"Naiwniak" to komediowe spojrzenie na gangsterski świat – recenzja serialu dostępnego na Disney+
Nikodem Pankowiak
21 grudnia 2022, 17:02
"Naiwniak" (Fot. Hulu)
Dwóch zupełnie różnych bohaterów i trudy życia, z którymi muszą zmierzyć się razem. "Naiwniak" nie jest serialem nowatorskim, ale umiejętnie czerpie z dobrych wzorców, dzięki czemu staje się produkcją, której lepiej nie omijać.
Dwóch zupełnie różnych bohaterów i trudy życia, z którymi muszą zmierzyć się razem. "Naiwniak" nie jest serialem nowatorskim, ale umiejętnie czerpie z dobrych wzorców, dzięki czemu staje się produkcją, której lepiej nie omijać.
"Naiwniak" to serial, który w sierpniu trafił w Stanach na platformę Hulu, a teraz wreszcie doczekał się premiery, także w Polsce, na Disney+. Za produkcję odpowiada trio Chris Estrada, Pat Bishop i Matt Ingebretson. Bishop i Ingebretson stworzyli już razem serial Comedy Central "Corporate", gdzie w jednym odcinku zagrał także Estrada, wcielający się w "Naiwniaku" w główną rolę. Teraz wracają z niepozorną produkcją, która – jak większość aspirujących komedii – próbuje robić coś więcej, niż tylko bawić.
Naiwniak – o czym jest serial komediowy Disney+?
Julio (Estrada) to 30-latek – lub, jak określa go jego kuzyn, "mężczyzna o ciele 19-latka i twarzy 50-latka" – wciąż mieszkający z matką, w dzielnicy Los Angeles, którą trudno uznać za szczególnie przyjazną. To gość, który, jak sam przyznaje, ma problem ze współzależnością od swojej byłej, wiele spraw do przepracowania i niewiele chęci, by to robić. A oprócz tego Julio lubi dobrą kawę i pracuje w ośrodku, gdzie prowadzony jest program rehabilitacji dla byłych gangsterów, którzy muszą przystosować się do nowego, zgodnego z prawem życia.
Jednym z takich gangsterów jest Luis (Frankie Quiñones, "Co robimy w ukryciu"), kuzyn Julia, który właśnie wyszedł z więzienia po ośmiu latach odsiadki. Główny bohater, oprócz tego, że przyjmuje go pod swój i matki (i babci) dach, próbuje wciągnąć kuzyna do swojego programu "Hugs not Thugs" (lub w polskiej wersji "Tulimy, nie psocimy"), ten jednak nie przejawia szczególnych chęci, by stać się lepszym człowiekiem. W głowie Luisa wciąż jest rok 2005, podczas gdy świat poszedł do przodu. Starzy kumple z ekipy już nie chcą się bawić w gangsterkę, trzeba więc zacząć myśleć nad nowym zajęciem.
I tu cały na biało wjeżdża Julio, któremu udaje się przełamać początkową niechęć kuzyna do "Hugs not Thugs", pieczenia babeczek i motywacyjnych sesji pod okiem pastora Payne'a (Michael Imperioli, "Biały Lotos"). Jego relacja z Luisem, który w przeszłości wyzywał go od "pedałów", zaczyna się zacieśniać. Jeden pomaga drugiemu wrócić do życia i odnaleźć się w powięziennej rzeczywistości, drugi pomaga pierwszemu zmężnieć i odzyskać własny głos. Panowie zaczynają tworzyć coraz bardziej zgrany duet, choć biorąc pod uwagę ich różne temperamenty, nieporozumień między nimi nie zabraknie.
Naiwniak czerpie z klasycznej komedii i daje coś od siebie
Julio to człowiek, który pozwala wszystkim wokół wchodzić sobie na głowę i zdaje się być odpowiedzią na pytanie, kim jest tytułowy naiwniak. Luis to jego absolutne przeciwieństwo – nie uznaje żadnych słabości, a mieszkanie pod jednym dachem z ciotką, babką i kuzynem wcale nie kłóci mu się z wizerunkiem twardziela, który próbuje budować. To schemat znany z klasycznych komedii – na pierwszy plan wystawiono dwóch bohaterów, którzy nie mogliby bardziej się od siebie różnić, a przy tym muszą nauczyć się współpracować. Takich duetów w telewizji widzieliśmy już wiele i w tej kwestii "Naiwniak" nie wymyśla koła na nowo.
Skoro dużo tutaj klasycznej komedii, "Naiwniak" nie gardzi także klasycznym humorem. Serial Hulu bywa głupkowaty, czasem aż za bardzo, zwłaszcza w pierwszych odcinkach. Śmiechy z kopniaków w krocze mogłyby przejść w produkcjach z Lesliem Nielsenem z lat 90., nie w 2022 roku. Żarty polegające z puszczania wiązanek pełnych fu*ków i motherfu*kerów też mogą dość szybko zacząć nużyć. Ich głównym prowodyrem jest zwykle Luis, postać jakby zamrożona w czasie – cytująca Austina Powersa i nie rozumiejąca, że żarty z gejów nie są już szczególnie popularne. Na całe szczęście z czasem serial odnajduje swój własny język i nawet jeśli wciąż zdarzy mu się przekroczyć granicę dobrego smaku, w ogólnym rozrachunku robi się tylko zabawniejszy.
Choć "Naiwniak" stara się utrzymywać dość luźny ton, podnosi oczywiście także istotniejsze kwestie. Już w pierwszym odcinku na szafce w domu głównego bohatera możemy zobaczyć zdjęcie Ronalda Reagana, który cieszy się wyraźną sympatią matki Julia. A to przecież prezydent, który życie takich jak ona raczej uczynił trudniejszym aniżeli polepszył. Twórcy o tym nie zapominają i w jednym z późniejszych odcinków z przyjemnością wystrzelą kilka pocisków w kierunku zmarłego prezydenta. O tym, że życie wcale nie jest łaskawe dla Julia i jego rodziny, dowiadujemy się dość szybko. Wątek ich trudnej sytuacji finansowej będzie przewijał się przez cały sezon, choć zostanie poprowadzony w bardzo nienachalny sposób.
Naiwniak – czy warto oglądać serial Disney+?
Warto odnotować, że "Naiwniak" to tak naprawdę pierwsza większa rola Chrisa Estrady, który wypadł w niej naprawdę dobrze. W jego bohaterze jest coś odstręczającego, ale też łatwo poczuć do niego sympatię. To w końcu gość, który wyraźnie nie potrafi przejąć kontroli nad własnym życiem i nawet jeśli często mu współczujemy, to szybko orientujemy się, że za wiele własnych nieszczęść jest odpowiedzialny on sam. A takim nieszczęściem i szczęściem w jednym jest dla niego Maggie (Michelle Ortiz, "Tacoma FD"), dziewczyna, z którą bezustannie schodzi się i rozchodzi. Ortiz kradnie każdą scenę, w której się pojawia, a współzależność między nią i Juliem jest naprawdę zabawna, choć oczywiście niezdrowa. Michael Imperioli na początku zdaje się za to nieco wycofany, ale im bliżej końca, tym częściej ma okazję pokazać, jak świetnym jest aktorem.
Skoro "Naiwniak" kręci się w dużej mierze wokół świata zreformowanych gangsterów, nie mogło zabraknąć tutaj śmiechu z całej tej dzielnicowej gangsterki, tandetnych tatuaży i taniego maczyzmu, który płynie w ich żyłach. Luis to karykatura gangstera, człowiek, który chciałby budzić respekt, ale budzi wyłącznie politowanie. Sceny, gdy w 2. odcinku próbuje zebrać swoją dawną ekipę na ustawkę w parku, ale udaje mu się namówić jedynie zakochanego w "West Side Story" dzieciaka, to jedne z najlepszych momentów w całym serialu. Luis mentalnie się zatrzymał, teraz będzie musiał nadrobić stracony czas. Ten proces resocjalizacji, nawet jeśli przedstawiony w krzywym zwierciadle, wcale nie będzie dla niego łatwy.
Choć cały serialowy świat to w "Naiwniaku" zaledwie kilku bohaterów, to przez mnogość tematów, jakie poruszono w serialu, wcale nie wydaje się taki mały. Problemy z prowadzeniem organizacji non-profit, klasowe różnice i wyższość, z jaką bogaci traktują biednych, rodzinne tradycje, które kultywujemy, choć sami nie wiemy po co. Przekrój tematów jest tutaj spory, a twórcy zwykle podejmują je z humorem i finezją. W ten sposób "Naiwniak" dość nieoczekiwanie stał się jedną z lepszych komedii tego roku, zatem bardzo cieszy wiadomość, że serial Hulu doczeka się 2. sezonu. Obyśmy tym razem w Polsce nie musieli czekać na niego tak długo.