzinna, dziejąca się w Korei, Japonii i Ameryce na przestrzeni 80 lat, zachwyciła mnie pod każdym względem, wciągając bez reszty w historię kilku pokoleń koreańskich imigrantów i każąc dosłownie przeżywać razem z nimi radości i smutki ich skomplikowanej codzienności. Wszystko tu jest znakomite: scenariusz, realizacja, aktorstwo (Youn Yuh-jung!), ale przede wszystkim jest to serial, który błyskawicznie mnie urzekł i chwycił na poziomie emocjonalnym, by nie puścić do samego końca.
9. Russian Doll
2. sezon "Russian Doll" nie tylko dorównał, ale wręcz przebił jedynkę, oferując jeszcze bardziej pokręconą opowieść o życiu i całej reszcie. Gdzie pod pojęciem "całej reszty" ukrywamy tonę rodzinnych problemów, których przepracowanie u terapeuty zajęłoby lata. W serialu Natashy Lyonne i Leslye Headland wystarczyło siedem półgodzinnych odcinków, opartych na kolejnym odjechanym koncepcie – metaforyczne podróże w czasie i przestrzeni, pokazywane z pełną dosłownością – i zachwycających w tym samym stopniu surrealizmem, co wnikliwością psychologiczną i nieograniczonymi pokładami empatii, bijącymi z każdej szalonej sceny i każdego pokręconego pomysłu. To serial wyjątkowy, błyskotliwy i bardzo, ale to bardzo poruszający – i szkoda, że Netflix tego nie widzi, zwlekając z zamówieniem 3. sezonu, choć twórczynie go planowały.
8. Barry
Wydawało się, że "Barry" nie jest w stanie przebić tego, co pokazał w pierwszych dwóch sezonach, a tu niespodzianka. 3. sezon okazał się nie tylko najlepszy, ale też najbardziej kreatywny z całości, zaskakując widzów co odcinek niekonwencjonalnymi pomysłami, miksując absurd, emocje i diagnozy na temat naszego świata (w tym także serwisów streamingowych) w niespodziewanych proporcjach. A kiedy wydawało nam się, że widzieliśmy już wszystko, przyszedł porąbany do potęgi, a przy tym fenomenalnie zrealizowany motocyklowy pościg w odcinku "710N". A kiedy zobaczyliśmy i to, zostaliśmy uderzeni obuchem w finale. Nie mam wątpliwości, że Bill Hader jeszcze nas zaskoczy, a tymczasem, kto nie widział, bardzo proszę nadrabiać "Barry'ego".
7. Atlanta
"Atlanta" miała w tym roku dwa sezony – co w tym przypadku stanowi połowę serialu – i długo można by chwalić każdy odcinek z osobna. Od tych europejskich, przez "The Most Atlanta" i różnego rodzaju przygody głównych bohaterów, aż po te kompletnie niezwiązane z główną fabułą, na czele z genialnym mockumentem "The Goof Who Sat by the Door". Opisanie w paru zdaniach tego, jak niezwykły, kreatywny, a przy tym ważny serial zrobił Donald Glover, jest praktycznie niemożliwe. Powiem więc tyle: kiedy sam twórca porównał "Atlantę" do "Rodziny Soprano", nie uważam, żeby bardzo przesadził. To zdecydowanie ta sama liga. I tylko trochę szkoda, że Glover i spółka nie chcieli grać w niej dłużej. Przynajmniej zawsze będziemy mieli Zazie Beetz i "Tarrare".
6. Reservation Dogs
Kiedy już nam się wydaje, że widzieliśmy wszystko w kategorii "nietypowe komediodramaty", na scenę wjeżdża "Reservation Dogs", serial o nastoletniej ekipie rdzennych Amerykanów, którzy mieszkają w rezerwacie gdzieś w przemysłowej Oklahomie i marzą o wyjeździe do Kalifornii. A poza tym spędzają czas jak to nastolatkowie, a to pakując się w kłopoty, a to próbując zrobić coś dla świata, a to zaliczając trip w sensie dosłownym bądź przenośnym. W serialu, który współtworzą Sterlin Harjo i Taika Waititi, jest sporo oryginalności, szczypta nieuchwytnej lekkości bytu i mroczniejsza nuta, kiedy dowiadujemy się, że jeszcze niedawno ekipa składała się nie z czwórki, a z piątki dzieciaków, i czemu teraz jednego brakuje. Warto zobaczyć, bo to jeden z piękniejszych i bardziej niekonwencjonalnych seriali ostatnich miesięcy.
5. Better Call Saul
W porównaniu z właściwie wszystkim z tego rankingu "Better Call Saul" to i weteran, i prawdziwa legenda, na dodatek ze znakomitym finałowym sezonem na koncie. Zanim więc umieściłam ostatni rozdział historii Jimmy'ego McGilla na 5. miejscu listy, długo zastanawiałam się, czy aby na pewno wypada, czy nie za nisko itp. Ostatecznie jednak wygrywa we mnie zamiłowanie do nowości i świeżości, a jednocześnie chcę podkreślić, że ten serial i ten sezon to rzeczywiście wyśmienita rzecz, dopracowana od początku do końca, z prawdziwym rollercoasterem emocji i iście oscarowym występem Rhei Seehorn w ostatnich odcinkach. W innych czasach to byłby numer 1 i długo, długo nic.
4. Hacks
Ostra jak diabli, błyskotliwa, przezabawna historia o dwóch komiczkach, które życie zmusza do współpracy, choć różni je wszystko, od wieku, przez charakter, aż po poglądy na kluczowe sprawy. Wszystko oprócz tego, że obie jadą na tym samym wózku, walcząc o swoje miejsce w bezwzględnym, seksistowskim świecie stand-upu. W dwóch sezonach "Hacks", które w tym roku trafiły do Polski jeden po drugim, oglądaliśmy, jak bohaterki toczą pokoleniową walkę, w jednej chwili próbując się pozabijać nawzajem, a w drugiej jednocząc siły, kiedy komedia swoim zwyczajem zamienia się w tragedię. Dynamiczne duo, grane przez cudowne Jean Smart i Hannah Einbinder, to wielka zaleta tego serialu, ale nie jedyna. "Hacks" to i brutalny wgląd w kulisy show-biznesu, i śmieszno-straszna podróż przez Amerykę, i bardzo nietypowa opowieść o hm… przyjaźni?, której aż chce się kibicować, mimo bardzo licznych argumentów przeciw.
3. Stacja Jedenasta
Jedyny w zestawieniu miniserial to daleka od typowej opowieść o świecie po apokalipsie, gdzie ludzie zamiast wyrzynać się nawzajem – do czego przyzwyczaiły nas w zasadzie wszystkie historie z tego gatunku – prowadzą poszukiwania duchowe i znajdują ukojenie w sztuce. Powiedzieć, że "Stacja Jedenasta" to seans specyficzny, to nic nie powiedzieć. Serial HBO Max ze świetną rolą Mackenzie Davis to emocjonalna bomba, zmyślna układanka i skromna, liryczna historia o stracie, samotności, poczuciu wspólnoty, miłości, przyjaźni oraz innych prostych sprawach. Przepiękna, poruszająca rzecz i jeszcze jeden dowód na to, że współczesna telewizja nie zna żadnych granic.
2. The Bear
Bardzo długo wahałam się, czy to nie powinien być mój numer 1, również dlatego, że ogromna siła "The Bear" w jakimś stopniu bierze się z zaskoczenia, tego pierwotnego oszołomienia, w którym widz trwa przez 1. sezon. Co może być efektem nie do powtórzenia za rok. Zderzenie z rzeczywistością tego serialu o kuchni z piekła rodem robi niesamowite wrażenie, bo to adrenalina i emocje w stanie czystym. Jego twórca Christopher Storer bombarduje nas doznaniami, od których można dostać nerwicy w pół godziny, wrzucając nas w sam środek świata, gdzie życie toczy się w absurdalnie szybkim tempie, a stawką jest dosłownie przetrwanie. Tego miejsca i tych ludzi.
Jeremy Allen White jest absolutnie genialny w roli szefa kuchni, który wraca do domu, do Chicago, by ratować rodzinną knajpkę po śmierci brata. Energia, jaką ma serial, jest nie do podrobienia. Głębsza historia, która za tym wszystkim stoi, stawia "The Bear" w gronie najlepszych komediodramatów, jakie kiedykolwiek powstały. Zaś sposób, w jaki serial odsłania poszczególne elementy rodzinnego dramatu, nakreślając tło, dokładając kolejne części układanki i balansując wątkami różnych postaci, to czysty majstersztyk. Wspomniałam o najlepszych 20 minutach tego roku, nakręconych na jednym ujęciu?
1. Rozdzielenie
Mój ranking seriali 2022 roku, o włos i z zastrzeżeniem, że jutro mogę zobaczyć sprawy inaczej, wygrywa "Rozdzielenie", serial Apple TV+ od debiutującego (!) scenarzysty i showrunnera Dana Ericksona, który go współtworzył z reżyserem Benem Stillerem. Panowie wyprodukowali istne "The Office" w świecie rodem z Kafki, opowiadając historię o pracownikach pewnej korporacji, która dzięki bardzo wygodnemu chipowi umożliwia pełny podział życia na prywatne i pracownicze. Tyle stresów mniej, prawda?
Wychodząc od pomysłu, który wydaje się być dobry co najwyżej na kolejny odcinek "Black Mirror", "Rozdzielenie" staje się wiele mówiącą o dzisiejszym świecie, a przy tym wypakowaną prawdziwymi emocjami układanką, fenomenalnie dopasowującą wszystkie swoje elementy w pełnym twistów finale. Układanką, gdzie postacie nie są tylko pionkami w jakiejś tajemniczej złej grze, a ludźmi z krwi i kości, których historie dosłownie łamią serce i którym szybko zaczynamy kibicować ze wszystkich sił.
Świetnemu konceptowi i perfekcyjnie napisanemu scenariuszowi towarzyszą mocne występy Britt Lower, Adama Scotta i reszty obsady, a także wyśmienita realizacja. "Rozdzielenie" jest jak najlepsza reklama Apple: przyciąga minimalistyczną elegancją, ma charakter i coś do powiedzenia. Jeśli nasza przyszłość to sprytnie maskujące się złe korporacje, to cóż, przynajmniej na jakość seriali nie będziemy mogli narzekać.