"Kruk. Jak tu ciemno" to mroczna symfonia, w której wszystko jest perfekcyjne – recenzja 3. sezonu serialu CANAL+
Marta Wawrzyn
9 grudnia 2022, 08:02
"Kruk" (Fot. Damian Hornet/CANAL+)
"Kruk" wraca z 3. sezonem, który zarazem jest finałem całego serialu. I raz jeszcze zachwyca ciężkim klimatem i wnikliwymi portretami psychologicznymi postaci.
"Kruk" wraca z 3. sezonem, który zarazem jest finałem całego serialu. I raz jeszcze zachwyca ciężkim klimatem i wnikliwymi portretami psychologicznymi postaci.
"Jest już cicho, jest już ciemno, ale tata leży ze mną. Na podwórku słychać kroki, jakim kroczą srogie smoki". "Kruk" zawsze lubił wariacje na temat dziecięcych rymowanek, ale ta z 3. sezonu, o adekwatnym podtytule "Jak tu ciemno", brzmi wyjątkowo złowieszczo. W takim serialu jak ten generalnie trudno spodziewać się happy endu, a dodatkowo, po tym co spotkało Ankę (Katarzyna Wajda), naturalną rzeczą jest strach o Maksa, syna jej i Adama (Michał Żurawski). Szykujcie się więc na jeszcze mroczniejszy, jeszcze cięższy i jeszcze trudniejszy do przetrawienia sezon niż poprzednie. Sezon, w którym ojciec znajdujący na krawędzi rozpaczy będzie musiał ochronić swoje dziecko, jednocześnie pociągając do odpowiedzialności sprawców zabójstwa jego mamy.
Kruk sezon 3 – komisarz na skraju załamania nerwowego
Od razu wyjaśnię, że w tym tekście oceniam – tylko i aż – trzy odcinki udostępnione do recenzji, czyli połowę finałowej serii "Kruka". O ile więc pewne odpowiedzi już znam, o tyle nie potrafię powiedzieć, czy 3. sezon jest tak satysfakcjonującym zakończeniem całości, na jakie zasługuje i sam serial, i widzowie. Trzy odcinki jednak w zupełności wystarczą, aby zorientować się co do kierunku, w jakim zmierza cała opowieść, jak również jej tonu. A ten zdecydowanie do lekkich, łatwych i przyjemnych nie należy.
Spotykamy bowiem Kruka dosłownie dwa tygodnie po śmierci żony, w stanie emocjonalnego poharatania, załamanego i zdeterminowanego jednocześnie. Były już komisarz policji w finałowej serii zamienia się w prawdziwego anioła zemsty, z jednej strony balansując na krawędzi szaleństwa, z drugiej działając na policyjnym instynkcie i rozpoczynając własne, nieoficjalne śledztwo w związku z tym, co się stało. Czy Adam przechytrzy Justynę (Magdalena Koleśnik), uratuje świat i na dodatek jeszcze odnajdzie spokój ducha? No cóż, na razie to widz ma prawo wierzyć, że nasz bohater znów nie do końca odróżnia rzeczywistość od tego, co znajduje się tylko w jego głowie.
Scen, w których serial balansuje pomiędzy snem a jawą, twardą rzeczywistością a jakimś rodzajem realizmu magicznego, w 3. sezonie nie brakuje, zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawia się Mariusz, tajemniczy bezdomny (Cezary Kosiński, "Jestem mordercą", "Klangor"). CANAL+ w materiałach prasowych napisał, że ta postać "przykleja się" do Kruka i zaczyna opiekować się jego synem, podczas gdy Adam prowadzi śledztwo – niewątpliwie jest to jakiś sposób na uniknięcie spoilerów, bo sytuacja jest dość niecodzienna i rodzi dziesiątki pytań, począwszy od tego, czy to się dzieje naprawdę (czyżby powtórka ze Sławka?), a skończywszy na tym, kim ten człowiek może być, czego może chcieć i dlaczego Kruk tak szybko nabiera do niego zaufania. Zagadki związane z tą postacią częściowo, ale tylko częściowo rozwiązują się w 3. odcinku, nie jest to więc tak, że będziecie trzymani w niepewności do końca.
Kruk. Jak tu ciemno – Adam kontra Justyna w 3. sezonie
Jakub Korolczuk, fenomenalny scenarzysta "Kruka", raz jeszcze tka z najdrobniejszych szczegółów skomplikowaną intrygę, gdzie wszystko ma swoje miejsce. Szykujcie się więc na kryminalny rollercoaster z kilkoma wątkami, które zazębiają się i tworzą razem przemyślaną układankę. Z jednej strony mamy więc Adama i jego chęć zemsty, z drugiej Justynę i kryminalny półświatek Podlasia, z trzeciej Rudego (Tomasz Włosok) i jego marzenia, kolidujące z działaniami zacierającej ślady Justi. Pojawia się też sprawa zaginionej nastolatki i ona również nie pozostaje bez związku z główną intrygą.
Oś fabuły to pojedynek na linii Adam – Justyna. Napięcie w tym wątku od samego początku jest ogromne, a potem tylko rośnie, wspierane znakomitymi występami Żurawskiego i Koleśnik. Podobnie jak poprzednio, od Magdaleny Koleśnik nie da się oderwać wzroku, zwłaszcza teraz, kiedy mamy już potwierdzenie, że to ona jest "tą złą" i główną przeciwniczką nie w jednym, a dwóch sezonach. O ile po finale 2. serii pisaliśmy o Justynie, że to "czyste zło o pięknych oczach", 3. sezon "Kruka" znacząco ten portret niuansuje, pokazując nieznane do tej pory oblicza postaci i zagłębiając się w jej, dużo bardziej złożone niż "bo to zła kobieta była", motywacje. Justyna potrafi być bossem, kokietką, zranioną dziewczynką, ale też jest nieszczęśliwą osobą, która konsekwentnie idzie raz obraną drogą, przebijając się łokciami w świecie zdefiniowanym przez mężczyzn. Jest w niej pierwiastek zła i sporo chorej ambicji, ale też nie tak trudno wyobrazić ją sobie – w innych okolicznościach – po drugiej stronie tej samej rozgrywki.
W 3. sezonie "Kruka" Korolczuk robi świetną robotę, zaglądając głębiej w czarną duszę tej postaci, która – trochę tak, jak to było z Johnem Lutherem i Alice Morgan – momentami potrafi być bardziej fascynująca od głównego bohatera. A temu oczywiście też nic nie brakuje, Żurawski na tym etapie już nie tyle gra, co jest twardzielem na skraju załamania nerwowego, ściganym przed demony wszelkiej maści. A skoro o wybitnym aktorstwie mowa, nie sposób też nie podziwiać tego, co Kosiński zrobił z rolą Mariusza – postacią na początku będącą kompletną enigmą, a już w 3. odcinku człowiekiem z krwi i kości, którego losem widz autentycznie się przejmuje.
Kruk sezon 3, czyli czemu to dobrze, że to już koniec
To już tradycja w "Kruku", że różnego rodzaju sacrum – od ludowych obrzędów, zabobonów, wątków mistycznych i religijnych aż po kwestie egzystencjalne i rozważania filozoficzne – bardzo mocno się przenika z przyziemnym profanum kryminalnego światka. Czasem w dosłowny sposób, każąc Justynie spotykać się na cmentarzu czy w cerkwi w sprawach związanych z brudnymi interesami, a czasem w bardziej nieoczywistych okolicznościach. Niezwykła, daleka od wielkomiejskiej codzienności oprawa, klimatyczne zdjęcia i filmowa reżyseria (w tym sezonie Macieja Pieprzycę wspomaga Adrian Panek) dopełniają wyjątkowości "Kruka" – niby klasycznego "skandynawskiego" kryminału ze skomplikowaną postacią detektywa, unurzanego w mrocznych sprawach, a jednak innego, naszego, osadzonego w realiach, których próżno szukać za granicą. A przy tym znacznie bardziej zainteresowanego swoimi postaciami niż równie wyjątkowa, jeśli chodzi o miejscówki, "Wataha".
Nawet jeśli w samej – mięsistej, ale niezbyt odkrywczej – warstwie kryminalnej "Krukowi" zdarza się podążać znajomymi ścieżkami, to jest w tym serialu tyle wartości dodanej, że trudno mieć do scenarzysty pretensje o korzystanie ze sprawdzonych schematów. To był i jest jeden z najlepszych polskich seriali, mimo że od jego premiery w marcu 2018 roku krajobraz telewizyjny w naszym kraju zdążył się mocno zmienić i już nie wszystko, co dobre, koniecznie musi być kryminałem. Zawdzięczamy to w dużym stopniu CANAL+, który konsekwentnie produkuje jakościowe polskie seriale i coraz odważniej sięga po inne gatunki, wystarczy spojrzeć na znakomitą "Minutę ciszy".
Podziwiając misterne wykonanie 3. sezonu "Kruka", w pewnym sensie cieszę się, że to już koniec. Brytyjski "Luther", z którym produkcja CANAL+ kojarzy się ze względu na tematykę, przytłaczającą atmosferę i postać detektywa na krawędzi, zdecydowanie nie skończył dobrze, w ostatnim sezonie będąc nawet nie cieniem, a parodią samego siebie. "Kruk" tej granicy (prawdopodobnie) nigdy nie przekroczy, pozostając mocną, angażującą, świetnie napisaną fabułą kryminalną od pierwszego do ostatniego odcinka. Serialem, do którego można będzie wrócić za parę lat. Na to liczę, ściskam kciuki za udany finał i czekam na kolejne projekty Jakuba Korolczuka. Polska telewizja ma już znakomitych reżyserów, teraz czas na charyzmatycznych showrunnerów.