"Jack Ryan" znów ratuje świat i podąża utartymi ścieżkami – recenzja 3. sezonu serialu Amazona
Mateusz Piesowicz
23 grudnia 2022, 16:03
"Jack Ryan" (Fot. Amazon Prime Video)
Podczas gdy w 3. sezonie "Jacka Ryana" świat staje na krawędzi globalnej wojny, widzowie mogą mieć déjà vu z rzeczywistości. Ale spokojnie, to wciąż tylko rozrywka.
Podczas gdy w 3. sezonie "Jacka Ryana" świat staje na krawędzi globalnej wojny, widzowie mogą mieć déjà vu z rzeczywistości. Ale spokojnie, to wciąż tylko rozrywka.
Aż trzy lata minęły od naszego ostatniego spotkania z porucznikiem Jackiem Ryanem (John Krasinski). Jak bardzo zmienił się przez ten czas globalny krajobraz, nie trzeba nikomu tłumaczyć – a co ze światem naszego ulubionego oficera CIA? Jak widać po 3. sezonie serialu, który można już w całości oglądać na platformie Prime Video, nie pozostał on kompletnie obojętny na rzeczywistość. O ile jednak można w nim dostrzec pewne jej oblicza, to nie tak, że przejrzycie się w serialowej fabule jak w lustrze. Są natomiast spore szanse, że mimo to będziecie się dobrze bawić.
Jack Ryan sezon 3 – w co wplątał się bohater?
W nowym i zarazem przedostatnim sezonie serialu (zdjęcia do kolejnej odsłony wystartowały już na początku tego roku) "Jack Ryan" trzyma się sprawdzonej formuły. Fabuła nie jest więc oparta na żadnej konkretnej powieści Toma Clancy'ego, zachowując jednak ducha jego twórczości i przywołując niekiedy te bardziej charakterystyczne historie. Ot, choćby zmodyfikowanymi motywami z "Polowania na Czerwony Październik". Fani poczują się więc jak w domu.
A o co dokładnie chodzi? Jak zapewne wiecie już z zapowiedzi, Jack staje się w tym sezonie zbiegiem. Ścigany zarówno przez swoich, jak i wrogów, musi na własną rękę zapobiec spiskowi, który sięga okresu zimnej wojny i może doprowadzić do wybuchu III wojny światowej. A wszystko to przez grupę rosyjskich polityków, którym zamarzyło się przywrócić czasy świetności Związku Radzieckiego m.in. za pomocą broni jądrowej. Grubo, prawda?
Dla obeznanych z serialem nie jest to jednak nic nowego, a może stanowić wręcz oczekiwany powrót do działań na największą z możliwych skalę. Po nieszczególnie udanym 2. sezonie, którego akcja skupiała się na walce z wenezuelskim reżimem, dostaliśmy bowiem znów międzynarodową intrygę o globalnym zasięgu. Nierealistyczne? No jasne, ale w granicach zdrowego rozsądku (no może troszkę poza nimi) – ten bohater jest stworzony do takich historii.
Jack Ryan w 3. serii jest (prawie) sam przeciw wszystkim
Widać to już od początku 3. sezonu, który szybko rusza naprzód, każąc Jackowi działać wbrew regułom i przełożonym. Choć nie wszystkim, bo przecież wiadomo, że cokolwiek by się działo, James Greer (Wendell Pierce) i tak będzie wiernie stał po jego stronie. A na nim wsparcie zarówno starych (wraca także Michael Kelly jako Mike November – tym razem działający już w sektorze prywatnym), jak i nowych przyjaciół się nie kończy. Powiedzieć, że bohater jest sam przeciw wszystkim, byłoby więc pewnym nadużyciem, ale niech będzie.
Trzeba bowiem przyznać, że o ile nie działa Jack sam, to w istocie staje przeciwko dwóm wielkim siłom. Z jednej strony mamy rosyjskich zdrajców, z drugiej sztywne amerykańskie procedury. Stąd też bierze się główny motyw tego sezonu, a mianowicie powtarzane nieraz pytanie o to, co dokładnie jest tym właściwym postępowaniem. Trzymanie się ślepo rozkazów? Czy może jednak własnych zasad, nawet jeśli bywają one z tymi pierwszymi sprzeczne? Odpowiedź nie jest oczywiście trudna, ale trzeba przyznać, że twórcom udało się ją dobrze ograć.
Na przestrzeni ośmiu odcinków mamy zatem okazję przyjrzeć się tej kwestii z każdego możliwego kąta i nie dotyczy to wyłącznie Jacka. Swoją rolę do odegrania w tej historii mają bowiem także politycy wysokiego szczebla, choćby czeska prezydent Alena Kovac (Nina Hoss, "Pokonani") czy rosyjski oficer wywiadu Luka (James Cosmo, "Mroczne materie"), a także podążając śladem Jacka służbistka z CIA Elizabeth Wright (Betty Gabriel, "Clickbait"). Ona i każdy inny prędzej czy później staje tu przed dylematem – czy człowiek jest lepszy od instytucji, której służy?
Jack Ryan sezon 3, czyli w sumie nic się nie zmienia
Efektem tego wszystkiego jest dokładnie taka historia, jakiej należało się spodziewać. Z jednej strony wypakowana zwrotami akcji i stale trzymająca w napięciu, z drugiej oparta na wyświechtanych schematach oraz motywach i moralności rodem z taniego sensacyjniaka. Dodajcie do tego solidną porcję wybuchów, strzelanin, pościgów i bijatyk doprawionych niezmienną charyzmą Johna Krasinskiego, a otrzymacie "Jacka Ryana" w pigułce. W gruncie rzeczy to samo można by napisać przy poprzednich sezonach. Ale czy to źle?
Niekoniecznie, o ile tylko fabularnie całość z grubsza ma sens i potrafi przykuć do ekranu od początku do końca. Z jednym i drugim bywa wprawdzie różnie, bo niektóre rozwiązania fabularne są szyte trochę zbyt grubymi, nawet jak na ten serial nićmi, a akcja potrafi wytracić tempo (szczególnie że kulminację jednego z ważniejszych wątków zaserwowano nam na długo przed końcem sezonu), ale wahania formy nie są na tyle duże, żeby z niecierpliwości sięgać po pilota. Potraktujcie to raczej jako przerwę na przekąskę. Który blockbuster ich nie posiada?
Inna sprawa, że niekiedy ta przekąska może nam stanąć w gardle i to nie z powodu zachłyśnięcia się akcją. Mam tu na myśli momenty, gdy twórcy chcąc nie chcąc (ten sezon był kręcony od maja 2021 roku) odwołują się do rzeczywistości, co wypada dość niezręcznie. Jasne, serialowa fikcja pozostaje fikcją, jednak inwazja Rosji na Ukrainę sprawia, że w pewnych momentach może być wyjątkowo trudno o rozdzielenie fabuły od prawdziwych wydarzeń. To powoduje z kolei pewien dyskomfort podczas oglądania, którego mnie ciężko się było pozbyć, i który odebrał mi część przyjemności z seansu. Na szczęście tylko część.