"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" pokazuje, jak robić antologię horrorów — recenzja serialu Netfliksa
Nikodem Pankowiak
29 października 2022, 16:02
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" (Fot. Netflix)
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" to podróż, podczas której możemy przekonać się o bogactwie świata horrorów. Uczestniczyć w niej towarzystwie Guillermo del Toro to sama przyjemność.
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" to podróż, podczas której możemy przekonać się o bogactwie świata horrorów. Uczestniczyć w niej towarzystwie Guillermo del Toro to sama przyjemność.
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" to serialowa antologia, na którą przyszło nam chwilę poczekać. Informacja o tym, że Netflix zamówił stworzoną przez znanego reżysera produkcję, pojawiła się już w maju 2018 roku. I tak, cztery lata później, widzowie wreszcie mają okazję zobaczyć, co przygotowało dla nich ośmioro reżyserów, którzy pracowali pod czujnym okiem del Toro. Choć twórca serialu każdemu ze swoich współpracowników oddaje należną cześć, to nie ma wątpliwości – antologia jest sygnowana jego nazwiskiem i to na jego konto pójdą wszystkie sukcesy i porażki.
Gabinet osobliwości – antologia Guillermo del Toro
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" to osiem różnych historii, z których każda (poza jedną) została oparta na opowiadaniu. Poszczególni reżyserzy na ekran przenieśli historie napisane m.in. przez H.P. Lovecrafta, ale także samego Guillermo del Toro. Wśród reżyserów znajdziemy takie nazwiska jak Ana Lily Amirpour ("O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu"), Vincenzo Natali ("Cube"), Jennifer Kent ("Babadook") czy odpowiadający za zdjęcia w "Labiryncie Fauna" Guillermo Navarro. Każdy z reżyserów i reżyserek miał już wcześniej do czynienia z gatunkiem horroru, każde z nich ma swój styl, co zresztą dobrze widać w poszczególnych odcinkach (całość składa się z ośmiu), ale serialowi udało się zachować stylistyczną spójność mimo formy antologii. I za to brawa należą się właśnie del Toro.
Znany reżyser, oprócz tego, że firmuje produkcję Netfliksa swoim nazwiskiem, jawi się tutaj jako swego rodzaju nadtwórca. To on krótkimi zapowiedziami wprowadza nas w każdy odcinek, zupełnie jak Rod Serling w "Strefie mroku" czy Alfred Hitchcock w "Alfred Hitchcock przedstawia". Tu jednak del Toro ogranicza się tylko do wprowadzenia, nie pojawia się ponownie na końcu, by wyłożyć nam morał każdej z historii. A morał jest tam zawsze — prawie jak u Ezopa. Prawie, bo zamiast zwierząt mamy ludzi. I potwory. I całkiem sporo różnych innych okropności.
To, co stylistycznie spaja wszystkie odcinki, to zamiłowanie do detalu. Detalu, który potrafi pokazywać brutalność nawet najbardziej codziennych rzeczy, takich jak krojenie mięsa. Takie zagrania, często niezbyt subtelne, to jednak dopiero początek. Twórcy nie oszczędzają widzów i niektóre z odcinków naprawdę epatują przemocą i krwią. Taka "Autopsja", czyli odcinek, w którym F. Murray Abraham ("Homeland") wykonuje tytułowe badanie, to dla mnie, niedzielnego widza horrorów, jedna z najobrzydliwszych rzeczy, jakie widziałem od dawna. Osoby, które nie są fanami tego gatunku albo mają wrażliwe żołądki, powinny przemyśleć, czy to aby na pewno dobry pomysł, by sięgały po "Gabinet osobliwości Guillermo del Toro".
Antologia Guillermo del Toro to dużo krwi i mroku
Oczywiście każda historia to inny poziom brutalności i mroku, takie "Szczury cmentarne" odradzałbym tylko tym, którzy boją się tytułowych gryzoni, reszta powinna przyjąć tę historię na spokojnie. Na tle pozostałych wyróżnia się także "Outsiderka", którą wyreżyserowała wspomniana już Ana Lily Amirpour. Odcinek z Kate Micucci ("Teoria wielkiego podrywu"), Martinem Starrem ("Dolina Krzemowa") i Danem Stevensem ("Legion") w rolach głównych stawia raczej na powolne staczanie się w otchłań szaleństwa w pogoni za złudnym pięknem i poczuciem akceptacji otoczenia. Niewiele w nim krwi i przemocy, choć oczywiście i tu ktoś musiał skończyć z siekierą w plecach. To chyba zresztą mój ulubiony odcinek w całej serii, bo w nim najbardziej widać autorski wkład pracującej nad nim reżyserki.
Ogólnie rzecz biorąc, miłośnicy horrorów mają tutaj w czym wybierać. Oprócz wymienionych wyżej odcinków jest jeszcze "Skrytka 36", czyli "Wojny magazynowe" w konwencji horroru — odcinek, w którym tonący w długach Nick (Tim Blake Nelson, "Watchmen") wchodzi w posiadanie schowka o bardzo drogocennej, ale też niebezpiecznej zawartości. Jest "Dzieło Pickmana", gdzie studiujący sztukę William (Ben Barnes, "Cień i kość") będąc pod wpływem obrazów swojego przyjaciela zaczyna mieć problemy z postrzeganiem rzeczywistości. "Koszmary w domu wiedźmy" to historia Waltera (Rupert Grint, "Servant") próbującego odnaleźć w zaświatach swoją zmarłą przed laty siostrą. "Prezentacja" jest z kolei jedynym odcinkiem, jaki nie został oparty na opowiadaniu — opowieść o tajemniczym, bogatym pustelniku (Peter Weller, "Longmire"), który gości w swoim domu cztery osoby i szybko zmienia ich życie w horror.
Niestety jednak, jak to często bywa w antologiach, "Gabinet osobliwości Guillermo del Toro", ma problem z utrzymaniem równego poziomu przez cały sezon. Antologia Netfliksa ma swoje momenty, gdy trudno oderwać od niej wzrok, ale zdarzają się też chwile przestoju, w których serial zaczyna nużyć. Mam wrażenie, że "Skrytka 36", oparta zresztą na opowiadaniu samego del Toro, choć jest odcinkiem całkiem niezłym, nie najlepiej sprawdza się jako wprowadzenie do serialu. Być może jednak twórcy zależało na tym, aby klamrą dla całego sezonu były właśnie historie napisane przez niego, bo taką są też wieńczące antologię "Szmery" — niemalże klasyczna historia o tajemniczym domu, którego sekrety będzie odkrywało małżeństwo Nancy (Essie Davis, "Zagadki kryminalne panny Fisher") i Edgar (Andrew Lincoln, "The Walking Dead").
Gdybym miał pozbyć się jednego odcinka, postawiłbym na wspomniane wcześniej "Szczury cmentarne", gdybym jakieś wyróżniał, to oprócz "Outsiderki" wskazałbym "Autopsję". To trzeci odcinek serii, od dwóch wcześniejszych różniący się w dużej mierze tempem prowadzenia narracji. Ktoś mógłby powiedzieć, że te długie rozmowy między granym przez F.M. Abrahama koronerem i jego przyjacielem, lokalnym szeryfem (Glynn Turman, "Fargo") to tylko czcza gadanina, ale ja słuchałem jej z ogromną fascynacją. Mam wrażenie, że dzięki niej jeszcze bardziej działa na nas to, co dzieje się w tym odcinku później.
Gabinet osobliwości — czy warto oglądać serial?
Choć poziom zaangażowania widza w poszczególne historie z pewnością będzie różny, to jednego nie można "Gabinetowi osobliwości Guillermo del Toro" odmówić — absolutnie fantastycznego klimatu, bijącego z serialu już od pierwszych minut. Zdjęcia, scenografia, często także kostiumy — to wszystko buduje wspaniałą, gęstą atmosferę, w której chcemy się zanurzyć, nawet jeśli czasem z obrzydzenia będziemy chcieli odwrócić wzrok. Del Toro stworzył tutaj prawdziwy list miłosny dla całego gatunku horroru i jest to list, który pragniemy przeczytać do końca. Pojawiające się mankamenty są na tyle drobne, że w żaden sposób nie przyćmiewają efektu końcowego.
Gdybym mógł decydować o tym, jak mają wyglądać przyszłe produkcje Netfliksa, "Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" podałbym właśnie jako wzór. To wciąż serial przeznaczony do bardzo szerokiego grona odbiorców, z pewnością nastawiony na komercyjny sukces, który ma zagwarantować głośne nazwisko jego twórcy. Tyle że del Toro jest przy okazji absolutnym królem estetyki, tutaj dopracowany jest każdy najdrobniejszy detal, co finalnie daje piękny, wystylizowany serial, na który po prostu chce się patrzeć — a już na pewno wtedy, gdy akurat nie leje się w nim krew i żadne flaki nie wychodzą na wierzch.
"Gabinet osobliwości Guillermo del Toro" pokazuje, jak należy robić antologie horrorów. Ryan Murphy, który od dawna w "American Horror Story" stawia bardziej na styl niż fabułę, mógłby nauczyć się od swojego kolegi, jak można połączyć jedno z drugim i w ciągu godziny opowiedzieć angażujące historie. Cieszmy się, że akurat ten serial nie okazał się żadnym niewypałem i sprostał swoim oczekiwaniom. Być może dzięki temu jeszcze kiedyś przyjdzie nam odwiedzić ten gabinet. W końcu rozmaitych skrytek i schowków jest w nim wiele, na pewno kryją one jeszcze sporo tajemnic.