Krótki przegląd odcinków halloweenowych
Marta Wawrzyn
3 listopada 2012, 22:03
Jak co roku w amerykańskiej telewizji zapanowało szaleństwo halloweenowe. Oto mój subiektywny przegląd tegorocznych odcinków.
Jak co roku w amerykańskiej telewizji zapanowało szaleństwo halloweenowe. Oto mój subiektywny przegląd tegorocznych odcinków.
Pewnie się domyślacie, że uwielbiam Halloween w serialach. To taka przypadłość każdego, kto z tęsknotą spogląda w kierunku Wielkiej Wody. Oczywiście, nigdy nie wpadłoby mi do głowy obchodzić to święto w Polsce, ale miło popatrzeć, jak dorośli ludzie przebierają się w idiotyczne kostiumy i udają, że śmierć ich śmieszy.
Największym rozczarowaniem był tegoroczny odcinek halloweenowy "Hart of Dixie". Nie jestem w stanie udawać, że jeszcze mnie obchodzą losy tego trójkącika. George powinien był zniknąć z pola widzenia Zoe przynajmniej dwa odcinki temu, a tymczasem on… lunatykując, kładzie się w jej łóżku? To nie było urocze, to było okropnie naciągane i wydumane. Nie spodobało mi się też, że Wade przyjął z powrotem swoją grzesznicę, która w ogóle go nie traktuje poważnie i choćby za to powinna dostać nauczkę. Żaden szanujący się facet z Południa nie powinien dać sobą pomiatać rozpuszczonej pannicy z wielkiego miasta. O, nie!
Rozczarowaniem było też halloweenowe "666 Park Avenue". Choć nie wiem, czy można mówić o rozczarowaniu, kiedy nie ma się specjalnych oczekiwań. "A Crowd of Demons" był jak cały ten serial – niby ogląda się go dobrze, ale równie dobrze mogłoby go nie być. Niby jest straszny, ale niewystarczająco, niby jest sexy, ale jakoś tak nie do końca, niby widać zarys jakiejś historii, ale aż tak nie palę się do jej poznawania. Ot, ujdzie i tyle.
Przyjemnym zaskoczeniem była opowieść o doktorze Frankensteinie w "Once Upon a Time". Niektórzy z Was pewnie już dobrze wiedzą, że choć średnio ten serial cenię, to jednak go oglądam. A oglądam go, bo czasem trafia się taki smaczek jak końcowa, czarno-biała sekwencja z odcinka "The Doctor". To było piękne, pomysłowe, nie najgorzej zagrane. Znów lubię "Once Upon a Time".
"Pamiętniki wampirów" zachwyciły mnie pomysłem wysłania wampirów na imprezę halloweenową. Wyszło fajnie, z jajem. Miło było zobaczyć wyluzowaną Elenę w ramionach złego chłopca. Nawet jeśli potem nastąpił tradycyjny płacz i zgrzytanie zębami.
Wśród seriali komediowych rządzi w tym roku "Halloween Surprise" w "Parks and Recreation". To, co zrobił Ben, było wspaniałe – i mam tu na myśli nie tyle sam "akt", co wykonanie. Jeszcze fajniejsza była reakcja Leslie. Scena kończąca tegoroczny odcinek halloweenowy to niewątpliwie jeden z najmocniejszych momentów w historii "Parks & Rec". Można go oglądać wiele razy i za każdym razem śmiać się i płakać, i znów śmiać się, i…
W mocnych odcinkach halloweenowych specjalizuje się "Suburgatory". Tegoroczny nie był gorszy od zeszłorocznego. Jak zwykle absurd gonił absurd, George i Noah przeszli samych siebie, a kiedy okazało się, kogo w Chatswin uważają za czarownicę, trudno było nie podskoczyć z zachwytu.
Wciąż oglądam "Ben and Kate" i "The Mindy Project", ten drugi z coraz większą rezygnacją. Z halloweenowych wyczynów Mindy pamiętam tylko jej kostium na końcu i to, że z jakiegoś powodu dalej umawia się z niezbyt ciekawym panem bucem. Spodziewałam się więcej po pannie Kaling. Więcej dobrych momentów ma "Ben and Kate", choć to serial niestety dość nierówny. Pomysły Kate na kreatywne kostiumy ("Śmierć prasy drukowanej" – cudeńko!), przejście Catwoman na właściwą stronę, Ben i jego kumpel pod wpływem holenderskich słodyczy i jeszcze Geoff Stults na koniec. Zdecydowanie udany odcinek!
"New Girl" w tym sezonie raczej mnie zawodzi, przyznaję jednak, że "Halloween" się udało. Dowiedziałam się, że każdy Amerykanin przynajmniej raz dziennie myśli o Lincolnie (to tak jak my o Kaczyńskim/Tusku, zależnie od tego, którego nie znosimy bardziej), zobaczyłam, co trzeba na siebie włożyć, żeby wyglądać jak "Reigning Cats and Dogs", no i wiem już, jak będzie wyglądał Woody Allen, kiedy przemieni się w zombie. Bardzo przyjemne 20 minut.
Kompletnie już zdążyłam zapomnieć wyemitowane odrobinę za wcześnie hallowenowe odcinki "Modern Family" i "The Big Bang Theory". Ten pierwszy niestety był po prostu słaby (zwłaszcza w porónaniu do lat poprzednich), ten drugi kilka swoich momentów miał. Na przykład kiedy Penny odkryła, że jej chłopak jest sexy. Po raz pierwszy! Za drugim i dziesiątym razem to już nie było śmieszne. Rozbroiła mnie też smerfna Bernadette, zawiedli za to Sheldon i Amy.
Zołza spod 23 w Halloween dobrze się bawi, rozwalając życie ludziom, którzy nie spodobali jej się rok wcześniej. I tym razem trafiła na godnego przeciwnika. Takiego, który zrobił z jej życia komedię romantyczną. A jej nie jest z tym do końca źle. Chyba. Na szczęście nigdy nie można mieć pewności co do niej.
W "Happy Endings" Halloween zaczęło się i skończyło na jednej scenie – nieudanym występie Jackson 5. Może to i lepiej, czasem sensowniej jest nie robić imprezy halloweenowej, niż serwować widzom coś, co jest wymuszone. To nie jest zarzut pod adresem "Happy Endings" (odcinek był świetny, ale z Halloween właściwie nic wspólnego nie miał), raczej mam na myśli kilka innych wspomnianych wyżej seriali.
Ale nawet jeśli nie wszyscy stanęli na wysokości zadania, to i tak było bardzo udane Halloween. I nie pytajcie mnie, czemu nie oglądam "Pretty Little Liars"!