"Zwerbowany" to komediowy akcyjniak twórcy "Castle" dla pokolenia Z – recenzja serialu Netfliksa
Karolina Noga
19 grudnia 2022, 16:02
"Zwerbowany" (Fot. Netflix)
Pościgi, wybuchy, przesłuchania, tajne akta i szantaże, a to wszystko na głowie żółtodzioba rzuconego na głęboką wodę. Czy nowy serial twórcy "Castle" i "Rekruta" to kalka wcześniejszych jego produkcji czy może powiew świeżości?
Pościgi, wybuchy, przesłuchania, tajne akta i szantaże, a to wszystko na głowie żółtodzioba rzuconego na głęboką wodę. Czy nowy serial twórcy "Castle" i "Rekruta" to kalka wcześniejszych jego produkcji czy może powiew świeżości?
Netflix jak co miesiąc sypie premierami jak z rękawa. W piątek na platformie wylądował "Zwerbowany", pełen humoru thriller, za którego sterami stoi Alexi Hawley, twórca "Castle" i "Rekruta" ("The Rookie"). Serial przedstawia losy niedoświadczonego prawnika Owena Hendricksa, który został zatrudniony w CIA. Podczas jednego z pierwszych zadań odkrywa list od byłej współpracowniczki agencji – kobieta grozi, że wyjawi wszystkie informacje na temat CIA, jeśli nie zostanie oczyszczona z zarzutów i wyciągnięta z więzienia. W ten sposób Hendricks zostaje wciągnięty w niebezpieczną rozgrywkę międzynarodową. Nie brzmi to zbyt odkrywczo? To dlatego, że takie nie jest.
Zwerbowany – Noah Centineo w thrillerze Netfliksa
Pościgi, wybuchy, bójki, tajne dokumenty – to wszystko czeka niedoświadczonego prawnika, który nie do końca wie, co robi. Znamy to z dosłownie każdego akcyjniaka, a jeśli "Zwerbowany" czymś się wyróżnia, to zaskakująco dobrze obsadzoną główną rolą. Noah Centineo jako Owen sprawdza się znakomicie. Aktor, który był bożyszczem nastolatek dzięki występom w romansach Netfliksa, w tym serii "Do wszystkich chłopców, których kochałam", dalej nim pozostaje, ale w nieco innym wydaniu.
Od pierwszych chwil doskonale wiadomo, z jakim typem postaci mamy do czynienia – to bohater nieco fajtłapowaty, ale zdeterminowany, by działać dalej. Serial lubi naśmiewać się z nieporadności Owena, przy okazji chwaląc go za byle "sukces", jak pogrożenie pozwem, co jest zdecydowanie mniej efektowne, niż chce nam się to wmówić. Szybko też staje się oczywiste, że chociaż sam bohater powtarza "jestem prawnikiem!", to tak naprawdę serwuje się nam typową historię o początkującym szpiegu. I ma ona całkiem sporo cech wspólnych z "Rekrutem" – mimo że Nathan Fillion wciela się w najstarszego żółtodzioba w policji, a tu mamy sytuację odwrotną.
Owen, rzecz jasna, nie stanowi sam w sobie niesamowicie intrygującej postaci, jednak Centineo z łatwością zjednuje sobie sympatię widza. Można wyczuć, że aktor naprawdę świetnie czuje w roli i bawi się swoją kreacją, dzięki czemu całościowo bohater wychodzi na bardziej interesującego, niż jest naprawdę. Jego postać ma w sobie coś szczeniakowatego i brakuje mu kapki wyważonej arogancji i nonszalancji, jakiej spodziewalibyśmy się po młodym prawniku.
Aktor ma też niezłą chemię z pozostałymi członkami obsady, a zwłaszcza z Laurą Haddock ("White Lines"), która jako Max Meladze kradnie cały show, ilekroć pojawia się na ekranie. Jak na format serialu łatwego, lekkiego i przyjemnego przystało, aktorka nie traktuje swojej postaci do końca poważnie, a jej mimika – półuśmiechy czy subtelne uniesienie brwi – sprawia, że dobrze spędza się czas w jej towarzystwie. Max to postać całkiem zniuansowana, o brutalnej przeszłości, która wie, jak wodzić za nos Owena.
Zwerbowany to kopia poprzednich produkcji jego twórcy
Niestety, pozostali bohaterowie często wykazują mentalność NPC-ów – są jedynie pionkami w opowieści, mają przypisane stałe cechy i stanowią planety krążące po orbicie Owena. Surowy szef? Odhaczone. Niechętni współpracownicy? Odhaczone. Miłosne zawirowania? Odhaczone. Alexi Hawley, spec od niezobowiązujących, komediowych procedurali amerykańskich stacji ogólnodostępnych, wziął schematy, które zastosował m.in. w "Rekrucie" i "Castle", zdmuchnął kurz, przesunął akcję kilka lat naprzód i voila – "Zwerbowany" gotowy.
Najważniejszy wątek stanowi szantaż Max i próba wydostania jej przez Owena z więzienia, ale w każdym odcinku nasz bohater ma dużo więcej do roboty. Coś się dzieje, Owen gdzieś leci, wpada w tarapaty, mamy sceny akcji, a koniec końców wraca do mieszkania i zmartwionych współlokatorów – by po chwili całość powtórzyła się od nowa. Dzieje się wiele, akcja potrafi dość mocno przeskakiwać, równocześnie w ogóle nie angażując widza.
Zwerbowany – czy warto oglądać serial Netfliksa?
"Zwerbowany" liczy osiem odcinków, z których każdy trwa mniej więcej godzinę i choć jest wypakowany akcją, widz może poczuć się znużony. Sam serial momentami też nie do końca wie, czym chce być – z jednej strony serwuje głupiutkie sceny, gdzie bohater podśpiewuje pod nosem popowy hit, gdy tuż obok latają kule, a z drugiej próbuje się nam wmówić, że stawki są niesamowicie wysokie. Niby tak jak w "Castle" i innych produkcjach Hawlaya, ale tutaj nie wypada to równie wdzięcznie i efekt końcowy bardziej drażni, niż zachwyca.
Zdecydowanym plusem serialu jest muzyka. Nie brakuje popularnych kawałków, które świetnie wpisują się w całość i przyjemnie dopełniają to, co dzieje się na ekranie. Niezależnie od tego, czy oglądamy wprowadzające ujęcia, czy sceny akcji – dobrze dobrane utwory pomagają budować dynamikę i podkreślają klimat Gen Z, na którym, jak się wydaje, zależało twórcy.
"Zwerbowany" próbuje ukryć stęchliznę za pomocą żartów, popularnej muzyki i świeżej twarzy w roli głównej, ale fabularnie nie wychodzi poza schemat "zabili go i uciekł". To serial, który może być przyjemnym zapychaczem czasu dla fanów komediowych akcyjniaków Alexiego Hawleya, jednak nie ma co oczekiwać fajerwerków.