"Obserwator" jest oparty na faktach, ale rodzina prosiła Netfliksa o dwie konkretne zmiany — o co chodzi?
Karolina Noga
20 października 2022, 14:32
"Obserwator" (Fot. Netflix)
"Obserwator" to najnowszy serialowy hit Netfliksa i Ryana Murphy'ego. Pełna absurdów historia jest luźno oparta na faktach, ale rodzina prosiła o pewne zmiany — jakie dokładnie?
"Obserwator" to najnowszy serialowy hit Netfliksa i Ryana Murphy'ego. Pełna absurdów historia jest luźno oparta na faktach, ale rodzina prosiła o pewne zmiany — jakie dokładnie?
"Obserwator" to nowy serial Netfliksa, który współtworzyli Ryan Murphy ("Glee", "American Horror Story") i Ian Brennan ("Glee", "Ratched"). Fabuła skupia się o parze z Nowego Jorku, która wprowadza się z dziećmi do — jak mogłoby się wydawać — wymarzonego domu na przedmieściach. Sielanka szybko zmienia się w koszmar i niestety nie jest to fikcja. Produkcja powstała w oparciu o prawdziwe wydarzenia, a ofiary tytułowego "obserwatora" miały do Netfliksa konkretne prośby.
Obserwator — co zmieniono w serialu Netfliksa?
Prawdziwe wydarzenia miały miejsce w czerwcu 2014 roku w Westfield w stanie New Jersey. W serialu, który opiera się na artykule The Cut, pokazano nam losy Deana (Bobby Cannavale) i Nory Brannock (Naomi Watts), zaś w rzeczywistości z koszmarnymi listami zmierzyli się Derek i Maria Broaddus. I to nie jedyna zmiana.
Jak podaje Mashable rodzina Broaddusów nie chciała angażować się w tworzenie serialu, ponieważ wydarzenia były dla nich zbyt traumatyczne. Wystosowano jednak prośbę do Netfliksa — przede wszystkim proszono o wcześniej wspominaną zmianę nazwiska, a także imion członków rodziny. Dodatkowo Broaddusowie chcieli, by grający ich aktorzy nie byli do nich podobni wizualnie.
Zmieniono także podstawowe informacje — Broaddusowie mieli trójkę dzieci w podstawówce, wszystkie poniżej 10. roku życia, zaś w serialu pokazano rodzinę z dwójką dzieci w nastoletnim wieku. Rodzina faktycznie otrzymywała mrożące krew w żyłach listy, jednak w przeciwieństwie do wydarzeń z netfliksowej adaptacji, Broaddusowie nigdy nie wprowadzili się na stałe do domu. Nigdy też nie było włamań, telefonów czy nękania ze strony sąsiadów.
Listy zaczęły przychodzić, gdy dom był remontowany. Tajemniczego "obserwatora" nigdy nie udało się złapać, a policja była bezradna. Z obawy o życie i zdrowie swoich dzieci, Broaddusowie zdecydowali się nie wprowadzać do domu i zamiast tego zamieszkali z matką Marii. "Dom marzeń" wystawili zaś na sprzedaż.
Udało się im go sprzedać dopiero w 2019 i za zdecydowanie niższą cenę. Maria i Derek zapłacili za dom ok. 1,5 miliona dolarów, a cena sprzedaży była o pół miliona niższa. Nowi właściciele podobno nie dostawali listów od "obserwatora", a jedyną wiadomość była ta pozostawiona przez Broaddusów, którzy życzyli im "ciszy i spokoju", o jakich sami marzyli. Sprawa odcisnęła na Broaddusach piętno, którzy podobno zasugerowali twórcom, że w serialu dom mógłby na końcu zostać spalony.
A co my sądzimy o nowym serialu true crime Netfliksa? Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją "Obserwatora".